Wielki plan Donalda Tuska zakończył się fiaskiem. Nie będzie wspólnej listy opozycji. Wiadomość sprowadziła falę krytyki na głowę Szymona Hołowni. Ostro zareagował zwłaszcza Tomasz Lis. Publicyście odpowiedział Adrian Zandberg.
Nie tak miała wyglądać współpraca opozycji. Plan Donalda Tuska był jasny – opozycja może pokonać Prawo i Sprawiedliwość, jeśli wystąpi w jednym bloku. Teraz politycy PO mówią wprost – to niemożliwe.
Obwiniany o klęskę planu Tuska jest Szymon Hołownia. Lidera ruchu Polska 2050 nazwano nawet „grabarzem wspólnej listy”. Sam Hołownia podsycił jeszcze awanturę swoim wpisem.
„Nie czujemy się częścią opozycji, za którą Jarosław Kaczyński będzie mógł dziękować Bogu. Jesteśmy opozycją, która będzie jego koszmarem i doprowadzi go do upadku. Zabierzemy Polskę Kaczyńskiemu i jego Rydzykom i zwrócimy ją Polkom i Polakom. Po to tutaj jesteśmy” – oświadczył.
Liderowi Polski 2050 odpowiedziała ostro Magdalena Filiks z Koalicji Obywatelskiej. „Wy się w ogole nie czujecie częścią opozycji – i to jest zasadniczy problem. A ten wpis oddaje w całości pana naturę. I gdyby to był jakis telewizyjny show to byłoby ekstra nawet. Ale nie jest niestety. Pan nawet udaje, że znalazł się w Sejmie i ma tam głos wyborców” – stwierdziła.
Ostro zareagował także Tomasz Lis. „Wszyscy medialni służalcy Kaczyńskiego i Morawieckiego dziś klaszczą Hołowni. Oczywiście to czysty przypadek” – napisał w jednym z wpisów.
Odpowiedział mu Adrian Zandberg. „Przestańcie, do jasnej cholery! To jest po prostu niesmaczne. Ostatnia rzecz, której teraz potrzeba opozycji, to agresja, chamstwo i wojna domowa na centroprawicy” – napisał. W jego ocenie „tego typu komentarze służą tylko i wyłącznie Prawu i Sprawiedliwości”.