Oleksandra Tretyakova to 20-letnia Ukrainka mieszkająca od 10 lat w Polsce. Obecnie studiuje dziennikarstwo na UMK w Toruniu. Na Ukrainie nadal ma znajomych oraz rodzinę, którzy muszą zmagać się z zaistniałą sytuacją na co dzień.
Cezary Bronszkowski: Na Ukrainie panuje, nie bójmy się tego powiedzieć, rewolucja. Ludzie wychodzą na ulicę i walczą z milicją. Czy taka forma protestu coś zmieni?
Oleksandra Tretyakova: Ciężko powiedzieć. To nie jest tak, że ludzie wyjdą, zaczną krzyczeć i protestować i problem się rozwiąże. Ale to pokazuje, jak wielki jest bunt i niechęć do postanowień władzy, to pokazuje skalę opozycji. Zwłaszcza to, że ludzie ryzykują swoim zdrowiem, a niektórzy nawet życiem, bo, jak wiemy, było kilka ofiar śmiertelnych. To jest manifest. Dzięki temu opozycjoniści widzą, jak potrafią być silni, jak wielkie mają poparcie i to daje im nadzieję na to, że zdołają coś zmienić.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Sądzisz, że rewolucja przeciwko demokratycznie wybranej władzy jest dobrym sposobem na zmianę czegokolwiek? Nie lepiej poczekać do wyborów?
Myślę, że tu chodzi o zapał. Do wyborów ludzie by się uspokoili, mogliby poczuć zrezygnowanie i stracić chęć do walki. Wcale nie jest pewne, że zostałby wybrany ktoś, kto mógłby zdziałać coś w tej sprawie. A także gdyby nie rewolucja, to wcale niekoniecznie Kliczko zaangażowałby się w działania polityczne i partyjne, i pewnie nie zdecydowałby się na startowanie w wyborach prezydenckich. Więc, pomimo poniesionych wielkich strat uważam, że walka ma sens i wniosła wiele do sprawy.
Co jest głównym powodem wyjścia Ukraińców na ulicę? Bo nie chodzi przecież o oddalenie się od UE. Czy to była kropla, która przelała czarę?
Niekoniecznie nie chodzi. UE jest dla Ukrainy szansą na rozwój zarówno cywilizacyjny, jak i w zakresie kultury i edukacji. Ludzie nie chcą, by ich kraj stał w miejscu i był wciąż zacofany, bez żadnej szansy na postęp. Jednak nie chodzi tylko o to. Ukraina od zawsze była pod wpływem Rosji i dużej części społeczeństwa to nigdy nie odpowiadało. Wschód Ukrainy z pewnością chętnie by odbudował ZSRR, ale reszta kraju się sprzeciwia, uważa, że to niedopuszczalne, że w niektórych miejscach ludzie nawet nie znają ukraińskiego języka. Więc mogę się zgodzić z tym, że ostatnie wydarzenia były kroplą, która przelała czarę i pozbawiła społeczeństwo resztki cierpliwości. Naród czuje, że nie jest słuchany, że władzy nie interesują ich potrzeby, i trudno się temu dziwić, gdy prezydentem jest człowiek, sprzyjający interesom rosyjskim.
Myślisz, że realny jest scenariusz w którym Ukraina przestanie istnieć, a państwa ościenne dokonają jej rozbioru?
Nie sądzę. Jeżeli Ukraina przestanie istnieć jako państwo autonomiczne, to jedynie w przypadku, jeśli przyłączy się do Rosji, co się staje, niestety, coraz bardziej i bardziej prawdopodobne. Po Pomarańczowej Rewolucji naród nabrał nadziei na oddalenie się od wpływów rosyjskich, mając duże oczekiwania do wywalczonego wskutek jej prezydenta Juszczenki, jednak szybko się rozczarowali, gdy radykalne zmiany nie nastąpiły. Do tego stopnia, że w następnych wyborach prezydenckich wygrał Wiktor Janukowycz, którego poplecznicy dokonali sfałszowania wyników w roku 2004, o czym społeczeństwo zdało się zapomnieć.
Według wielu Ukraina stoi na rozdrożu. Ludzie muszą wybrać „mniejsze zło”, więc albo przyłączą się do Unii, albo będą w bliższych stosunkach z Rosją. Co byłoby lepsze dla niej lepsze?
Niezaprzeczalnie sojusz z UE. To wielka szansa dla Ukraińców, szansa na, jak już wspomniałam, rozwój, wydostanie się spod rosyjskiego wpływu i pozbycie się ciągłej obawy o odbudowanie ZSRR w jakiejś części. Problem w tym, że społeczeństwo jest wyraźnie podzielone i wciąż wiele osób, głównie na wschodzie kraju, jest zwolennikami komunizmu i bardzo chętnie połączyliby Rosję z Ukrainą tworząc jedną, wielką Rosję. Naród domaga się wyborów, i jedynym kandydatem, który zdołałby wyciągnąć państwo spod wpływów rosyjskich, jest Kliczko. Wszystko zależy od tego, czy zostanie wybrany, i czy nie zawiedzie swoich wyborców tak, jak wcześniej Juszczenko.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Rozmawiał Cezary Bronszkowski.
Źródło zdjęcia:commons.wikimedia.org