Agnieszka Holland nie jest zwolenniczką eliminowania rosyjskiej kultury z życia publicznego. W ocenie reżyserki, wartości artystyczne nie powinny być anulowane. Mówiła o tym w rozmowie z „Spiegel Online”.
Od momentu rosyjskiej inwazji na Ukrainę świat zachodni zmienił swój stosunek do Moskwy. Odzwierciedliło się to nie tylko w sankcjach nakładanych na prokremlowskich polityków, oligarchów i komentatorów, a także na całą Rosję.
W niektórych środowiskach pojawiły się pomysły, by pójść o krok dalej. Chodzi o postulat eliminacji rosyjskiej kultury np. z lektur szkolnych, czy z życia kulturalnego.
Wątek ten poruszyła Agnieszka Holland w rozmowie z „Spiegel Online”. Reżyserka zwraca uwagę, że u wielu rosyjskich autor „od Puszkina przez Dostojewskiego do nawet Sołżenicyna, odnajdziemy nacjonalistyczno-wielkorosyjski gen”.
– W kulturze rosyjskiej taka postawa jest znacznie częstsza niż postawa prozachodnia. Niewielu jest pisarzy, którzy są wolni od szowinizmu. Niemniej jednak kultura rosyjska jest wspaniała i należy do światowego dziedzictwa – zaznaczyła.
Holland przyznaje jednak, iż rozumie głosy ukraińskie nawołujące do eliminacji rosyjskiego pierwiastka ze światowej kultury. Rozumie, aczkolwiek ich nie popiera.
– Mogę zrozumieć, że obecnie wszystko, co rosyjskie, wydaje się tam groźne. Ale mimo to jestem przeciwna takiej kulturze anulowania – zaznacza.
Holland zwraca ponadto uwagę na nikłe zainteresowanie państw Zachodu rejonem Europy Środkowo-Wschodniej oraz niedostateczne wsłuchiwanie się w potrzeby tych państw. – Oczywiście, zawsze znajdą się zainteresowani politycy i intelektualiści. Jednak 80 procent tego, co słyszę o regionie, świadczy o braku zrozumienia. Jest to ignorancja pomieszana z zachodnią arogancją. Istnieje tam głęboko zakorzenione poczucie: my wiemy lepiej, potrafimy ocenić, jak powinni żyć i myśleć ludzie w Europie Wschodniej – powiedziała.