Wiele wskazuje na to, że pierwszy weekend nowego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich zapamiętamy jako zawody loteryjne i niebezpieczne. Skocznia w Wiśle była dobrze przygotowana, jednak nie udało się uniknąć zagrożenia dla zawodników.
Za nami pierwszy weekend nowego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich. W piątek zawodnicy mierzyli się w kwalifikacjach do niedzielnego konkursu indywidualnego. W sobotę odbyły się natomiast zawody drużynowe. Publiczność dopisała, organizatorzy też. Niestety, nie dopisała pogoda, ponieważ wiatr spowodował, że konkursy były bardzo loteryjne. Również sama skocznia sprawiała zawodnikom niemałe trudności.
Widać to było już w piątek gdy podczas kwalifikacji doszło do kilku upadków. Już po pierwszym dniu Maciej Kot mówił, że trenerzy radzili, by uważać na skoczni. „Rozmawialiśmy wcześniej z trenerami o podejściu do pierwszych skoków w Wiśle i usłyszeliśmy, żeby uważać. Najważniejsze było bezpieczeństwo, bo w piątek za brak telemarków nikt nas przecież nie będzie rozliczał” – powiedział.
Czytaj także: Czekają nas białe święta? IMGW dementuje informacje o \"zimie trzydziestolecia\
Kulminacją był jednak upadek Piotra Żyły podczas niedzielnego konkursu indywidualnego. Polak po skoku w pierwszej serii przewrócił się i uderzył nartą w twarz. Żyła na chwilę stracił przytomność, po chwili jednak wściekły zszedł ze skoczni. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało.
Wisła jest również wpisana jako organizator inauguracyjnych zawodów w przyszłym roku. Czy ze względu na upadki istnieje możliwość, że się to zmieni? Emocje w tej sprawie tonuje delegat techniczny zawodów z ramienia FIS Sanddro Pertile. „Organizacja zawodów o tej porze roku wszędzie wiąże się z ryzykiem. Zawsze można zrobić coś lepiej, jednak Polacy uczynili wszystko co mogli, żeby te zawody przeprowadzić jak trzeba” – powiedział.
Czytaj także: Prezydent widział upadek Piotra Żyły. „Wszyscy się przestraszyliśmy”
Źr.: Przegląd Sportowy