Prof. Jan Widacki, pełnomocnik Lecha Wałęsy, podczas konferencji prasowej zorganizowanej po ujawnieniu przez IPN opinii grafologów ws. teczki „TW Bolka”, desperacko bronił byłego prezydenta. Zasugerował nawet, że Wałęsa nie mógł podpisywać donosów, ponieważ w latach 70. był prostym człowiekiem, który miał problemy z pisaniem.
Pismo Lecha Wałęsy dzisiaj i pismo Lecha Wałęsy z 70. roku, kiedy był prostym robotnikiem i niewiele pisał – zresztą pamiętamy, że ani pisać, ani mówić nie umiał – jest jednak trochę inne – mówił prof. Widacki.
Pełnomocnik byłego prezydenta podkreślał również, że sprawdzanie autentyczności dokumentów dopiero się zaczęło, a nie, tak jak podano to podczas konferencji prasowej IPN, właśnie teraz się zakończyło. Nie, proszę w to nie wierzyć, jest za wcześnie – mówił.
Argumenty stawiane przez prof. Widackiego, a szczególnie ten o rzekomym alfabetyzmie byłego prezydenta, wyjątkowo rozbawiły użytkowników mediów społecznościowych. Wśród osób, które skomentowały tezę pełnomocnika Wałęsy znaleźli się m.in., były szef SLD, Leszek Miller oraz pisarz fantasy, Jacek Piekara. Obaj opublikowali na Twitterze wpisy, w których dworują sobie z wypowiedzi prof. Widackiego.
Prof. Widacki: „Wałęsa na początku lat 70 prawie nie umiał pisać”. No nie, Polska Ludowa zlikwidowała analfabetyzm znacznie wcześniej.
— Leszek Miller (@LeszekMiller) 31 stycznia 2017
Widacki, mec.Wałęsy, znany z obrony gangsterów i ubeków (no,patrz pan!) mówi że Lech nie podpisał,bo był analfabetą
A pomroczności nie miał?— Jacek Piekara (@JacekPiekara) 1 lutego 2017
Podpisy Wałęsy autentyczne
Podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez Instytut Pamięci Narodowej oraz grafologów z Instytutu im. Sehna w Krakowie zaprezentowano wyniki ekspertyz, z których jednoznacznie wynika, iż dokumenty z teczki „TW Bolka” znalezionej w domu Czesława i Marii Kiszczaków zostały odręcznie podpisane przez Lecha Wałęsę. Były prezydent i noblista był tajnym współpracownikiem SB od 29 grudnia 1970 do 19 czerwca 1976 roku.
Prawdziwe okazały się oskarżenia, które od lat wysnuwali byli działacze „Solidarności” jak Anna Walentynowicz czy Andrzej Gwiazda, jak i historycy – m.in. Piotr Gontarczyk i Sławomir Cenckiewicz. Śledczy poinformowali, że analiza materiału grafologicznego należącego do Wałęsy (obejmującego próbki jego tekstów od lat 60. do ubiegłego roku – m.in. podpisy z akt USC, wpisy do ksiąg kondolencyjnych, jak i inne podpisane przez b. prezydenta dokumenty) potwierdziła, że nie ma wątpliwości, co do agenturalnej przeszłości Wałęsy. Prezes IPN dr Jarosław Szarek wspomniał podczas konferencji główne tezy książki Cenckiewicza i Gontarczyka, którzy napisali o agenturalnej działalności Wałęsy: Donosił (Wałęsa – red.) na swych kolegów i brał za to wynagrodzenie. To zostało w tej książce w 2008 r. udowodnione – powiedział prezes IPN. Przypomniał również „falę nienawiści”, która spadła na obu historyków po opublikowaniu książki.
Dokumenty, a wraz z nimi odręczne zobowiązanie Wałęsy do współpracy z SB, jak i całą teczkę personalną i teczkę pracy agenta o kryptonimie „Bolek” znaleziono w domu wdowy po generale Czesławie Kiszczaku w ubiegłym roku. Wówczas Maria Kiszczak miała zgłosić się do IPN z ofertą sprzedaży dokumentów. To właśnie z tego powodu doszło przeszukania domu, gdzie znaleziono m.in. ww. dokumenty.
źródło: tvn24.pl, Twitter
Fot. Flickr/PolandMFA