Paweł Hajduczek, to były polski piłkarz. W swojej karierze występował m.in. we Francji, Grecji oraz Ukrainie. Podczas pobytu w ostatnim z wymienionych państw reprezentował barwy Tawrji Symferopol, czyli klubu, który swoje mecze rozgrywał na Krymie. W rozmowie z serwisem Weszło.com Hajduczek opowiedział, jak zapamiętał to miejsce.
Paweł Hajduczek do Symferopola, miasta położonego na Półwyspie Krymskim, trafił w 2008 roku. Wcześniej reprezentował barwy greckiego klubu Olympiakos Wolos. W rozmowie z serwisem Weszło.com piłkarz przyznał jednak, że działacze Olympiakosu nie do końca wywiązywali się z zapisów umowy, w związku z czym musiał zdecydować się na opuszczenie słonecznej Grecji.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Polak, po wcześniejszym zaliczeniu testów sportowych, przeniósł się więc na Ukrainę, gdzie, jak opowiada, bardzo mu się spodobało.
Podczas rozmowy z portalem Weszło.com Hajduczek pytany był również o kwestie polityczne. Piłkarz opowiedział, jak zapamiętał Krym w czasie, gdy mieszkał na Półwyspie. Zawodnik przyznaje, że większość mieszkańców Krymu to Rosjanie.
„Powiem tak: wszyscy wiedzieli, że na Krymie mieszkają Rosjanie. To nie Ukraina. Można to tam po prostu odczuć, więcej flag rosyjskich niż ukraińskich. Więcej mówiących po rosyjsku niż ukraińsku” – powiedział piłkarz, który w Symferopolu spędził dwa lata.
Paweł Hajduczek: teściowi sklepikarka kazała mówić po rosyjsku
Hajduczek wspomina, że kiedyś przyjechał do niego teść, który postanowił wybrać się do jednego z lokalnych sklepów. Podczas rozmowy ze sklepikarką używał języka ukraińskiego, co – jak się później okazało – nie było najlepszym pomysłem. Kobieta oburzyła się bowiem i zapowiedziała, że jeżeli ten nie będzie mówił do niej po rosyjsku, to nie sprzeda mu żadnego towaru.
„Nawet mój teściu przyjechał kiedyś do mnie, wchodzi do sklepu, zaczyna mówić po ukraińsku. A sklepikarka do niego, że nie będzie obsługiwała, bo to jest Rosja i ma mówić po rosyjsku. Niesmaczna sytuacja, teść się kłócił, że jaki ona ma paszport, że czym płaci, rublami czy hrywnami, a kobitka zawołała braci…” – powiedział Paweł Hajduczek.
„Na Krymie zawsze było pełno Rosjan, ciągle czartery z Moskwy, stamtąd płynęły też pieniądze. Nie mówiąc o Sewastopolu i bazie okrętów… stuprocentowa Rosja” – dodał.
Co po aneksji?
Piłkarz pytany był również o to, jak przyjął informację o aneksji Krymu przez Rosję. Zawodnik przyznaje, że początkowo „trochę to nim wstrząsnęło”. Jego zdaniem mieszkańcy odebrali tę decyzją polityczną dwojako. Część z nich była bowiem zadowolona z faktu, iż Krym trafił w ręce Rosji.
„Niektórzy koledzy zainwestowali tam w nieruchomości. Ukraińskie numery telefonów przestały działać. Ale niektórzy byli bardzo zadowoleni. Rozmawiałem ze znajomymi ochroniarzami, dostali lepsze pensje, lepsze emerytury. Rozdawane były paszporty rosyjskie, choć traciłeś wtedy ukraiński. Niektórzy byli niezadowoleni, dla innych ziściło się to, czego pragnęli od dawna” – powiedział były gracz zespołu z Symferopola.
Cały wywiad z Pawłem Hajduczkiem znajdą państwo TUTAJ.
Biogram piłkarze dostępny jest W TYM MIEJSCU.