Tomasz Siemoniak, minister-koordynator służb specjalnych, został zapytany o to, co spadło na dom w Wyrykach. Nie chciał odpowiedzieć wprost.
Dom w Wyrykach ucierpiał w momencie, gdy na terytorium Polski wleciały rosyjskie drony. Początkowo podawano, że spadł na niego właśnie statek bezzałogowy, jednak później zaczęły się pojawiać kolejne hipotezy.
Teraz zapytany o to został minister Tomasz Siemoniak. Jego odpowiedź nie była jednoznaczna, a on sam nie chciał powiedzieć wprost. – Działa prokuratura, działa żandarmeria, są tutaj pewne przypuszczenia, ale nie chcę wyprzedzać tego, co powiedzą śledczy, tego, co powie wojsko – powiedział Siemoniak na antenie rozgłośni radiowej Puls.
Dodał również, że „nie może o tym mówić” oraz, że w tej sprawie działa obecnie „wojsko i prokuratura”. – Jak mówię, są właściwe instytucje do tego, żeby taką wiedzę przekazać, to ma bardzo duże konsekwencje rozmaite, więc ja w takich sprawach jestem bardzo ostrożny – przyznał.
– W takich sprawach potrzeba pewnej powściągliwości informacyjnej i tak, myślę, że powinniśmy na przyszłość wyciągnąć wnioski z tej ubiegłotygodniowej lekcji i np. podawanie szybkie informacji gdzie co spadło, jak co wygląda, tych zdjęć, powinniśmy to bardzo starannie przemyśleć – dodał.