Badanie zanieczyszczenia wody rzecznej polega na eliminowaniu kolejnych przypuszczeń. Nie da się zbadać 300 chemicznych parametrów wody rzecznej na raz, dlatego na wyniki trzeba długo czekać – wyjaśnił w rozmowie z PAP dr Artur Magnuszewski, hydrolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
We wtorek minister klimatu i środowiska Anna Moskwa poinformowała, że w żadnej z dotychczas zbadanych próbek wody z Odry nie wykryto substancji toksycznych. Zaznaczyła, że wszystkie parametry wody pitnej są prawidłowe i stabilne.
Dr Artur Magnuszewski, który sam badał występowanie metali ciężkich w Wiśle, zwraca uwagę, że badanie toksycznych zanieczyszczeń wody w rzece to długi i skomplikowany proces, bo wariantów połączeń różnych czynników jest bardzo dużo.
„Inaczej bada się zanieczyszczenia ściekami komunalnymi, a inaczej przemysłowymi. Woda rzeczna zawiera przynajmniej 300 chemicznych parametrów. Nie da się badać wszystkiego na raz, dlatego eliminuje się kolejne przypuszczenia i na wyniki trzeba długo czekać” – powiedział Magnuszewski.
„Gdyby rzekę zatruły ścieki z budynków mieszkalnych, to do ich rozkładu potrzebny byłby tlen. W efekcie, zobaczylibyśmy spadek tlenu w rzece. Z dostępnych o Odrze danych wiemy, że jest w niej nadmiar tlenu. Ten z kolei powstaje w wyniku zakwitu planktonu – w tym także sinic. Fitoplankton najlepiej rozwija się w wodach stojących – pytanie gdzie mógł zakwitnąć, a następnie spłynąć” – zastanawia się naukowiec. I dodaje, że „do całej układanki” trzeba dodać silne zasolenie.
Magnuszewski zwraca uwagę, że zasolenie w Odrze nie jest zaskoczeniem, bo od lat wywołuje je obecność pobliskich kopalni. Z tego właśnie powodu we Wrocławiu nie wolno pobierać wody z Odry do miejskich wodociągów.
„W każdej rzece występuje zmienność gatunków, wzdłuż jej biegu. W dolnym biegu rzeki organizmy mają większą tolerancję na zasolenie i deficyty tlenu. W górnej części organizmy potrzebują dużo tlenu i muszą mieć dużą prędkość przepływu wody. Jeśli zrzut nastąpił w miejscu, gdzie ryby nie tolerują zasolenia w ogóle, to mogło wywołać taki katastrofalny efekt” – opisuje Magnuszewski. Dodaje, że na uwagę zasługuje fakt, że poniżej ujścia Warty nie mówi się już o katastrofie.
Ekspert podkreśla, że organizmy żywe są dobrym materiałem do badań zanieczyszczeń wody. Ale chcąc poznać stan bieżący, w pierwszej kolejności bada się bezkręgowce.
„Ryby są dobrym wskaźnikiem, ale dają uśredniony obraz, bo przemieszczają się w różne miejsca w całym cyklu życia. Chcąc poznać sytuację +tu i teraz+ bada się bezkręgowce – np. mięczaki, bo ich cykl życiowy jest krótki i odzwierciedla bieżącą sytuację” – wyjaśnia Magnuszewski.
Hydrolog nie wyklucza, że katastrofę ekologiczną na Odrze, mógł wywołać tzw. koktajl czynników. Czyli, że substancje chemiczne, występujące w wodzie i badane pojedynczo – nie wywołują niepokoju ekspertów, ale suma różnych substancji jest już zabójcza – tyle, że trudna do uchwycenia w badaniu. Dodatkowo wysoka temperatura powietrza i niski stan wód utrudniają proces samooczyszczania rzeki.
„To może być działanie synergiczne, w którym jeden czynnik napędza drugi czynnik. Dlatego musimy poczekać na kompleksowe badania, które uwzględnią bardzo dużo parametrów i powstanie jakiś szerszy obraz” – mówi Magnuszewski.
Ekspert odrzuca hipotezę, według której jakaś toksyczna warstwa, zalegająca latami na dnie, mogła zostać poruszona w wyniku wysokiej temperatury i niskiego stanu wody.
„Żeby poruszyć warstwy zakumulowanych osadów, potrzebna jest woda, która ma dużą prędkość. A teraz mamy tej wody bardzo mało” – argumentuje Magnuszewski.
Jego zdaniem również uwolnienie metali ciężkich pod wpływem fali upałów nie wchodzi w grę. „Nie wierzę w tę teorię, bo do uwolnienia metali ciężkich potrzebne są specyficzne warunki chemiczne związane z pH wody. W Polsce nie mamy problemu z kwaśnymi deszczami, a mamy za to sporo minerałów, które wiążą metale ciężkie” – mówi.
Pytany o pierwsze skojarzenia związane z najczęściej pojawiającą się informacją o silnym zasoleniu Odry przy jednoczesnej hipersaturacji (wysokiej zawartości tlenu w wodzie), nakreślił swoje hipotezy.
„Zasolenie wiązałbym ze zrzutem wody kopalnianej. W innych warunkach atmosferycznych taki zrzut przeszedłby niezauważony, bo rozcieńczyłby się z wodą. Natomiast teraz są niskie przepływy, jest bardzo mało wody – i efekt mógł być zupełnie inny. A hipersaturacja wymaga badań hydrobiologicznych. Trzeba zobaczyć, co się działo z fitoplanktonem. Czy był powiększony wskaźnik chlorofilu, który świadczy o dużym stężeniu fitoplanktonu i to on wytworzył dużo tlenu w wodzie” – mówi Magnuszewski.
Naukowiec zauważa, że fitoplankton karmi się biogenami – związkami fosforu i azotu. Te zaś są składnikami odżywczymi, którym w rozwoju pomaga wysoka temperatura.
„Źródłem biogenów może być oczyszczalnia ścieków. W wyniku awarii w oczyszczalni ścieków mogło dojść do zrzutu nieoczyszczonej wody. Ale to jest tylko przykład” – zaznacza Magnuszewski. I dodaje, że ważna jest skala zrzutu toksycznej substancji.
„Awaria oczyszczalni ścieków Czajka w Warszawie była dobrym przykładem. Wtedy przepływ ścieków był na poziomie 2,5-3 m sześciennych na sekundę, a rzeką płynęło 250 m3 wody na sekundę. Proporcje rozcieńczenia były na tyle dobre, że taki zrzut nie zabijał życia w rzece” – przypomniał Magnuszewski.
Pytany czy katastrofę ekologiczną na Odrze mógł wywołać jednorazowy zrzut toksycznej substancji, odpowiedział: „To mógł być jednorazowy zrzut – tylko pytanie, co to było. Zrzut kopalniany – solanka – jeśli trafi na okres niżówki (niskiego stanu wody – przyp. PAP) i brakuje wody do jej rozcieńczenia – to skala zniszczenia może być ogromna” – wyjaśnił.
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl, Autorka: Urszula Kaczorowska