W najnowszym numerze „Newsweeka” ukazał się artykuł Renaty Grochal, która jak twierdzi chciała opisać reakcję Beaty Szydło po odwołaniu z funkcji premiera. Jednak gdy chciała porozmawiać z jej mężem w ich rodzinnym domu, napotkała na nieprzewidziane trudności. Jak przekonuje, mąż byłej premier miał… spuścić na nią psa.
W swoim tekście Renata Grochal twierdzi, że pojechała w rodzinne strony Beaty Szydło, aby porozmawiać z ludźmi z jej otoczenia. Chciała się dowiedzieć, jak była premier znosi zmianę na funkcji prezesa rady ministrów. Niektóre z napotkanych osób z nią rozmawiały, ale nie mąż byłej premier – Edward Szydło.
Dom Beaty i Edwarda Szydłów jest na końcu Przecieszyna. Jadę asfaltem, który gmina wylała tuż po tym, gdy Szydło została premierem. Ale Edward Szydło nie chce rozmawiać z „Newsweekiem”. Gdy uznaje, że jestem zbyt namolna i zadaję za dużo pytań, otwiera bramę i wypuszcza owczarka niemieckiego. Dalej chce pani wejść do domu? – pyta. – tak opisuje tę sytuację dziennikarka „Newsweeka”.
Szydło upokorzona?
Grochal jednak nie odpuszcza. Rozmawiała też z członkami Stowarzyszenia Gospodarczego Ziemi Oświęcimskiej, do którego należy również Edward Szydło. Zdaniem rozmówców dziennikarki „Newsweeka”, mąż byłej premier miał się żalić kolegom, że jego żona „została upokorzona”.
Czytaj także: Dziennikarka \"Newsweeka\" o szczuciu psem przez męża Beaty Szydło. Była premier odpowiada
Mówił, że najgorszy był ten cyrk. Rano całowali ją po rękach i wychwalali w Sejmie, a wieczorem została odwołana. – mówi jeden z rozmówców dziennikarki „Newsweeka”. Tygodnik jednak nie publikuje żadnych nazwisk i nie wiadomo, kim jest rozmówca.
Źródło: newsweek.pl
Fot.: Youtube/Radio Maryja