Jedyne zdanie jakie wczoraj usłyszałem w telewizji z ust nowego burmistrza Nowego Jorku dotyczyło zaopiekowania się każdym potrzebującym pomocy mieszkańcem. Jeśli takie słowa padają z ust polityka możemy być niemal pewni, że jest socjalistą.
Kilka dekad temu kiedy miasto Detroit znajdowało się w bardzo przyzwoitej kondycji i należało do najważniejszych miejsc w Stanach Zjednoczonych władza dostała się w ręce lewicy. Dobrze działający mechanizm zaciął się m.in. ze względu na wprowadzane programy opieki socjalnej, a co za tym idzie rozrost biurokracji. Długie lata torturowania tego miasta socjalistycznymi pomysłami zakończyły się wydatkami przewyższającymi o 100 milionów dolarów przychody. Detroit zbankrutowało przy zadłużeniu w wysokości ponad 18 miliardów.
52-letni Bill de Blasio, który zwyciężył w wyborach na burmistrza Nowego Jorku, swoją kampanię wyborczą oparł na podkreślaniu różnic w dochodach najbogatszej i najbiedniejszej warstwy społecznej miasta. Zapowiedział podniesienie podatków dla najzamożniejszych mieszkańców. Uważa, że potrzebne są pieniądze na budowę mieszkań dla ubogich. Pytanie czy przyszli użytkownicy będą w stanie zapłacić za nie cokolwiek skoro rosnące podatki zmniejszą ilość miejsc pracy?
Czytaj także: Bezwarunkowy (do)chód w kierunku katastrofy - cz. III i ostatnia
Nie tylko w mojej głowie wybór mieszkańców Nowego Jorku przywołał na myśl historię Detroit. W sieci znaleźć można całą masę komentarzy przypominających o losach jakie spotkały „The Motor City”. Oczywiście między wspomnianymi miastami występują znaczące różnice w ich wielkości. Tym niemniej ogromna motywacja nowego burmistrza do wprowadzenia zmian może szybko wpędzić Nowy Jork w tarapaty.
Ostatnie wybory prezydenckie pokazały, że coraz więcej mieszkańców USA zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie może przynieść rosnący dług i przerośnięta administracja. Świadczyć o tym mogła rosnąca popularność Rona Paula. Wolnościowe poglądy nie miały jednak szansy na zaistnienie w wyborach na burmistrza Nowego Jorku. Demokracja po raz kolejny pokazała, że można osiągnąć wiele jeśli jest się populistą. De Blasio zdobył 73% głosów.