Po długich staraniach w końcu udało się film „Smoleńsk” pokazać w Berlinie. Zorganizowała to grupa artystów pochodzenia polskiego, a produkcja spotkała się z negatywnym przyjęciem.
Projekcja filmu „Smoleńsk” w Berlinie to efekt pracy grupy artystów polskiego pochodzenia zrzeszonych w Klubie Polskich Nieudaczników. Przedstawiono go w słynnym kinie Babylon w piątkowy wieczór, a projekcja cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem. Nie dla wszystkich wystarczyło nawet biletów, pomimo dostawionych krzeseł. Film nie został jednak przyjęty pozytywnie.
Produkcję mocno skrytykował Philipp Fritz, niemiecki dziennikarz piszący dla „Berliner Zeitung”. Nazwał on „Smoleńsk” „nieudanym dziełem propagandowym”.
Czytaj także: Brygada Świętokrzyska - między młotem a kowadłem
Dobry film propagandowy powinien przekonać widza. Mnie nie przekonał
– mówił dziennikarz.
Produkcję negatywnie ocenił również Piotr Olszówka, historyk sztuki, który mieszka w Berlinie. Wcześniej mocno krytykował on niemieckie kina, że nie chcą pokazać w nich „Smoleńska”, traktując to jako cenzurę. Teraz wyraził radość, że film udało się pokazać w Niemczech, jednak również ocenił produkcję jako propagandową i nie dorównującą innym filmom tego gatunku.
„Smoleńsk” to film, którego reżyserem jest Antoni Krauze. Opowiada o śledztwie młodej dziennikarki w sprawie katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku. Wówczas rozbił się samolot, na pokładzie którego był m.in. prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką.
Czytaj także: Zamachowiec z Berlina używał co najmniej 14 różnych tożsamości