W państwach, w których przynajmniej do 2000 r. obowiązywały szczepienia BCG, w pierwszych 30 dniach epidemii pojawiało się mniej zakażeń i następowało mniej zgonów. Badacze zastrzegają jednak, by szczepionki na gruźlicę nie traktować jak cudownego środkach ochrony przeciwko COVID-19; liczą się bowiem również inne czynniki.
Autorzy nowej publikacji, która ukazała się na łamach „Science Advances”, przeanalizowali statystyczne dane na temat przypadków COVID-19 i zgonów, jakie w 135 krajach zanotowano w czasie pierwszych 30 dni pandemii.
Badacze wzięli też pod uwagę inne dane, takie jak dostępność testów, sposoby zgłaszania zakażeń, moment początku epidemii w danym kraju, dochody mieszkańców, średni wiek, zaludnienie czy cechy kulturowe.
Ostatecznie ustalili, że kraje, w których co najmniej do 2000 roku obowiązywały obligatoryjne szczepienia przeciwko gruźlicy (szczepionka BCG, Bacillus Calmette-Guérin), miały mniej zakażeń i zgonów z powodu infekcji koronawirusem.
Gdyby na przykład w USA obowiązywały takie szczepienia, to do 29 marca zmarłoby tylko 468 osób zamiast 2467 – wyliczyli naukowcy.
Sugerują oni, że powszechne szczepienia BCG mogą być skutecznym elementem strategii przeciwdziałania COVID-19. Zastrzegają zarazem, by szczepionki tej nie traktować jako cudownego środka przeciwko koronawirusowi. Znaleźli bowiem wyraźne różnice (dot. reakcji populacji na zakażenie) nawet pomiędzy tymi krajami, w których szczepionka obowiązywała. To zaś wskazuje to na znaczenie innych, dodatkowych czynników, które również należy zbadać.
W Polsce szczepionka BCG podawana jest noworodkom co najmniej po 24 godzin od urodzenia, przed wypisaniem ze szpitala. Jest ona obowiązkowa dla wszystkich mieszkających w Polsce dzieci, które przebywają na terenie kraju dłużej niż 3 miesiące. (PAP)
Sprawdzone informacje na temat pandemii koronawirusa dostępne na oficjalnej stronie rządowej: gov.pl