Szacuje się, że do 2050 r. w miastach będzie żyć ponad 65 proc. całej ludzkości – procesu tego raczej nie zatrzymamy. Warto więc dowiedzieć się więcej o wpływie procesów urbanizacyjnych na żyjące w miastach zwierzęta – twierdzi dr hab. Marta Szulkin, prof. UW. Kierowana przez nią grupa naukowców bada żyjące w Warszawie sikorki.
„Sikorka bogatka to idealny obiekt badawczy dla biologów i ekologów ewolucyjnych zainteresowanych wpływem miast na dziko żyjące zwierzęta. Występuje ona licznie w całej Europie: zarówno w lasach, jak i w miastach, w sąsiedztwie człowieka” – tłumaczy w rozmowie z PAP dr hab. Marta Szulkin z Laboratorium Ewolucji i Ekologii w Mieście, działającego przy Centrum Nowych Technologii Uniwersytetu Warszawskiego. Naukowcy mają więc możliwość porównywania swoich danych z danymi innych grup badawczych, zarówno tych zajmujących się tymi ptakami w warunkach naturalnych, jak i w innych miastach.
„Tego samego nie możemy zrobić np. w przypadku gołębia skalnego, który co prawda opanował miasta, ale trudno będzie go znaleźć poza tym terenem” – dodaje rozmówczyni PAP.
Sikorki są świetnym modelem badawczym również dlatego, że rozmnażają się w budkach lęgowych, które są dla naukowców „oknem” w życie tych ptaków.
„W ramach grantu otrzymanego od Narodowego Centrum Nauki stworzyliśmy na terenie Warszawy cały eksperymentalny system obejmujący 500 budek lęgowych” – mówi dr hab. Szulkin. – „Pozwala nam to na przetestowanie różnych hipotez związanych z wpływem miast na ptaki: czy zachodzą zmiany na poziomie genetycznym, na poziomie zachowania, fizjologii czy strategii życiowych ptaków na terenach miejskich.”
Za naukowcami są już dwa sezony rozrodcze ptaków, podczas których prowadzili badania. Jak dodaje, niezależnie od tego, czy obserwacje ptaków prowadzi się w naturze czy w miastach, przebiegają one według podobnego schematu. „Na początku wiosny, kiedy para ptaków wybiera terytorium i zaczyna budować gniazdo, zaczynamy co tydzień sprawdzać wszystkie budki” – opowiada warszawska badaczka. – „Zwracamy uwagę zwłaszcza na to, w jakim terminie samica składa pierwsze jajo. Jest to bardzo silny predyktor daty wylęgu, a często także sukcesu reprodukcyjnego. Przyjmujemy, że im wcześniej samica zaczyna składać jaja, tym większe jest prawdopodobieństwo przeżywalności lęgu. Natomiast czy tak samo jest w miastach – to pytanie otwarte”.
Pierwszy sezon badań zaowocował artykułem, którego główną autorką jest Michela Corsini, doktorantka dr hab. Szulkin. Tekst ukazał się w piśmie „Frontiers in Ecology & Evolution”.
„Zadaliśmy sobie dwa podstawowe pytania: czy można w łatwy sposób zmierzyć wpływ aktywności człowieka na biologię ptaka oraz czy pomiary intensywności ruchu ludzi wokół budek lęgowych są powtarzalne” – opowiada dr hab. Szulkin. – „Literatura naukowa pełna jest bardzo pobieżnych badań, które nie biorą pod uwagę, że natężenie ruchu ludzi zależy od mnóstwa zmiennych czynników, np. pogody czy godziny szczytu. Tymczasem jest to bardzo istotna informacja, ponieważ pomaga nam określić, czy intensywność obecności ludzi jest trwałym elementem krajobrazu” – podkreśla badaczka.
Na podstawie rocznych obserwacji grupie badawczej dr hab. Szulkin udało się ustalić, że na rozmnażanie ptaków zdaje się mieć wpływ bliskość dróg i ścieżek. „I tak między innymi w 2016 roku bliskość dużych dróg skróciło czas inkubacji sikorki bogatki. Ma to jak najbardziej sens: asfalt ma duże właściwości retencyjne ciepła, przez co przy drogach jest po prostu cieplej” – tłumaczy rozmówczyni PAP.
Badaczka podkreśla jednak, że to dopiero początek obserwacji; sam grant NCN rozpisany jest na pięć lat. „Chcemy dowiedzieć się m.in., na ile miasta są w stanie samodzielnie utrzymać własną populację danego gatunku ptaka – czy też muszą być zasilane z terenów poza granicami miasta. Długoterminowo jest to bardzo istotna wiedza, ponieważ proces rozrastania się miast wciąż trwa, fragmenty Europy Zachodniej to dzisiaj de facto wciąż rosnące megalopolis” – dodaje.
Jak podaje ONZ, w 2016 r. w miastach żyło już 54,5 całej populacji świata. Organizacja ocenia również, że do 2050 r. odsetek ten będzie wynosić już 66 proc. Konsekwentnie rozrastają się także przestrzenie zajmowane przez miasta; w 2000 r. tereny miejskie zajmowały już 0,5 proc. powierzchni ziemi.
„Tymczasem jednak bardzo mało wiemy dzisiaj o tym, jak miasta wpływają na wolno żyjące w nich zwierzęta” – dodaje dr hab. Szulkin. – „Nie mamy wielu danych na temat tego, co dzieje się na poziomie ekologicznym i ewolucyjnym, np. jak trwałe są miejskie ekosystemy, jak gatunki miejskie przystosowują się do zmian w swoim środowisku, jaki jest wpływ środowiska na ich przeżywalność” – dodaje.
„A nie ma co ukrywać: dzisiejsze zmiany środowiskowe są bardzo radykalne, czy to na poziomie zmian klimatycznych, czy na poziomie przetwarzania środowiska” – stwierdza badaczka. Jak zauważa, ekstremalnym przykładem przetwarzania środowiska jest właśnie miasto.
A dlaczego potrzebujemy zwierząt w mieście? Oprócz chęci ochrony dziedzictwa naturalnego, odpowiedzią może również być koncepcja określana mianem „usług ekosystemowych”. „Cała przyroda, przestrzenie zielone czy odgłosy zwierząt – wszystko to pozytywnie wpływa na dobrobyt człowieka. Mam tutaj na myśli np. poziom stresu czy poczucie szczęścia” – tłumaczy dr hab. Szulkin.
„Owszem, mówimy tutaj o absolutnych podstawach, rzeczach abstrakcyjnych – bo przecież my tutaj badamy ptaki w mieście, a nie ich wpływ na życie ludzi – ale warto mieć świadomość, że informacje zdobyte w ramach naszej pracy mogą mieć dalekosiężny wpływy na zrozumienie miasta, i życie ludzi w mieście” – podsumowuje badaczka.
Projekt „Genetyka ekologiczna sikorki bogatki w nowym, długoterminowym badaniu populacyjnym wzdłuż gradientu urbanizacji” realizowany jest w ramach programu Narodowego Centrum Nauki SONATA BIS.