Ministerstwo Gospodarki zachęca polskie firmy do zatrudniania większej liczby kobiet w radach nadzorczych. Urzędnicy proponują wprowadzenie parytetów, które mają obowiązywać w UE od 2020 r. Państwa członkowskie zobowiązały się, że w radach nadzorczych spółek publicznych będzie co najmniej 40 proc. kobiet. Obecnie w Polsce jest ich cztery razy mniej, przez co traci cała gospodarka – przekonują zwolennicy parytetów.
– Obiema rękami podpisuję się pod tym pomysłem, jako że sama uczestniczyłam swego czasu w tworzeniu takiej rządowej akcji zachęcającej kobiety, by były bardziej aktywne w życiu publicznym. Polki są niezwykle przedsiębiorcze – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Beata Stelmach, prezes zarządu General Electric w Polsce i krajach nadbałtyckich.
Czytaj także: Producent Pendolino podejrzewany o korupcję
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Kobiety stanowią zaledwie 10 proc. zatrudnionych w radach nadzorczych polskich firm – wynika z danych Komisji Europejskiej. Średnia dla 28 państw UE wynosi 17,6 proc., a celem Brukseli jest osiągniecie poziomu 40 proc. w 2020 r. Problem dostrzegło Ministerstwo Gospodarki, które stara się przekonać biznes do akceptacji parytetów.
Według zwolenników wprowadzania kwot i parytetów firmy dbające o większą różnorodność na stanowiskach kierowniczych (w tym odpowiedni udział kobiet) osiągają przeciętnie lepsze wyniki finansowe. Obok zapewnienia równowagi płci w ramach zarządzania różnorodnością, firma tworzy środowisko, które umożliwia zatrudnianie i rozwój pracowników z różnych grup wiekowych, o różnym pochodzeniu, odmiennej sytuacji rodzinnej itp. Oparte jest na założeniu, że większa różnorodność zwiększa efektywność działania i trafność podejmowania decyzji wewnątrz organizacji, ponieważ rośnie szansa uwzględnienia różnych punktów widzenia.
Zarządzanie różnorodnością nie jest jeszcze powszechną praktyką w polskich firmach. Jak wynika z Barometru Różnorodności za 2013 r. publikowanego przez PKPP „Lewiatan”, jedynie 21 proc. polskich przedsiębiorstw stosuje pewne rozwiązania z zakresu zarządzania różnorodnością w miejscu pracy. Częściej robią to duże firmy (28 proc.) niż te średniej wielkości (20 proc.). W przypadku 17 proc. ankietowanych podmiotów elementy strategii zarządzania różnorodnością były ujęte w kodeksie etyki lub w innych dokumentach strategicznych. Odrębny dokument będący strategią zarządzania różnorodnością ma zaledwie 2 proc. firm – wynika z badania PKPP „Lewiatan”.
Czytaj także: Powraca ukraińskie embargo na polską wieprzowinę
– Jeśli popatrzymy na zaangażowanie i udział kobiet w większych korporacjach na najwyższych stanowiskach, to jest ich zdecydowanie mniej i dominują mężczyźni. Z czegoś ten problem się bierze. I to nie dotyczy tylko Polski – uważa Stelmach.
Równa liczba kobiet i mężczyzn na stanowiskach kierowniczych to rzadkość w polskich firmach. Według Barometru Różnorodności, w 2013 r. było ich zaledwie 8 proc. W 82 proc. przebadanych przedsiębiorstw dominowali mężczyźni, a w co dziesiątym – kobiety. Jednocześnie zaledwie 7 proc. firm odpowiedziało, że prowadzi monitoring wynagrodzeń kobiet i mężczyzn. To samo zjawisko – choć w różnym natężeniu – występuje praktycznie we wszystkich krajach UE, dlatego Komisja Europejska zdecydowała się uregulować problem na poziomie wspólnotowym.
– W Unii Europejskiej powstała inicjatywa i za chwilę będziemy wdrażać w życie dyrektywę, która zachęca kraje członkowskie do tego, by zapraszano kobiety do rad nadzorczych spółek publicznych – mówi prezes General Electric w Polsce i krajach nadbałtyckich.
Według dyrektywy KE państwa członkowskie mają możliwość wyboru środków, dzięki którym będą egzekwować przestrzeganie kwoty 40 proc. Wśród możliwych sankcji wymienia się m.in. kary administracyjne, wykluczenie z przetargów publicznych czy pozbawienie pomocy publicznej.
Przyjęcie regulacji ws. kobiet w radach nadzorczych prywatnych spółek wywołało protesty kilku państw, m.in. Wielkiej Brytanii i Szwecji. Krytycy wskazują, że odgórne ustalanie parytetów nadmiernie ingeruje w wolność gospodarczą, w tym prawo własności i autonomię spółek. Część obaw dotyczyła także negatywnego wpływu tej regulacji na małe i średnie spółki, ale KE zdecydowała już, że dyrektywa nie obejmie spółek zatrudniających poniżej 250 osób lub osiągających dochód poniżej 50 mln euro.
– Inicjatywa Ministerstwa Gospodarki i szereg innych inicjatyw ze strony organizacji pozarządowych jest w tym samym nurcie, co debata publiczna w Unii Europejskiej, by zachęcić kobiety, ale jednocześnie wytłumaczyć mężczyznom, że to nic strasznego, jeżeli kobiet będzie więcej – ocenia Beata Stelmach.