Na terenie Puszczy Białowieskiej w ostatnich miesiącach dochodziło do wielu przypadków protestów. Niektóre z nich polegały na fizycznym blokowaniu wycinki, przez przypinających się do maszyn ekologów, którzy w ten sposób chcieli zamanifestować swój sprzeciw. Jeden z takich przypadków trafił właśnie do sądu. O sprawie informuje Wirtualna Polska.
Od wielu miesięcy toczy się spór wokół wycinki w Puszczy Białowieskiej. Po jednej stronie są ekolodzy, popierani m.in. przez opozycję, którzy zarzucają rządzącym niszczenie drzewostanu. Z drugiej strony jest ministerstwo środowiska, które tłumaczy, że robi to ze względu na zagrożenie ze strony kornika drukarza. Spór okazał się na tyle zaawansowany, że sprawę ma rozsądzić Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
W ostatnich miesiącach wycinki media często informowały o protestujących na miejscu ekologach. W swoich działaniach nie ograniczali się tylko do manifestowania sprzeciwu, lecz próbowali fizycznie blokować pracę maszyn.
Czytaj także: Jest stanowisko premiera Morawieckiego ws. Puszczy Białowieskiej: \"rząd uszanuje wyrok\". Co to oznacza?
Jedna z takich akcji znalazła finał w sądzie. Konkretnie chodzi o sprawę z czerwca 2017 roku, kiedy to grupa kilkudziesięciu osób uniemożliwiła wycinkę w Czerlonce. Z ich relacji wynika, że chcieli sprawdzić stan drzewostanu oraz czy osoby wycinające drzewa robią to zgodnie z prawem.
7 osób zostało oskarżonych o wykroczenie – zablokowanie prac sprzętu ciężkiego na terenie Puszczy Białowieskiej. Oskarżeni nie przyznali się do winy.
„Jeżeli celem pozwów miało być osłabienie ruchu obrońców Puszczy, to osiągnięto efekt odwrotny od zamierzonego” – powiedział Wirtualnej Polsce jeden z oskarżonych.
Czytaj także: 96 naukowców zaapelowało do ministra środowiska. Wskazują na „rażące błędy”