Wanda Traczyk-Stawska, uczestniczka Powstania Warszawskiego, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” skomentowała głośny spot z udziałem Mike’a Tysona. Oceniła go bardzo negatywnie.
Traczyk-Stawska nie bawiła się w dyplomację i nazwała spot z udziałem Tysona, który w przeszłości został skazany za gwałt, „skandalem”.
„To jest skandal! To rzecz, która nie mieści się w głowie. Podobnie jak te koszulki z Powstaniem Warszawskim. Zakłada je sobie taki, który później zatacza się lub chce bić innych za ojczyznę. Albo opaski. My zakładamy sobie opaski tylko na 1 sierpnia. Widok ludzi, którzy udają, że są nami, to obraza. Rozumiem, że 1 sierpnia chcą czcić naszą pamięć i wtedy zakładają koszulki dla nas i zachowują się przyzwoicie. Nie udawajcie powstańców, pomagajcie innym! Nie mogę patrzeć na tych, którzy nas udają, zakładają opaski i upijają się, grożąc innym” – powiedziała uczestniczka bohaterskiego zrywu z 1944 roku.
Czytaj także: Niezwykły życiorys kpt. Władysława Nawrockiego
Kobieta pytana była również o obchody „Godziny W”, który w centrum Warszawy płoną tysiące rac. Przyznała, że taka forma oddawania czci pomordowanym jej się nie podoba.
„Absolutnie nie! Dlaczego w rocznicę Powstania Warszawskiego straszy się innych?! Po co przypominać w taki sposób, racami, petardami, groźnymi okrzykami tragizm tego zrywu? Uczcijmy powstanie dobrą, przyjazną atmosferą wobec siebie nawzajem. Wie pan, co mnie wzrusza? Gdy kierowca potrafi zatrzymać autobus w deszczu, wyjść z niego, żeby pomóc mi i koleżance idącej o dwóch laskach i wprowadzić nas do tego autobusu. To jest dla mnie patriotyzm i troska o bliźniego” – oceniła.
Wanda Traczyk-Stawska to polska psycholog, działaczka podziemia niepodległościowego w czasie II wojny światowej, żołnierz Armii Krajowej, uczestniczka powstania warszawskiego, przewodnicząca Społecznego Komitetu ds. Cmentarza Powstańców Warszawy. Po kapitulacji powstania trafiła do niewoli niemieckiej. W 1947 wróciła do Polski. Ukończyła studia na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego i podjęła pracę w szkole dla dzieci specjalnej troski na Pradze.