Rzecznik Praw Obywatelskich przedstawił wyniki kontroli przeprowadzonej w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie. Wzrosła liczba osób umieszczonych placówce. W ciągu ostatnich czterech lat nikomu nie udało się opuścić ośrodka, który powoli staje się przepełniony.
Od 2014 roku w Gostyninie funkcjonuje ośrodek dla osób szczególnie niebezpiecznych, którym skończyły się kary więzienia, a których wypuszczenie zagrażałoby społeczeństwu. W marcu 2018 roku w ośrodku zjawiła się komisja powołana przez Rzecznika Praw Obywatelskich. Efektem jej pracy jest dokument z kontroli opisujący to, co się dzieje na terenie Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie.
Z danych przedstawionych przez RPO wynika, że w na trzech oddziałach placówki przebywa w sumie 49 osób. W ich obsługę zaangażowanych jest aż 272 członków personelu,w tym: pięciu lekarzy, 11 psychologów, 32 pracowników administracji, 36 pielęgniarek, 58 sanitariuszy i salowych, pięciu sekretarzy medycznych, czterech pracowników socjalnych, 15 terapeutów zajęciowych, 99 pracowników ochrony i 7 pracowników gospodarczych oraz konserwatorów. Trzeba przyznać, że liczba jest imponująca. Na każdego z hospitalizowanych przypada ok. 6 pracowników.
Skargi osadzonych
Podczas kontroli przedstawiciele RPO rozmawiali z kilkudziesięcioma pacjentami ośrodka. W raporcie opisano ich uwagi. Osadzeni są niezadowoleni, że dostęp do internetu mają jedynie w tzw. infokiosku, a nie w swoich laptopach i telefonach komórkowych. Narzekają, że przysługuje im jedynie godzina spaceru dziennie, oraz że wysyłanie poczty jest za drogie (5 zł).
„Rozmówcy podnosili też, że zasady udzielania widzeń nie sprzyjają podtrzymywaniu kontaktu z osobami z zewnątrz. […] W trakcie widzenia pracownik ochrony każdorazowo przebywa w pokoju widzeń, nie pozwala się na kontakt fizyczny z osobami z zewnątrz” – czytamy w raporcie.
„Przebywający na świetlicy pracownicy mieli przełączać kanały, mimo że pacjenci oglądali w tym czasie swoje programy. Próba zwracania uwagi zazwyczaj kończyła się jej zignorowaniem. Pacjenci mieli więc żal, że personel w godzinach pracy ogląda telewizję kosztem pacjentów”.
Przez cztery lata żadna z osób nie opuściła ośrodka. Dlaczego? „Decyzje podejmuje Sąd Okręgowy w Płocku, który co sześć miesięcy wypowiada się w sprawie konkretnych osadzonych. W pięciu przypadkach mimo wniosku samego dyrektora ośrodka o zwolnienie pacjenta sąd go nie uwzględnia, powołuje swoich biegłych i wydaje decyzje odmowną” – tłumaczy Rz dr Ewa Dawidziuk, dyrektor do spraw wykonywania kar w biurze rpo