72 lata po wybuchu powstania warszawskiego, echo jego przyczyn i konsekwencji do dzisiaj wybrzmiewa w publikacjach, reportażach, ale przede wszystkim w naszym sercach.
72 lata po wybuchu powstania warszawskiego, echo jego przyczyn i konsekwencji do dzisiaj wybrzmiewa w publikacjach, reportażach, ale przede wszystkim w naszym sercach.
Historia Polski bez powstania warszawskiego byłaby jak puzzle bez jednego ze swoich głównych elementów. Główną kością niezgody między ekspertami, począwszy od lewicowych intelektualistów, kończąc na narodowych konserwatystach jest zasadność decyzji o wywołaniu powstania i jego tragicznych skutkach, zarówno pod względem humanitarnym jak i jego znaczenia geopolitycznego.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Każdy ma swój rozum, każdy ma prawo do swojego zdania. Ponad 70 lat po wydarzeniach w stolicy Polski, temat wraca co roku 1 sierpnia, przy okazji obchodów upamiętniających ofiary bohaterów. Moje pytanie brzmi: Czy mamy prawo oceniać powstanie z punktu widzenia moralnego? Odpowiadam stanowczo: Nie.
5 lat brutalnej okupacji, represje oraz próby złamania Polaków, odcisnęły na ludziach w stolicy tak silne poczucie nie tylko wspólnoty ale i nienawiści do tyranów, że w każdej chwili mogło dojść do niezapowiedzianego zrywu przeciwko okupantom. Tę decyzję ktoś musiał podjąć, a ludzie z natury chętnie osądzają przegranych, szczególnie w Polsce.
Dzisiaj kiedy słyszę pytania wielu publicystów: Jak można było posłać ludzi na tak samobójczą misję i dlaczego obiektem kultu jest porażka? Odpowiadam: Nikt z nas nie wie co działo się w umysłach tych ludzi. Ciągłe poczucie niebezpieczeństwa, obracanie się za siebie, niedostatek pożywienia i chęć poczucia się wolnym, chociaż na chwilę sprawiły, że ludzie zaczęli się organizować, zaczęli działać, czego efektem było ujawnienie się Polskiego Państwa Podziemnego.
Dzisiaj ciężko nam odpowiadać na pytanie czy poszlibyśmy się bić za nasz kraj, ponieważ pytanie ludzi wolnych, którym nie doskwiera głód, nie grożą represje czy szykany lub widmo wojny, gdzie każdy może powiedzieć co myśli (99% przypadków) jest źle postawione i w złym kierunku.
Obecnie ktoś krytykujący powstanie powinien zamilknąć niżeli deprecjonować poświęcenie ludzi i zasadność wybuchu powstania. Dlaczego? Ponieważ to dzięki nim znajdujemy się w tym miejscu, w którym się znajdujemy. Podjęcie walki zawsze wymaga szacunku. Dzisiaj, kiedy mamy te wszystkie niesamowite dane, statystyki i wgląd w historię, symbol powstania warszawskiego wymaga od nas jeszcze większego podziwu. Bo jak nazwać heroizm i bohaterstwo Polaków, w wielu przypadkach i dzieci, którzy przez dwa miesiące stawiali dzielny opór przeważającym siłom wroga? Samobójstwo? Można i tak. W takim razie co myśleli o tym Ci wszyscy młodzi ludzie, którzy brali siekiery, kilofy, łopaty i kamienie do ręki i szli na pewną śmierć pod lufy nazistowskich karabinów? Może chcieli przez chwilę poczuć, że robią coś w słusznej sprawie, biją się o wolność. Bo woleli zginąć niż patrzeć jak Polska płonie.
Świat dowiedział się po powstaniu warszawskim, że Polacy w chwili kryzysu są w stanie poświęcić życie by dać szansę na wolność i lepsze jutro następnym pokoleniom. A my dzierżymy to dziedzictwo w naszych umysłach i sercach i nie mamy prawa tego zapomnieć. Nie możemy tego zmarnować.
Cześć i chwała bohaterom !