Pomysł, który ocalił niezliczoną ilość alianckich żołnierzy i rozwścieczył Hitlera nie został wprawdzie zrealizowany z pomocą Agenta 007, ale i bez głównego bohatera akcja opływała w tajemniczy romans, wojnę szpiegów i udział postaci, bez których nawet agent Jej Królewskiej Mości nie mógłby sobie poradzić. Wprawdzie II Wojna Światowa nie zdążyła się jeszcze na dobre rozkręcić, ale brytyjski admirał John Godfrey wraz ze swoim asystentem, którym był nikt inny jak przyszły Ian Fleming, stworzyli już notatkę z pomysłami na wprowadzanie Niemców w błąd podczas działań wojennych. Wśród pięćdziesięciu jeden pomysłów znalazła się na przykład próba zdobycia dokumentacji morskiej Enigmy poprzez fałszywy niemiecki bombowiec, którego angielska załoga po rozbiciu się samolotu w Kanale La Manche, miała uprowadzić okręt próbujący uratować rozbitków. Znalazła się tam jeszcze inna propozycja, mająca na celu zakamuflowanie największego desantu w południowej Europie.
Podrzucić Hitlerowi trupa
Plan był prosty – chodziło o zrzucenie na wybrzeże trupa przebranego za lotnika z nieotwartym spadochronem i fałszywymi meldunkami w kieszeni. O tym pomyśle członkowie MI5 przypomnieli na początku 1943 roku, kiedy zastanawiano się jak odwrócić uwagę wojsk Osi od planowanego desantu na Sycylię. Wkrótce kierownikiem tych prac został komandor porucznik Ewen Montagu, wspomagany przez porucznika Charlesa Cholmondeley’a. Postanowili oni spuścić zmarłego żołnierza z pokładu łodzi podwodnej, najlepiej u wybrzeży Hiszpanii, neutralnej wprawdzie, ale sprzyjającej Niemcom – poza tym nad terytoriami okupowanymi bądź sojuszniczymi w stosunku do Niemiec loty odbywać się nie mogły. Kryptonim operacji brzmiał „Mincemeat” (mielonka), co stanowi doskonały przykład wojennego czarnego humoru. Poszukiwania trupa nie były łatwe – zmarłych było wprawdzie sporo, niełatwo było jednak znaleźć młodego mężczyznę, u którego przyczynę śmierci można umiejętnie zakamuflować, i którego zgon nastąpił stosunkowo niedawno. Wreszcie jednak znalazł się zmarły, który idealnie nadawał się do spełnienia swojej „roli”. Był to Glyndwr Michael, bezdomny Walijczyk, przypuszczalnie chory psychicznie, który krótko po przybyciu do Londynu prawdopodobnie popełnił samobójstwo spożywając trutkę na szczury. Osoby zaangażowane w operację mogły teraz zmyślić jego życiorys. Wkrótce Glyndwr Michael stał się majorem Willem Martinem, synem walijskiej rodziny z wyższej klasy średniej, z dobrym wykształceniem, lubiącym wizyty w nocnych klubach. Był zaręczony, jego wybranka nazywała się Pam, a w jej rolę wcieliła się jedna z agentek MI5. W ten sposób w kieszeniach majora znalazły się listy miłosne od narzeczonej, od ojca niezgadzającego się na ślub oraz przeróżne drobiazgi jak papierosy, wezwanie do uregulowania debetu w banku czy rachunek za pierścionek zaręczynowy. W teczce znalazł się prywatny list od generała Archibalda Nyqe’a do generała Alexandra przebywającego w Afryce Północnej, list polecający Martina, różne plany i fotografie. List do generała dotyczył oczywiście planu operacji „Husky”, w tej wersji opierającej się na potężnym uderzeniu aliantów na Grecję i Sardynię oraz pozorowanym ataku na Sycylię. Wkrótce projektowi pełnej aprobaty udzielili Churchill i Eisenhower. Można było przejść do działania.
Czy oni go nam nie podrzucili?
30 kwietnia 1943 roku hiszpański rybak wyłowił z morza ciało brytyjskiego żołnierza. Zanim to się jednak stało, pojawiło się jeszcze wiele problemów, na przykład doprowadzenie do tego żeby w trakcie „podróży” okrętem podwodnym ciało się nie rozłożyło. Sytuację rozwiązał Charles Fraser-Smith, główny dostawca gadżetów dla tajnych służb, wynalazca sznurówek z garotą, kompasu w guziku, a specjalnie dla operacji „Mincemeat” wynalazca kontenera do transportowania zwłok pod wodą. Wymiary, pozwalające na umieszczenie kontenera w luku torpedowym i usunięcie hermetycznie tlenu okazało się doskonałym pomysłem, a Fraser-Smith stał się pierwowzorem słynnego „Q”. Kontener z Willem Martinem został załadowany jako „instrumenty optyczne” na HMS „Seraph” i wkrótce popłynął w okolice Kadyksu. Znalezionemu trupowi przeprowadzono jedynie pobieżną sekcję zwłok, a aktówka trafiła w ręce władz hiszpańskich, które następnie miały zostać przekazane Brytyjczykom. Tymczasem załoga brytyjskiej ambasady w Madrycie usilnie starała się wywrzeć wrażenie, że jest zainteresowana jak najszybszym odzyskaniem dokumentów, ze względu na ich rzekome znaczenie. Znacząco pobudziło to do działania niemieckich szpiegów, którzy jednak mieli problemy z ich skopiowaniem, ponieważ leżały one w sejfie urzędnika darzącego hitlerowców szczerą niechęcią. Udało się to dopiero, kiedy listy trafiły do Madrytu dzięki profaszystowskiemu sekretarzowi służb bezpieczeństwa. Kopie błyskawicznie trafiły do Berlina. Niemiecki wydział operacyjny szybko połknął haczyki i wymyślił… własną operację pozoracyjną, której celem było rzekome wzmocnienie Sycylii, a w rzeczywistości przerzucenie wojsk na Sardynię i do Grecji. Kopie trafiły też do najważniejszego człowieka w Rzeszy – Adolfa Hitlera. Ten początkowo zareagował sceptycznie, zwracając się do jednego z generałów słowami „Panie Christian, czy ten trup to aby nie specjalnie przygotowany dla nas prezent?”, ale po otrzymaniu wszystkich raportów zareagował pozytywnie. 12 maja Brytyjczycy przechwycili meldunek radiowy gen. Alfreda Jodla, zalecającego natychmiastowe wzmocnienie Bałkanów i włoskiej wyspy. Jak się później okazało, jedyną osobą która nie uwierzyła w całą mistyfikację był… odpowiedzialny za niemiecką propagandę Joseph Goebbels, który swoje wątpliwości pozostawił jednak jedynie na kartach dziennika.
Bohater, który nie istniał
Sukces „Mincemeat” oznaczał dalsze operacje pozoracyjne. Zgromadzona we wschodniej części Morza Śródziemnego ogromna armia aliantów była w rzeczywistości armią kartonowych czołgów i samolotów oraz pustych namiotów. Jednocześnie uaktywnił się grecki Ruch Oporu, wysadzający tory kolejowe na terenie okupowanego kraju, co utwierdzało Niemców w przekonaniu, że ich przeciwnicy wylądują w okolicach Peloponezu. 10 lipca 1943 roku nastąpiła ogromna inwazja aliantów na Sycylię. O ile Mussolini od razu zrozumiał, że jest to właściwy cel operacji „Husky”, o tyle Niemcy wciąż wierzyli, że jest to operacja pozorowana. Sycylia została zajęta w ciągu miesiąca, po czym nastąpił atak na kontynentalne Włochy. Sukces aliantów był ogromny. Trudno jednak sobie wyobrazić, jak wielu żołnierzy przeżyło tylko dzięki temu, że kilka miesięcy wcześniej bezdomny Walijczyk połknął trutkę na szczury. Sam „major William Martin” został pochowany tego samego dnia, w którym przywódcy Niemiec połknęli haczyk, 2 maja. Włóczęga, którego nikt nie pamiętał, został pogrzebany ze wszystkimi wojskowymi honorami w hiszpańskiej Huelvie. Na jego grobie umieszczono inskrypcję „Słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę”. Jego tożsamość ujawniono dopiero w 1996 roku. Kilka lat później całą historię opisał Ben Macintyre w książce „Oszukać Hitlera. Największy podstęp w dziejach wywiadu”. Podstęp, przy którym blednie niejedna historia o Jamesie Bondzie.
~Karol Handzel
Obserwuj @HandzelK