W ostatnim czasie w Odrze zaobserwowano śnięte ryby, co przyjęło już masową skalę. Nie ma wątpliwości, że doszło do skażenia. Ekohydrolog Sebastian Szklarek w rozmowie z radiem RMF FM podejrzewa, że ktoś zrobił to celowo.
Tony śniętych ryb odkryto w Odrze na wysokości województw dolnośląskiego i lubuskiego. Pojawiają się już pierwsze przypadki także w województwie zachodniopomorskim. Do tej pory w wodzie stwierdzono znacznie podwyższony poziom tlenu. Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska podejrzewa, że do wody przedostała się substancja o właściwościach silnie utleniających.
Szklarek w rozmowie z RMF FM powiedział, że jeśli to było chwilowe zanieczyszczenie w Odrze, to „stan chemiczny wody powinien w ciągu kilkunastu dni wrócić do tej sytuacji wcześniejszej przed zanieczyszczeniem”.
Jednak nie oznacza to, że sytuacja od razu wróci do normy. Przy takiej skali zjawiska, powrót do sytuacji sprzed zanieczyszczenia potrwa nawet kilka lat. „Jeżeli chodzi o populację ryb to może trochę potrwać. Po takim zanieczyszczeniu, gdzie padają nie tylko małe ryby, ale i duże osobniki, aby się to odtworzyło, potrzeba co najmniej tyle lat, ile żyły te ryby. To nie są organizmy, które w ciągu roku mają kilka pokoleń i ta populacja jest się w stanie odnowić. To jest jedno pokolenie w roku. Co najmniej parę lat musi minąć, żeby ilość tych ryb, które umarły, mogła się odtworzyć” – mówi ekspert.
Czytaj także: Pokazał, jak zdrożały produkty w Biedronce. I to w zaledwie kilka dni!
W ocenie naukowca wysoce prawdopodobne, że Odrę zanieczyszczono celowo. Mógł też nastąpić punktowy zrzut, który nie spełnia norm – uzupełnia ekohydrolog. „Wszystko zależy od charakteru zanieczyszczenia, które spowodowało tę sytuację. Jedna substancja może powodować np., że z osadu są uwalniane inne zanieczyszczenia” – zaznacza.
Źr. RMF FM