Europoseł Janusz Korwin-Mikke podczas briefingu prasowego w Sejmie odniósł się do zmian w ordynacji wyborczej w wyborach samorządowych, które proponuje Prawo i Sprawiedliwość.
Prezes Wolności powiedział: Padają zarzuty, że pomysły PiS-u dotyczące ograniczenia kadencyjności, to walka z demokracją. Rzeczywiście tak jest.
Jest to uniemożliwienie ludziom wybrania tego kandydata, którego chcą. Ja nie jestem zwolennikiem demokracji, nie jestem za uchwalaniem ustaw demokratycznie, natomiast w wyborach, zwłaszcza na poziomie lokalnym, demokracja jest czymś normalnym– wyjaśnił. – Nawet w najbardziej absolutnych monarchiach sołtysi i wójtowie byli wybierani demokratycznie i nikt nie ograniczał obywatelom prawa wybrania danego kandydata na to sam stanowisko po raz drugi, trzeci czy czwarty.
Czytaj także: Ostrzeżenie przed socjalistycznym dyktatem, czyli państwo według Hayeka
Europoseł Korwin-Mikke powiedział o ewentualnych skutkach, jakie wywoła wprowadzenie zasady dwukadencyjności dla osób, które pełnią funkcje jednoosobowe: Nie wyobrażam sobie sytuacji, że ktoś uniemożliwi start w wyborach np. prezydentowi Gdyni, panu Szczurkowi. Wystawi swoją żonę albo swojego człowieka, który zostanie wybrany, a on będzie rządził jako szeregowy radny, tak jak Jarosław Kaczyński, którzy rządzi, a jest szeregowym posłem.
W ten sposób będzie się omijać tę ustawę. Nie tworzy się ustaw, które można łatwo ominąć. Są one proponowane po to, by zaspokoić aspiracje kandydatów, którzy są pazerni na te stanowiska – podkreślił prezes Janusz Korwin-Mikke. – Jest to oczywiście bez sensu, jestem przeciwnikiem tych zmian.
Źródło: inf. prasowa
Fot. mat. prasowe