Krew, która w nim płynęła, od początku kierowała go do życia duchowego. Obdarzony inteligencją i sprytem wszedł na ścieżkę, która zaprowadziła go do przybrania imienia Leon. Jednak zanim to nastąpiło, przeszedł przez trudne okoliczności, które go ukształtowały.
Nuncjatura w Belgii
Belgia to kraj, w którym dzisiaj z eutanazji mogą skorzystać nawet dzieci. Choć w czasach Leona XIII coś takiego było nie do pomyślenia, to sąsiad Francji już wtedy był bombardowany nowinkami. Ale wróćmy do Pecciego i jego przygód.
Po ustabilizowaniu Perugii Ojciec Święty, Grzegorz XVI, w 1843 roku postanowił osadzić przyszłego papieża na stanowisku nuncjusza Belgii. Był to kraj, który niedawno podczas rewolucji odzyskał niepodległość. W większości zamieszkiwali go poddani papieża. Natomiast na jego tronie zasiadał Leopold I, protestant. Jednak jego żona była katoliczką i miała na niego duży wpływ. Kraj Belgów był całkiem inny niż Włochy. Nowożytny – w pełnym tego słowa znaczeniu – i o wiele bardziej uprzemysłowiony niż Italia.
To właśnie podczas tej nuncjatury przyszły Leon XIII zetknie się z kwestią robotniczą. Z problemami i bolączkami warstwy pracującej. Wreszcie pozna hasła nowożytnej Europy i zrozumie, że prędzej czy później papiestwo będzie musiało się do nich odnieść. Według mnie to właśnie ta nuncjatura sprawiła, że pontyfikat Leona XIII był tak przełomowy dla Kościoła katolickiego.
Sam Joachim Pecci miał przed tą posługą wiele obaw. Nie władał językiem francuskim, ale był nauczony ciężko pracować, dlatego nadrobił zaległości w ciągu trzech tygodni. Uczył się nawet w podróży do kraju, w którym miał być nuncjuszem. Wątpliwości mógł budzić także wiek przyszłego „ambasadora” papieskiego – miał raptem 33 lata. Choć wiek to Chrystusowy, to jednak, jak na tak wysokiego dostojnika kościelnego, Pecci był młodzieniaszkiem. Mimo to nasz bohater odnalazł się tam i polubił Belgię.
Opuszczając stanowisko nuncjusza tamtego kraju pozostawił mocne wpływy kościoła wśród dworu królewskiego. Z pewnością wiele razy musiał się dobrze nagimnastykować, by utrzymać dobre relacje z każdym ze stronnictw. Belgowie według Pecciego byli narodem na wskroś katolickim. Jednak bombardowano ich zewsząd nowinkami nowożytnego świata. Na własne oczy zobaczył, jak katolicy działają w porozumieniu z liberałami.
Jednak z Włoch nadeszła wtedy smutna wiadomość. Otóż zmarł bp Perugii, który zajął miejsce po tym, gdy Pecci wyjechał do Belgii. Spowodowało to powrót naszego bohatera na dawne stanowisko. Jeszcze o tym nie wiedział, ale miał tam spędzić kolejne 32 lata. Gdy dotarł do słonecznej Italii, na łożu śmierci zastał Grzegorza XVI, który odszedł do Pana w roku 1846. W czasie pobytu w Watykanie, związanym z pogrzebem i wyborem nowego papieża, były nuncjusz Belgii natknął się na kardynała Mastia-Ferratiego. Prowadził z nim żarliwe dyskusje na temat przyszłości Kościoła katolickiego. Nie zawsze się zgadzali. Jak się później okazało, rozmówca Pecciego został wybrany na następcę św. Piotra i przyjął imię Pius (IX).
Długie lata w Perugii
Lata przypadające na okres urzędowania na stanowisku bp Perugii były dla Półwyspu Apenińskiego trudnym czasem. Nie z powodu Pecciego, a z przyczyny wstrząsających tamtą krainą ruchów rewolucyjnych. W 1846 roku nowy Ojciec Święty ogłosił wolność druku. Ustępstwa na rzecz rewolucjonistów stały się jednak przysłowiowym „palcem”, bo rewolucjoniści zażądali „całej ręki” i Pius IX musiał uciec do Neapolu. Rządy w Rzymie objął Mazzini. Jednak wkrótce został on pokonany przez Francuzów i papież powrócił na należne mu miejsce.
Okres urzędowania Pecciego na stanowisku biskupa, Perugii charakteryzował się dbaniem o wykształcenie duchownych oraz pomocą biednym. W 1859 roku otworzył akademię św. Tomasza z Akwinu. Tam odbywały się dysputy prowadzone według reguł ustanowionych przez Akwinatę. Akademia była jego oczkiem w głowie i osobiście jej doglądał.
Bliski mu był także lud, do którego starał się docierać przez rekolekcję. Choć miał on sprawować głównie duchową opiekę nad pasionymi duszyczkami to jednak, gdy głód dotknął jego krainę, stanął na wysokości zadania. Otóż wykorzystując swój przestronny pałac zrobił z niego przytułek dla biednych w okresie, gdy nędza dotknęła lud. Począł także tworzyć liczne schroniska.
Rewolucja stawała się silniejsza. Papiestwo utraciło Romanię i wybuchły walki o Perugię. W 1860 roku Piemont zajął Umbrię i miasto, w którym urzędował nasz bohater. Rządy rewolucjonistów stały się przekleństwem dla duchownych, których od tego czasu napadano, rabowano i bito. Mimo to Pecci nie opuścił swoich wiernych i trwał na posterunku z pastorałem. Wyjeżdżał z Perugii tylko wtedy, gdy wymagały tego sprawy administracyjne lub gdy musiał podratować swoje zdrowie.
Mimo wielu spraw na głowie Joachim Pecci znajdował czas na pisanie o tematach dotyczących dogmatów Kościoła. Wyjaśniał w nich prymat papieża, opisywał błędy religijne spotykane wśród ludu, który popełniał je raczej z braku wiedzy niż ze złego zamiaru. W swoich dziełach poruszał temat roli Kościoła i cywilizacji w XIX wieku. Warto na to zwrócić uwagę, gdyż te pisma będą bardzo blisko najważniejszego dzieła Leona, Rerum novarum. Jednak na opisanie tej encykliki i innych przyjdzie jeszcze pora.
Choć Pecci był już w poglądach ukształtowanym człowiekiem, to belgijska nuncjatura i bycie biskupem w Perugii na pewno wywarło na niego duży wpływ. Ogrom doświadczeń, pozytywnych i negatywnych, nie mógł pozostawić jego konstrukcji bez zmian. Jednak z perspektywy czasu widać, jak doskonale to wszystko prowadziło go do zostania papieżem.
Często możemy usłyszeć o konflikcie między Piusem IX a Joachimem Peccim i był on bardzo prawdopodobny. Jednak następna część tej bardzo krótkiej historii Leona XIII wykaże, jak wielkich ludzi na tron św. Piotra Rybaka wybierał Bóg. Dla dobra Kościoła nie kierowali się własnymi sympatiami, ale rzeczywistymi zaletami drugiego człowieka, który na odpowiednim stanowisku mógł zrobić wiele dobrego dla Wspólnoty katolickiej.
Artykuł opracowany na podstawie: Antoni Szlagowski, „Leon XIII”, Warszawa 2002.