W Kamieniu Pomorskim (fot. rycina miasta z 1618), 15-tys. gminie na Pomorzu Zachodnim przez 4 lata od 1990 do 1994 r. rządziła prawica. Burmistrzem był Stefan Oleszczuk z Unii Polityki Realnej. Jest on zwolennikiem hasła: „Gmina jest bogata bogactwem obywateli, a nie budżetu”. Po przejęciu władzy zredukowano przede wszystkim liczbę urzędników w Urzędzie Gminy o ponad połowę (z 57 do 27). Zreorganizowano także pracę w ten sposób, że zlikwidowano różne wydziały, a określone prace były przydzielane konkretnym osobom, które odpowiadały za wykonanie zadań. Jednocześnie w związku ze zwiększeniem obowiązków, urzędnikom gminnym podniesiono pensje.
Gmina zaczęła wydawać pieniądze tylko na cele, które służyły wszystkim mieszkańcom: oczyszczalnia ścieków, kanalizacja, wodociągi, oświetlenie uliczne, linie energetyczne, drogi i chodniki, uzbrojenie terenu. Natomiast zaprzestano dotować „działaczy” sportowych, kulturalnych, wyjazdy i goszczenie różnych delegacji, opiekę społeczną, żłobki, przedszkola, ponieważ są to potrzeby natury prywatnej, indywidualnej, a tymczasem „budżet gminy – czyli pieniądze wszystkich podatników – ma służyć jak najszerszemu gronu tych podatników, a nie spełniać „duchowe” czy „intelektualne” zachcianki co poniektórych”. Dzięki tym oszczędnościom budżetowym gmina coraz więcej inwestowała w swoją infrastrukturę, która miała służyć ogółowi.
Zasadą działania radnych i zarządu była tzw. „gmina minimum”. Chciano, aby poza sferą wpływu gminnych urzędników i administracji pozostawiono jak najwięcej dziedzin życia, przede wszystkim gospodarczego. Wprowadzono zakaz działalności gospodarczej gminy, która według Oleszczuka jest zarezerwowana wyłącznie dla podmiotów prywatnych. Prowadzenie działalności gospodarczej przez gminę prowadzi do uzyskania pozycji monopolisty, co jest niekorzystne dla konsumentów. Odstąpiono również od wszelkiego koncesjonowania. Wszystko na co miała wpływ gmina było poddane wolności gospodarczej. Zminimalizowano wszelkie stawki podatków i opłat lokalnych, na tyle, na ile pozwalało prawo. Oleszczuk bowiem uważa, że każdy obywatel lepiej wie niż urzędnicy gminni, na co ma wydać swoje pieniądze. Odstąpiono od pobierania podatku od spadków i darowizn. Szczególnej ochronie w gminie podlegała własność prywatna. Stefan Oleszczuk twierdzi, że „budżet gminy powinien być jak najmniejszy, a pieniądze z niego powinny być wydawane jedynie na cele wspólne wszystkim obywatelom gminy”.
Nie ograniczano ilości punktów sprzedaży alkoholu, czy lokalizacji jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Oleszczuk ogłosił, że koncesję na handel alkoholem dostanie każdy, kto będzie chciał. Argumentował to tym, że na jakiej podstawie jeden przedsiębiorca ma dostać koncesję, a drugi nie? Ponadto dzięki temu nie można było posądzać burmistrza o łapówkarstwo. W gminach, gdzie istnieją arbitralne decyzje urzędników przyznawania koncesji na sprzedaż alkoholu (i jakichkolwiek inne), można władze gminy posądzić o korupcję. Skutkiem takiego działania upadły wszystkie „meliny”. Nie wzrosło spożycie alkoholu. Natomiast w gminie wzrosła kultura picia i bezpieczeństwo mieszkańców. Policja zamiast ściganiem „meliniarzy” mogła się zająć ważniejszymi zadaniami. Natomiast same koncesje wydawano na 50 lat, by przedsiębiorcy nie musieli co kilka lat prosić o ich przedłużenie, płacąc kolejne opłaty skarbowe. Ponadto gmina proponowała przedsiębiorcom wykupywanie lokali komunalnych, które użytkowali. Dzięki temu przedsiębiorcy mogli być pewni, że gmina nie podniesie im czynszów, a po drugie, nie obawiali się inwestować, ponieważ były to już ich prywatne nieruchomości.
Oleszczuk postanowił sprywatyzować mieszkania komunalne, ponieważ uważał, że niesprawiedliwe jest, by podatnicy dopłacali do utrzymania mieszkań niektórych uprzywilejowanych mieszkańców. Ponadto twierdził, że prywatni właściciele będą lepiej o nie dbali. Przygotowano prywatyzację tych mieszkań za średnio 10% ich wartości. Jak się okazało „po doświadczeniach nowych właścicieli w całości sprywatyzowanych budynków, średnio rzecz biorąc dotychczasowy czynsz, który w kołchozie pod nazwą PGM stanowił zaledwie 20 procent kosztów „prowadzenia” danego budynku – w tej chwili w prywatnych rękach w zupełności wystarcza na pełne koszty utrzymania!”
Oleszczuk radykalnie zredukował pomoc społeczną, uważając, iż podatnicy nie mają obowiązku płacić na ubogich, gdyż każdy kto chce może osobiście wspomóc prywatną organizację charytatywną lub bezpośrednio biednych. Ponadto twierdzi, że 90% pieniędzy przeznaczonych na pomoc społeczną jest marnotrawionych. Oprócz tego rozdawanie za darmo cudzych pieniędzy jest demoralizujące.
Szybko można było zauważyć pozytywne skutki rządów prawicy. Za kadencji Stefana Oleszczuka wybudowano w Kamieniu oczyszczalnię ścieków. Do tej pory nieczystości z całej gminy wpływały bezpośrednio do Morza Bałtyckiego. Prywatna firma, która wygrała przetarg wymieniła cały system oświetleniowy gminy, który wcześniej funkcjonował w 55%. Nowoczesny system spowodował kolejne oszczędności, ponieważ zmniejszyły się wydatki gminy na energię elektryczną. Wybudowano trzydzieści odcinków dróg i rozbudowano kanalizację. W 1993 roku na inwestycje gmina Kamień Pomorski przeznaczyła 55% swoich wydatków, podczas gdy średnio w Polsce współczynnik ten wyniósł 19,2%. Natomiast na wynagrodzenia dla urzędników wydano prawie połowę mniej niż średnio w kraju. Dzięki obniżeniu podatków gminnych dużo firm zaczęło wykazywać zyski. Gdyby zastosowano maksymalne stawki podatkowe wiele z nich by upadło, a pracownicy staliby się bezrobotnymi.
Tomasz Cukiernik