Faktem, który nie ulega wątpliwości jest to, że polska armia aktualnie jest najsłabszą armią jaką kiedykolwiek miała Rzeczypospolita. Wiadomo, że dalibyśmy rade armii z 39’, ale patrzę tutaj przez pryzmat aktualnych czasów w jakich się znajdujemy. Nie ulega też wątpliwości, że najlepsza armia to właśnie ta z września 39’. Co zrobić, aby usprawnić polskie wojsko w czasie spoczynku i co zrobić, aby nie nawaliło podczas wojny? Pytanie, które dość często wraca do debaty publicznej, ale za każdym razem nie ma jasnej odpowiedzi. Przeciwnicy i zwolennicy którejś z opcji mocują się argumentami, lecz oprócz siłowania się na słowa nic nie wynika. Dlatego też pozwolę sobie zająć stanowisko w tej ważnej kwestii.
W przeciągu stu lat na Polskę napadano trzykrotnie. Uczono mnie, abym patrzył w przyszłość pamiętając jednocześnie o przeszłości. Jeżeli, więc kilkakrotnie napadano na kraj w dość krótkim odstępie czasowym i w sumie nie tak dawno dlaczego niby nie mogłaby się wydarzyć powtórka z historii? Historia też nas uczyła, że zbyt dobrze nie wychodzimy na sojuszach militarnych, więc chcemy czy nie chcemy potrzebna nam jest silna armia, która nie będzie oglądać się na sojuszników. Ponadto położenie geopolitycznie mamy wręcz fatalne. Jesteśmy krajem, który MUSI przykładać wielką wagę do bezpieczeństwa państwa.
Tyle teorii, a jak wygląda rzeczywistość? Trzeba byłoby być wręcz ślepym optymistą, aby powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Zamiast poszerzania armii, armia kurczy się. Zamiast dodatkowych pieniędzy na obronność są duże cięcia w budżecie na wojskowość. Korupcja wszechobecna. Przetargi dają wiele do myślenia. Można, by rzecz – jest do dupy! Tyle z narzekania. Czas na konkrety ,a mianowicie co zrobić, aby obronić się przed agresją kogokolwiek.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Aktualnie kondycja naszej armii jest taka, że po kilku dniach bylibyśmy zmuszeni do podpisania kapitulacji. Ktoś za chwilę powie: „ale przecież jest tyle ludzi, którzy nie baliby się wziąć za broń i iść na wroga”. Może i chwyciliby, ale co z tego, jak nikt nie potrafi się nią obsłużyć? Nikt ich przecież nie nauczył! Skąd niby mieliby wiedzieć pod jakim kątem trzymać broń, aby nie uszkodzić przyjaciela. Skąd mają wiedzieć w jakich warunkach nie należy przechowywać broni i co, jaki czas ją czyścić?! Sprawa wyglądałaby zupełnie, inaczej, gdyby w szkołach średnich zreformowano przedmiot: Przystosowanie obronne. To tam młodzi ludzie powinni uczyć się tych wszystkich rzeczy. Ponadto lekcje powinny być praktyczne nie teoretyczne. Jeżeliby nie udałoby się wprowadzić zmian w nauczaniu to powinniśmy wrócić do obowiązkowej służby w armii. Wystarczyłoby 2-3 miesiące. Po prostu szeregowego nauczyć, jak należy się zachowywać podczas różnych sytuacji i tyle.
Jestem zwolennikiem armii zawodowej, ale nie w takim kształcie jakim jest obecnie. Armia zawodowa powinna być podparta przymusowym szkoleniem z broni wśród obywateli, którzy nie chcą być zawodowymi wojskowymi, a którzy w trakcie wojny będą niezbędni do obrony kraju. Na wojnie nie są potrzebni pożal się Boże, pacyfiści, którzy wolą co tydzień chodzić do fryzjera i wpadać w panikę, gdy im pryszcz na dupie wyskoczy. Niestety, takich „facetów” będzie co raz więcej. Dlaczego? A no dlatego , że nie ma obowiązkowej służby wojskowej lub przeszkolenia w szkołach średnich.
Czy w tym widzę również miejsce dla kobiet? Oczywiście, że widzę. Kobiety powinny odbyć szkolenia w zakresie pierwszej pomocy. Mam tu na myśli nauka, która przyda się przyszłym sanitariuszkom, łączniczkom itp. Natomiast, gdyby kobieta chciałaby przejść szkolenie z obsługi broni – proszę bardzo.
fot. http://commons.wikimedia.org aut. „Chris”