Jeden z niegdyś najważniejszych zespołów metalowych świata, Sepultura, doczekał się wreszcie biografii. I dobrze, bo od wielu lat ta formacja niestety wyraźnie dołuje, a nowe płyty nie nawiązują jakością do nagrań z Maxem Cavalerą z połowy lat dziewięćdziesiątych. Książka pióra Jasona Korolenki będzie zatem doskonałym sposobem, aby przypomnieć metalowej braci o czasach świetności tej kultowej, brazylijskiej formacji.
Chociaż pozycji tej daleko jest do ideału. Będę miał niestety trochę zarzutów co do treści i samego autora. Po pierwsze, co razi w oczy, to mała objętość. Trzydzieści lat na scenach koncertowych całego świata, trzynaście albumów studyjnych, a książka ma raptem 260 stron, i to w dodatku w przekładzie na język polski? Trochę mało, powiem szczerze, szczególnie, że Brazylijską furię czyta się błyskawicznie, bo Korolenko ma całkiem lekki styl i szybko omawia kolejne okresy działalności grupy. To wszystko powoduje pewien niedosyt, szczególnie, że wiele tematów autor potraktował pobieżnie (odejście Maxa). Trochę szkoda.
Zasadniczo jednak, pierwsza część książki jest naprawdę bardzo dobrze napisana. Zajmująca jest lektura historii i genezy powstania Sepultury, szczególnie, że wtopione w to wszystko są trudne początki brazylijskiej sceny metalowej. W człowieku wzbiera autentyczny podziw, jak sobie uzmysławia, że pierwsze albumy, późniejszych twórców Roots, były wręcz nagrywane w warunkach partyzanckich, na pożyczonych gitarach, zasadniczo byle jak, ale zawsze z pasją charakterystyczną dla młodych muzyków. Słowa uznania należą się autorowi za nakreślenie historii Brazylii w XX wieku, co pozwala zrozumieć dlaczego w tych młodych ludziach nagromadziło się tyle złości i agresji, aby założyć zespół grający najbrutalniejszą, najszybszą muzykę w całej Brazylii.
Do momentu konfliktu na łonie grupy – w efekcie którego Max Cavalera opuścił grupę, aby założyć własny projekt Soulfly – wszystko, poza pewnymi zgrzytami, wydaje się w omawianej przeze mnie pozycji w jak najlepszym porządku. Niestety. Brazylijska furia to jednak oficjalna biografia i pomimo wątpliwego obiektywizmu w opisywaniu rozpadu grupy pod koniec 1996 roku, ciężko się oprzeć wrażeniu, że autor trzyma mimo wszystko czyjąć stronę, a konkretnie Andreasa Kissera, gitarzysty Sepultury, który do dzisiaj lideruje formacji.
Ale to, co się dzieje z narracją od momentu dołączenia nowego wokalisty, czyli Derricka Greena, to już lekka przesada. Pomijając zalatujący sztampą schemat opisu: płyta-trasa-płyta-trasa itp., to naprawdę może zadziwiać kompletny brak obiektywizmu, co do dorobku grupy po odejściu Maxa Cavalery, a potem, w 2006 roku, jego brata Igora. Fakty są takie, że Sepultura wyraźnie podupadła; przykładowo przyjeżdża na koncerty do Polski, grając w małych klubach jak warszawska Proxima czy katowicki MegaClub, więc daleko jej do wielkości z czasów Roots, kiedy wypełniała hale, a na festiwalach była jednym z headlinerów. Czytając książkę Korolenki, szczególnie te fragmenty opisujące bardzo średnie albumy z ostatnich lat, jak słabiutki A-lex z 2009 czy już trochę lepszy Kairos z 2011 roku, ma się wrażenie, że Sepultura to ciągle zespół z absolutnego topu. Na szczęście, autor skończył pisanie biografii przed wydaniem The Mediator Between Head and Hands Must Be the Heart; nie powstrzymał się jednak od przytoczenia pogłosek, że „to najwybitniejsze dzieło o lat”, i że „spokojnie je można zestawić z klasycznymi dziełami zespołu”. Nie można.
Ale takie fanowskie podejście ma też swoje plusy. Autor szczegółowo analizuje zawartość każdej płyty i moim zdaniem jest to doskonałe post scriptum do każdego krążka Brazylijczyków, szczególnie, że momentami omówienie kompozycji zawartych na płytach jest doprawdy wyczerpujące. Kawał świetniej roboty. Dla wydawnictwa In Rock szczególnie uznanie należy się za kolorową wkładkę ze zdjęciami wydrukowanymi na kredowym papierze i szczegółową dyskografię stworzoną przez dziennikarza Teraz Rock, Pawła Brzykcego.
Niektórzy po lekturze mogą stwierdzić, że jestem malkontentem. Owszem, może i tak. Pomimo wątpliwej wartości, uciekającej się do samego zestawienia faktów (pochlebnego) tej części historii Sepultury z Greenem na wokalu, to książkę Jasona Korolenki jako całość należy umiarkowanie pochwalić. Szczególnie za przedstawienie genezy, początków i czasów świetności formacji z Maxem Cavalerą na wokalu. Podobać się może analiza liryków i ukazanie inspiracji grupy dla kolejnych albumów. Podsumowując, liczyłem na więcej, otrzymałem trochę co innego, niż się spodziewałem, ale ogólnie jest pozytywnie, bo tak jak wspominałem we wstępie, Sepulturze należała się taka pozycja, bo to zespół mimo wszystko ważny dla historii metalu. A tym osobom, które nieustannie wielbią Sepulturę, i to niezależnie od układu personalnego, polecam z czystym sumieniem – nie powinni się czuć specjalnie zawiedzeni.
Foto: wydawnictwo In Rock.