Wśród działaczy i publicystów kojarzonych ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości wybuchła burza, wokół której zaczęły pojawiać się histeryczne komentarze i artykuły wymierzone w Ruch Narodowy. Powodem całego zamieszania jest jedna grafika jaka pojawiła się na profilu Młodzieży Wszechpolskiej zestawiająca wprowadzenie stanu wojennego z podpisaniem Traktatu Lizbońskiego przez Lecha Kaczyńskiego – oba wydarzenia łączą się z datą 13 grudnia.
Nie ulega wątpliwości, że lansowany kilka lat temu projekt konstytucji europejskiej miał być wielkim sukcesem eurofederalistów. Po odrzuceniu go w referendach we Francji i Holandii przystąpiono do swoistego obejścia decyzji obywateli obydwóch państw. Przygotowano tekst projektu „okrojonego z konstytucyjnych aspiracji”, ale zwierającego większość najważniejszych zapisów z tzw. konstytucji europejskiej. Został on podpisany na szczycie w Lizbonie 13 grudnia 2007 r. Znowu nie obyło się bez pewnych komplikacji. Swój sprzeciw w referendum wyrazili Irlandczycy, których głos przez rzekomych piewców demokracji i tolerancji spotkał się z pogardą, a cała procedura referendalna musiała zostać powtórzona. Zapewne gdyby mieszkańcy wyspy św. Patryka ponownie wyrazili swój sprzeciw zostaliby zmuszeni do powtarzania głosowań aż do skutku pozytywnego dla eurofederalistów. Ci jednocześnie wywierali bezprecedensowe naciski na eurosceptycznego prezydenta Czech Vaclava Klausa, który ostatecznie uległ i podpisał Traktat Lizboński. Podobnie zachował się Lech Kaczyński, który początkowo odwlekając decyzję, ostatecznie podpisał dokument ograniczający suwerenność Polski.
Powyższe fakty są powszechnie znane i nie podlegają dyskusji. Lech Kaczyński w imieniu wszystkich Polaków podpisał dokument niezgodny z polskim interesem narodowym co, w tym aspekcie, stawia go w jednym szeregu z ludźmi działającymi na szkodę narodu polskiego. Być może akurat zestawienie z krwawym dyktatorem Wojciechem Jaruzelskim jest nieco na wyrost, niemniej co roku przy okazji rocznicy wprowadzenia stanu wojennego powraca ono jak bumerang w licznych przemówieniach ulicznych i publicystyce. Można zastanawiać się więc dlaczego tak histeryczna reakcja środowisk PiS-owskich ma miejsce akurat w grudniu 2013 r.?
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Odpowiedź jest oczywiście banalna. Późna wiosna 2014 r. minie pod znakiem wyborów do Parlamentu Europejskiego. Prawo i Sprawiedliwość jako partia podająca się za konserwatywną i prawicową musi dbać o elektorat eurosceptyczny. Tym bardziej, że nastroje niechętne UE narastają na bazie kryzysu ekonomicznego, a po prawej stronie PiS-u pojawiają się nowe inicjatywy eurosceptyczne akcentujące swe stanowisko w tej sprawie o wiele mocniej niż partia Kaczyńskiego i dlatego stają się obiektem ataków. Środowisko PiS gardłujące o silnej Polsce w Europie jednocześnie jest odpowiedzialne za umniejszanie suwerenności, a w istocie osłabianie naszej Ojczyzny – bo tym właśnie było podpisanie Traktatu Lizbońskiego i apele Jarosława Kaczyńskiego o utworzenie wspólnej armii europejskiej. Nie dziwi więc fakt, że gdy niechęć do UE w społeczeństwie narasta PiS-owcy starają się odwrócić uwagę od istoty problemu dezawuując swoje działania sprzyjające budowie federalnego państwa europejskiego i wpadając jednocześnie w ślepą uliczkę eurofederalizmu. Podpisanie Traktatu Lizbońskiego będzie bowiem nieustannie wykorzystywanym argumentem obnażającym ich fałszywy krytycyzm w stosunku do UE. Próba czarowania eurosceptycznego elektoratu wiąże się z ostatnimi wypowiedziami posłanki Pawłowicz o „unijnej szmacie” czy twardej postawie posła Pięty. Jednocześnie przypuszcza się atak na oponentów wykorzystując nawet umieszczenie niefortunnej grafiki na portalu społecznościowym. Może zasmucać fakt, że do tego rodzaju polityki dołączył wielce zasłużony działacz Solidarności Andrzej Gwiazda, nie dziwią natomiast poszczekiwania szerzej nieznanego działacza młodzieżówki PiS, który na portalu wpolityce.pl przy użyciu chamskich argumentów ad personam atakuje liderów RN.
Fot. Archiwum Kancelarii Prezydenta RP/Wikimedia Commons