Kraje członkowskie UE powinny mieć możliwość zgłaszania chęci uprawy roślin GM, a nie – jak dotąd – zgłaszania, że roślin GM dozwolonych przez UE nie chcą wytwarzać. Zmianę przepisów proponuje grupa ekspertów w czasopiśmie „Nature Biotechnology”.
Międzynarodowa grupa ekspertów biotechnologów i prawników – w tym szef Komitetu Biotechnologii PAN prof. Tomasz Twardowski – w czasopiśmie „Nature Biotechnology” proponuje zmiany unijnej dyrektywy dotyczącej roślin genetycznie zmodyfikowanych. Eksperci, jeśli chodzi o uprawę roślin GM, proponują wprowadzenie zasady opt-in zamiast dotychczasowej opt-out. Ich zdaniem takie zmiany w przepisach w pewnym stopniu odpolityczniłyby w UE proces dopuszczania roślin GM do użytku.
W obu przypadkach mowa o dopuszczeniu w poszczególnych krajach UE roślin GM, których bezpieczeństwo zostało już naukowo potwierdzone i zatwierdzone przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA).
Obecnie, nawet jeśli na poziomie Unii Europejskiej zezwoli się na hodowlę danego gatunku GMO, każdy z krajów członkowskich może się z tego zezwolenia „wypisać”. Tak więc dyrektywa opt-out pozwala krajom członkowskim ograniczyć lub zakazać uprawy roślin GM, jeśli istnieją do tego „przekonujące podstawy”, związane m.in. z polityką środowiskową lub rolną, czynnikami socjoekonomicznymi, zagospodarowaniem terenu, czy chęcią „unikania obecności GMO w innych produktach”.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Z tej możliwości opt-out – jak informuje w rozmowie z PAP prof. Tomasz Twardowski – skorzystało 19 z 27 krajów UE, w tym Polska. „Kraje te uznały, że ze względu na opinię społeczną – bo akurat to jest tutaj podstawowe kryterium – decydują, że dany kraj będzie strefą wolną od GMO. To znaczy, że na ich terenie nie jest realizowana produkcja, przetwarzanie GMO” – mówi prof. Twardowski.
Tymczasem eksperci proponują odwrotne postawienie sprawy w dyrektywie. Ich zdaniem – jeśli EFSA zatwierdzi bezpieczeństwo danej rośliny GM – kraje powinny mieć możliwość zgłoszenia chęci uprawy danej rośliny GM na swoim terenie. Nie byłaby do tego konieczna wcześniejsza centralna decyzja Komisji Europejskiej.
„Nasza propozycja zapewniłaby bardziej przewidywalną sytuację rolnikom i rynkowi” – skomentował Dennis Eriksson, główny autor publikacji. I dodał, że dzięki temu kraje, które by tego chciały, miałyby łatwiejszą drogę do uprawy roślin GM. A rośliny GM – jak wymienia Eriksson – mogą np. pozwolić na ograniczenie stosowania pestycydów, ułatwienie produkcji żywności bezglutenowej czy też poprawienie właściwości odżywczych i zdrowotnych jedzenia.
Autorzy publikacji podkreślają jednak, że procedura oceny ryzyka związanego z uprawami roślin GM powinna pozostać wspólna – taka, jak jest obecnie. Odpowiedzialny za to powinien być więc nadal Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności.
Prof. Twardowski wyjaśnia, że dotąd UE zezwoliła na stosowanie tylko dwóch roślin GM: kukurydzy MON 810 i ziemniaka Amflora. Kukurydza ta produkowana jest w pięciu krajach UE (Hiszpania, Portugalia, Rumunia, Czechy i Słowacja). Natomiast, jak dodał prof. Twardowski, ziemniak Amflora nie jest w UE uprawiany, bo producent wycofał się z produktem z tutejszego rynku.
Przewodniczący Komitetu Biotechnologii PAN zwraca uwagę, że zakazy uprawy GM w poszczególnych państwach wiążą się z niekonsekwencją. „To duży nonsens, bo UE sprowadza ponad 20 mln ton śruty sojowej GM, z tego Polska – aż 2 mln ton. Ta śruta sojowa jest stosowana jako pasza dla zwierząt, głównie dla kurczaków. Polska hodowla drobiu opiera się więc na importowanej śrucie sojowej GM” – mówi. Dodaje, że w Polsce ustawa zakazuje stosowania GM śruty sojowej, ale działanie tej ustawy zostało zawieszone do 1 stycznia 2019 r.