Tak wygląda bezmyślność. Tak wygląda egoizm. Tak wygląda unicestwienie jednego z najcenniejszych przyrodniczo obszarów w Europie albo i na ziemi – napisała Agnieszka Zach, przewodniczka po Biebrzańskim Parku Narodowym. Z najnowszych szacunków wynika, że do tej pory pożar objął nawet 3 tys. hektarów parku.
Wszystko zaczęło się w niedzielę po południu. Około godziny 17:00 na północy parku, w okolicy wsi Polkowo zostały dostrzeżone pierwsze płomienie. Panująca susza sprawiła, że płomienie rozprzestrzeniały się w zastraszającym tempie, trawią kolejne hektary Biebrzańskiego Parku Narodowego. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że tereny te są trudno dostępne dla strażaków.
W czasie, kiedy wygaszane są jedne ogniska, w innych miejscach pojawiają się kolejne. Obecnie strażakom udało się uchronić przed pożarem rejony Dawidowizny, Wrocenia, a także Grzędy. W działania udział biorą strażacy z Państwowej Straży Pożarnej, Ochotniczej Straży Pożarnej, planuje się także zaangażowanie samolotów oraz żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej.
Jak doszło do pojawienia się ognia na terenie parku? Artur Wiatr z BPN sugeruje, że mógł zawinić człowiek. – Nie chcę wyrokować, ale prawdopodobną przyczyną wzniecenia ognia była nieostrożność ludzka. Jeśli to sprawa świadomego podpalenia: odwołuję się do sumień i rozsądku – mała iskra spowodowała ogromne spustoszenie – podkreślił w Polsat News.
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym: Dramatyczna relacja przewodniczki
Pożar terenów leśnych to dramat mieszkających tam zwierząt. Przewodniczka po parku Agnieszka Zach zamieściła w mediach społecznościowych wpis, w którym zwraca uwagę, jak wielkie spustoszenie sieje ogień.
„Tak wygląda bezmyślność….tak wygląda egoizm…tak wygląda unicestwienie jednego z najcenniejszych przyrodniczo obszarów w Europie albo i na ziemi…z każdym hektarem ginęły nowonarodzone łosie, sarny, jelenie i dziki…tak ginęły jaja, pisklęta…tak ginęły zwierzęta w obronie gniazd i młodych” – napisała we wtorek w nocy (pisownia oryginalna).
Przewodniczka zwróciła uwagę na postawę strażaków, którzy narażając życie walczą z żywiołem. „Wielki szacunek bo ponad dobę w ogniu często bez jedzenia i picia wstrzymywali rozszalały żywioł….i wielki szacunek dla Ludzi z Dolistowa, Wrocenia, Goniądza, kół gospodyń wiejskich czy agroturystyk, że dowozili posiłki i kawę czy herbatę wprost na linię ognia, by strażacy zregenerowali siły” – relacjonuje.
Źródło: Polsat News, Facebook, Radio Białystok