Dla Józefa Franczaka ps. „Lalek” walka o wolność Polski nie skończyła się w 1945 r. Nie złożył broni i przez kolejne 18 lat brał czynny udział w likwidacji tzw. „utrwalaczy władzy ludowej”. Dziś obchodzimy 51 rocznicę jego śmierci – 21 października 1963 r. podczas wymiany ognia z grupą likwidacyjną ZOMO zginął ostatni żołnierz podziemia niepodległościowego.
Franczak urodził się 25 maja 1918 r. w Kozicach Górnych na Lubelszczyźnie w chłopskiej rodzinie. Miał pięcioro rodzeństwa. Jego rodzice prowadzili niewielkie gospodarstwo rolne. Ukończył 7 klas podstawówki w Piaskach po czym zgłosił się na ochotnika do Szkoły Podoficerskiej Żandarmerii w Grudziądzu. Następnie przeszedł do służby w Plutonie Żandarmerii w Równem na Wołyniu. Walkę o wolną Polskę rozpoczął w wieki 21 lat, biorąc udział w wojnie obronnej w 1939 r.
Po 17 września 1939 r. aresztowany został przez Sowietów. Udało mu się jednak po kilku dniach uciec z niewoli. W 1940 r. wstąpił do Związku Walki Zbrojnej, następnie Armii Krajowej, gdzie działał do 1944 r.. Od 1941 r. musiał się ukrywać ponieważ ktoś doniósł o jego konspiracyjnej działalności do Gestapo. W tym czasie pełnił funkcję dowódcy drużyny, a następnie dowódcy plutonu w III Rejonie Obwodu Lublin-Powiat ZWZ – AK, wtedy również uzyskał stopień sierżanta. Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski wcielony został do „ludowego” Wojska Polskiego, jednak będąc świadkiem wykonywania wyroków na żołnierzach AK – zdezerterował. Wkrótce NKWD rozpoczęło poszukiwania uciekiniera i w wyniku tego Józef Franczak przez kolejne 18 lat był zmuszony do nieustannego ukrywania się. Nie spędził jednak tego czasu w sposób bierny, rozpoczął aktywną działalność w polskim podziemiu stając się Żołnierzem Wyklętym.
Czytaj także: 50 lat temu zginął ostatni Żołnierz Wyklęty - Józef Franczak ps. Lalek
>> Czytaj także: Chcą zrobić film o ostatnim Żołnierzu Wyklętym
Początkowo zaszył się w Łodzi, następnie trafił do Sopotu gdzie podjął nawet pracę w Spółdzielni Marynarzy. Z niewiadomych przyczyn po jakimś czasie powrócił w rodzinne strony, na Lubelszczyznę. Tam skontaktował się z oddziałem WiN i jego dowódcą Antonim Kopaczewskim ps. Lew. 17 czerwca 1946 r. Franczak został aresztowany wraz z 9 osobami przez lubelski UB. Podczas transportu do Lublina więźniom udało się oswobodzić z więzów i rozbroić strażników. Wywiązała się krótka walka. W jej czasie śmierć poniosło czterech ubeków, a trzech zostało rannych. Wkrótce po tym zdarzeniu Lalkowi śmierć znów zajrzała w oczy, co wkrótce stało się jego chlebem powszednim. Podczas próby aresztowania we wsi Bojanice zastrzelił komendanta MO i towarzyszącego mu żołnierza.
W 1947 r. Józef dołączył do oddziału dowodzonego przez kpt. Zdzisława Brońskiego ps. Uskok. Nie skorzystał z amnestii z 22 lutego tego samego roku. Po reorganizacji oddziału został dowódcą jednego z patrolów oddziału Uskoka. Działa na pograniczu powiatów Lublin i Krasnystaw. Do jego zadań należało patrolowanie okolicy, zbieranie informacji o aresztowaniach wśród miejscowej ludności i operacjach przeprowadzanych przez miejscowe oddziały UB. Miał na celu również rozpracowywanie konfidentów oraz najgorliwszych funkcjonariuszy MO. Patrol Franczak liczył około 5 – 6 partyzantów, więc miał niewielki potencjał zbrojny, ograniczał się on do organizowania zasadzek na małe patrole milicji, bądź też wykonywania wyroków śmierci.
W maju 1948 r. patrol Franczaka odniósł dotkliwe straty. Jadąc furmanką wpadli w zasadzkę, dwóch partyzantów zginęło, kolejnych dwóch zostało rannych. Z potyczki bez szwanku wyszedł tylko dowódca – „Lalek”. 24 grudnia 1948 r., w Wigilię, w kolejną pułapkę wpadł sam Franczak. Został otoczony w sklepie w Wygnanowicach u swego współpracownika. W czasie walki postrzelił jednego z milicjantów, jednocześnie sam został trafiony w brzuch. Mimo to, udało mu się wyrwać z zasadzki. Przez kolejne kilka miesięcy regenerował siły. W tym czasie jego patrol de facto przestał istnieć. W maju 1949 rozbite został dowództwo oddziału pod który podlegał. Zginał kpt. Broński, jedynym ocalałym który nadal postanowił działać był inny dowódca patrolu – ppor. Kuchcewicz.
Przez kolejne lata Franczak ciągle się ukrywał, głównie w okolicach Piasków. Utrzymywał jednocześnie kontakt z Kuchcewiczem. 10 lutego 1953 r. wraz z nim i Zbigniewem Pielachem ps. „Felek” zorganizował akcję wywłaszczeniową Gminnej Kasy Oszczędnościowej w Piaskach. Przedsięwzięcie zakończyło się niepowodzeniem. W jej trakcie doszło do strzelaniny w czasie której śmiertelnie ranny został Kuchcewicz. Zginął również jeden milicjant, a kolejny został ranny.
Po tym incydencie Józef Franczak po raz kolejny powrócił do samotnego ukrywania się. Według danych SB „Lalkowi” pomagała siatka luźno powiązanych ze sobą osób, licząca około 200 członków. Za udzieleni mu pomocy, groziło kilka lat więzienia. Franczak w tym czasie przeprowadził samotnie kilka akcji wywłaszczeniowych, musiał w jakiś sposób się utrzymywać, a ukrywając się nie mógł efektywnie pracować. W czasie przypadkowego spotkania postrzelił milicjanta z Lublina. Nie skorzystał z kolejnej amnestii z 1956 r.
We wrześniu 1961 r. władze rozesłały list gończy za Franczakiem. Decyzję tę podjęto w ramach akcji rozpracowywania „Lalka” pod kryptonimem „Pożar”. Został on uznany ze bandytę, który zagrażał mieszkańcom pod lubelskich wsi. Oskarżony był o działalność terrorystyczną i rabunkową. Komuniści twierdzili, że zamordował 5 osób. Za jego schwytanie wyznaczono wysoką nagrodę.
Tak wyglądał jego rysopis, sporządzony przez funkcjonariuszy bezpieki :
Wzrost ok. 175 cm, ciemny blond, włosy szpakowate, lekko łysy. Czesze się do góry, oczy niebieskie, czoło wysokie, nos średni, lekko pochylony do przodu, twarz owalna, koścista, śniada. Uszy duże odstające, usta duże wypukłe. Posiada 5 zębów sztucznych, trzy srebrne w szczęce górnej, a dwa złote w szczęce dolnej. Głowa grubsza, typowo męska. Jest dobrze zbudowany, barczysty, pierś wysunięta do przodu, chód ciężki, stopy nóg są duże, lekko kuleje na prawą nogę po postrzale. Na prawym ręku pomiędzy palcami: kciukiem a wskazującym, posiada bliznę z postrzelenia. W wypadku osobistego kontaktu zachować ostrożność, ponieważ poszukiwany osobnik nosi broń krótką, dwa pistolety i trzy granaty.
UB w tym okresie znacząco nasiliło działania mające na celu ujęcie Franczaka. Starano się uzyskać konfidentów, którzy mieli kontakt z rodziną Franczaka i z jego pomocnikami. Liczono, że komuś uda się zdobyć informację na temat kryjówki „Lalka”. Ocenia się, że tylko w tej sprawie z komunistami współpracowało około 100 osób. W domach należących do krewnych Józefa instalowano podsłuch, podlegały one również rewizjom. Działania przedsięwzięte przez bezpiekę wkrótce przyniosły oczekiwane rezultaty. Udało im się pozyskać dwóch bliskich współpracowników Franczaka. Jednakże ci po krótkim czasie wyjawili Franczakowi swą rolę.
Na początku 1963 r. komunistom udało się zwerbować Stanisława Mazura, bratanka ojca Danuty Mazur, bliskiej współpracownicy Franczaka i jednocześnie jego ukochanej, miał z nią również syna. Początkowo twierdził, że nie zna Lalka, ale po półtoramiesięcznej inwigilacji zmienił zdanie, ponieważ milicja zdołała zgromadzić kompromitujące go informacje. Nadano mu pseudonim „Michał”.
Nowemu konfidentowi szybko udało się nawiązać kontakt z Franczakiem. Zorganizował z nim spotkanie, podczas którego ten miał być pojmany. Zawiodła jednak łączność i akcji przeszkodziły również trudne warunki terenowe. Niestety Mazur zdołał zapamiętać numer rejestracyjny i markę motoru Franczaka. Informacje te przekazał bezpiece, która dzięki temu szybko zlokalizowała miejsce pobytu partyzanta. Motor należał do Wacława Becia z Majdan Kozic Górnych.
21 października 1963 r. o godzinie 15:45 Franczak przebywał w stodole u wspomnianego wyżej Wacława. Gospodarstwo otoczone zostało przez łącznie 37 ludzi. Lalek spostrzegł co mu grozi, udając gospodarza próbował przejść przez obstawę. Niestety został rozpoznany przez jednego z funkcjonariuszy. Zdołał oddać kilka strzałów, jednym raniąc milicjanta, przebiegł około 300 metrów po czym został śmiertelnie ranny podczas wymiany ognia. Tak likwidację Lalka opisano w raporcie SB:
Okrążenia zabudowań dokonano z podjazdu przez grupę operacyjną ZOMO składającą się z 35 funkcjonariuszy doprowadzonych do meliny przez dwóch oficerów Służby Bezpieczeństwa. Z chwilą okrążenia zabudowań Franczak wyszedł ze stodoły, pozorując gospodarza rozważał możliwość wyjścia z obstawy, a gdy został wezwany do (nieczytelne) chwycił za broń – pistolet, z którego oddał kilka strzałów. W tej sytuacji grupa likwidacyjna ZOMO przystąpiła do likwidacji. Franczak mimo wzywania go do zdania się podjął obronę i wykorzystując słabe punkty obstawy pod osłoną zabudowań wycofał się około 300 m od meliny, gdzie podczas wymiany strzałów został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł.
W prosektorium Zakładu Medycyny Sądowej przeprowadzono sekcję zwłok, a następnie ciało złożono w bezimiennym grobie na lubelskim cmentarzu komunalnym. Dzięki pomocy pracownika cmentarza rodzina zdołała ustalić miejsce pochówku Józefa Franczaka. Dopiero w 1983 r., siostra „Lalka” Czesława Kasprzak uzyskała pozwolenia na pochowanie ciała w rodzinnym grobowcu. Okazało się, że zwłoki były pozbawione głowy…
W 2007 r. w Piaskach wzniesiono poświęcony mu pomnik, a 17 marca 2008 r. prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński nadał pośmiertnie Józefowi Franczakowi ps. Lalek Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
>> Czytaj także: Problemy z ulicą Józefa Franczaka w Lublinie
Stanisław Mazur, człowiek, który wydał ostatniego polskiego Żołnierza Wyklętego, do swej śmierci w 1996 r. prowadził spokojne życie. Jego współpraca z SB wyszła na jaw dopiero w 2005, dzięki pracy doktora Stanisława Poleszaka, historyka z lubelskiego oddziału IPN. Pan Poleszak twierdzi, iż do końca życia Franczak wierzył w wybuch światowego konfliktu dzięki któremu Polska wreszcie odzyska niepodległość.
Fot.: commons.wikimedia.org i Grafika Patriotyczna