„Jesteście najwięksi i najsilniejsi”, „macie dobrą gospodarkę i nieźle sobie radzicie w kryzysie”, „gracie z największymi w Europie” – tego typu opinie o Polsce słyszałem codziennie w trakcie niedawnej wizyty na Węgrzech. Rodzi się pytanie czy te deklaracje to zasługa dobrej prasy rządu Donalda Tuska w Europie, czy rzeczywistego sukcesu „zielonej wyspy” i regionalnej mocarstwowości Warszawy.
Pozytywnie o Polsce mówili zarówno uczestnicy warsztatów w węgierskim Köszeg, jak i paneliści prowadzący spotkania. Podkreślali głównie fakt, że nawet w kryzysowych latach nasz kraj nie doświadczył recesji. To prawda, jednak to dość powierzchowna analiza geopolitycznej i gospodarczej sytuacji Polski. Nadal palącym problemem jest brak systemowych reform rządu PO-PSL a także stale rosnący dług publiczny i deficyt budżetowy.
Podczas warsztatów w Köszeg miałem również możliwość rozmowy z wicepremierem Węgier, Tiborem Navracsicsem. Polityk Fideszu przekonywał, że Polska dołącza do grona najsilniejszych i największych państw Unii Europejskiej, docenił również zaangażowanie gabinetu Tuska w Partnerstwo Wschodnie. „My, jako Węgry, gramy w innej europejskiej lidze, kierujemy swoją uwagę w kierunku państw południowych” – mówił mi Tibor Navracsics, zapewniając, że współpraca z Polską odbywa się bez zarzutu. W ocenie węgierskiego wicepremiera, rzeczywistym i jedynym powodem odwołania szczytu Grupy Wyszehradzkiej w Fertod jest zamieszanie polityczne i kryzys rządowy Czechach.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Nie ulega jednak wątpliwości, że wraz z rosnącą temperaturą sporu politycznego i zmianą lidera sondaży w Polsce, relacje gabinetu Donalda Tuska z rządem Viktora Orbana osłabły. Wysoki rangą urzędnik węgierskiego MSZ powiedział mi, że Donald Tusk oraz lewicowy premier Słowacji Robert Fico nie chcieli się pokazać na prawicowym festiwalu w Köszeg. Miała to być nieoficjalna część szczytu Grupy Wyszehradzkiej. Jak interpretować te doniesienia? Być może lider PO w obawie przed utratą poparcia u lewicowych wyborców, nie chciał firmować swoją obecnością konserwatywnej imprezy w Köszeg. Dodatkowo obserwujemy zintensyfikowanie kontaktów z premierem Fico, który na Forum Ekonomicznym w Krynicy otrzymał z rąk premiera Tuska specjalną nagrodę Człowieka Roku „za wybitne osiągnięcia”. Tymczasem gabinet Fico zlikwidował podatek liniowy, postanowił zmonopolizować system ubezpieczeń zdrowotnych i ograniczyć rolę OFE.
Wydaje się zatem, że spójność i silny głos Grupy Wyszehradzkiej na arenie europejskiej nie leży w interesie polskiego rządu. Odwoływanie szczytu w imię krajowego interesu politycznego jest działaniem skutecznym być może w krótkiej perspektywie. Długofalowo przynosi to jednak złe skutki w postaci dobrowolnego pozbawienia się przez Polskę roli przywódcy w Europie Środkowej, kosztem niepewnej pozycji wśród najpotężniejszych graczy Unii Europejskiej.
KAROL DARMOROS
Autor jest współpracownikiem Polskiego Radia (IAR) oraz blogerem i współtwórcą serwisu iktomaracje.pl