Za nami inauguracja Młodzieżowych Mistrzostw Europy U-21. Wczoraj rozegrane zostały 2 mecze: w Kielcach Szwecja zremisowała z Anglią, a gospodarz – Polska przegrała ze Słowacją 1:2. Teoretycznie miał to być „spacer” dla naszej reprezentacji, jednak Polacy podkreślali, że szanują wszystkich rywali. W praktyce wczorajsze spotkanie było arcytrudnym maratonem bez triumfu.
Ku mojemu zdziwieniu wczorajszy mecz odbił się szerokim echem w mediach sportowych. Widząc pseudo tłumy podczas konferencji prasowych, myślałam, że niewiele Polaków usłyszy o zmaganiach kadry Marcina Dorny. Impreza jest dobrze nagłośniona, ale także wymagania są ogromne.
Czytaj także: [EURO U-21] Wiara i serce to zdecydowanie za mało...
Młodzieżowych Mistrzostw Europy nie można nazwać niszową imprezą. Fakt grania w mniejszych miastach takich jak: Tychy, Lublin, Kielce nie oznacza małego zainteresowania. Bilety na mecze naszej kadry rozeszły się błyskawicznie. Polacy chcą oglądać piłkarzy, którzy za kilka lat zastąpią m.in. Kamila Grosickiego, Roberta Lewandowskiego, czy Jakuba Błaszczykowskiego. Niewielką część nazwisk zdążyliśmy już poznać podczas Euro 2016 rozgrywanych we Francji: Karol Linetty, Mariusz Stępiński, Bartosz Kapustka. Wcześniej Adam Nawałka poważnie brał pod uwagę Tomasza Kędziorę, Pawła Dawidowicza, a nazwisko Jana Bednarka padało podczas debat przed ostatnim meczem z Rumunią.
Na papierze skład naszej kadry wygląda dobrze. Wielu z nich rozegrało dobry sezon w Polsce i nie tylko, ale są też zawodnicy, którzy chcą zapomnieć o zakończonych rozgrywkach jak np. Bartosz Kapustka, Mariusz Stępiński. Podczas przegranego meczu ze Słowacją było widać chaos, brak zgrania. Po bramce strzelonej na 1:0 już w 56. sekundzie myślałam, że nie ma innej opcji jak wygrana. Losy pierwszej połowy całkowicie zmieniły moje podejście do piątkowego meczu, ale przecież dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. 45 minut drugiej połowy było lepsze, ale widać, że na Słowację za mało. Tego meczu do udanych z pewnością nie zaliczą: Bartosz Kapustka, Mariusz Stępiński, czy Paweł Dawidowicz. Zabrakło „życzliwej piłki”, o której mówił Tomasz Hajto, czyli dokładnych, wypieszczonych podań.
Pomimo przegranego meczu nie ma co skreślać zawodników Marcina Dorny. Przed nimi jeszcze 2 grupowe mecze: w poniedziałek ze Szwedami, a w czwartek z Anglią. Oni muszą zawalczyć o wyjście z grupy, a my Polacy pokazać, że im kibicujemy i w nich wierzymy. Nie od razu Kraków zbudowano, czego przykładem była dorosła reprezentacja podczas Euro 2012. Wierzę w to, że piątkowa porażka to „wypadek przy pracy” – jak powiedział kapitan Tomasz Kędziora.
Fot. Justyna Liwocha