Wiceprzewodniczący Kongresu Nowej Prawicy – Przemysław Wipler, za pośrednictwem konta Facebook, odniósł się publicznie do spraw związanych z sytuacją wewnętrzną Kongresu Nowej Prawicy, a także zmiany na stanowisku przewodniczącego partią.
Przemysław Wipler:
W ostatnich miesiącach nie pisałem i nie mówiłem o sytuacji wewnątrz Kongresu Nowej Prawicy ani w mediach, ani na tym profilu. Z prostego powodu: uważałem, że szkodzi to naszej idei, naszemu środowisku, naszej formacji, a przede wszystkim szansom na szybkie i silne zmiany polityczne w Polsce, zwłaszcza po wyborach sejmowych na jesieni tego roku. Odwołanie Janusza Korwin-Mikke ze stanowiska prezesa KNP – tydzień po tym, gdy ogłosił on gotowość do kandydowania na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej – sprawiło, że uważam za wskazane zabrać głos w tych sprawach.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Czy się komuś to podoba, czy nie, współczesna polityka – tak w Polsce jak i na świecie – jest bardzo spersonalizowana. Ludzie głosują na jakąś partię, uosabiając jej program i idee z jej liderem – o ile ta partia reprezentuje oczywiście jakąkolwiek ideę. Szukają tej osoby na listach i dla niej głosują na tę partię. Wielu moich znajomych, członków mojej rodziny nie wie, jak nazywa się KNP. Wie, że jest to „ta partia Korwina” i że „jestem u Korwina”. To, że jest to „partia Korwina” ma wyraz w nazwie partii („Kongres Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikke”), opisie list wyborczy na kartach do głosowania, a dodatkowo miało także w szczególnej pozycji statutowej JKM jako prezesa i członka założyciela („sygnatariusza”) partii. KNP nie ma bez JKM, a JKM zakładając nową partię przejmuje nie 90% ale 100% popularności partii. Podobnie wygląda jego poparcie wśród członków nowo powstałej partii, która ma obecnie pięć razy więcej członków z pełnymi prawami członkowskimi niż rok temu, a na nabycie tych praw czeka dalsze kilka tysięcy osób.
Polacy potrzebują alternatywy dla obecnych partii, liderów, mediów, elit gospodarczych i politycznych. Potrzebujemy pilnej odpowiedzi programowej i zmian, które uzdrowią upadłe państwo polskie, będące głównie maszyną do grabienia Polaków, nie chroniącą naszych praw, często nie dającą nam szans na fundamentalną sprawiedliwość. Szukając alternatywy dla obecnego systemu politycznego Polacy pokazali w zeszłym roku, że liderem środowiska dającego nadzieję na zmiany jest Janusz Korwin-Mikke. On dostał jednocześnie mandat do bycia liderem zmian, jak i odpowiedzialność za skupienie wokół siebie ludzi chcących tych zmian, również tych spoza KNP. Na co dzień widzę, że Janusz Korwin-Mikke jest tego świadom i dlatego był i jest otwarty na takich ludzi jak ja, na mających wolnorynkowe poglądy członków i sympatyków Ruchu Narodowego oraz na wiele innych środowisk i organizacji społecznych walczących oddolnie o zmiany w Polsce. Ma szeroki horyzont, nie boi się że ktoś „zajmie jego miejsce” i ma bardzo silne podstawy by tak uważać.
Jestem przekonany, że do zmiany Prezesa KNP doszło z powodów prozaicznych i trywialnych. Grupa zasłużonych działaczy, którzy mają wpisaną w statut KNP uprzywilejowaną pozycję i dzięki temu większy wpływ na partię niż pozostałych kilka tysięcy jej członków razem wziętych, straciła możliwość narzucana swojej woli Prezesowi i przegłosowywania go. JKM, popierany w kluczowym ciele politycznym KNP (w Radzie Głównej) przez siedem osób wybranych przez walny zjazd wszystkich członków KNP (czyli Konwent), miał wpływ na to, kto buduje partię w regionach, i na to, kto i na jakich zasadach będzie kandydował do sejmu z list KNP, a także z kim i na jakich zasadach możemy zawierać sojusze polityczne, z kim po jesiennych wyborach budować koalicję zmieniającą Polskę i czy w ogóle to się wydarzy. Mając wsparcie dwóch wiceprezesów, czyli moje i Konrada Berkowicza, a także swobodę w powoływaniu i dowoływaniu Skarbnika i Sekretarza partii, a do tego możliwość zatrudnienia kilkunastu asystentów, naprawdę nie miał problemów ze znalezieniem kogoś, kto „odciąży go od licznych obowiązków”. Zmiana prezesa dokonała się po to, by zmieniła się grupa osób decydująca o kluczowych dla KNP sprawach. Wszelkie inne podawane publicznie powody są niepoważne i nieprawdziwe. Prezes będący w delikatnej sytuacji nie komentował tego, ale ja mogę. Jeden z przedstawicieli ekipy robiącej tę zmianę napisał publicznie, że „liczy na rychły powrót (JKM) na funkcję Prezesa po trudach kampanii (liczba mnoga) wyborczych”. Czyli… po wyborach do sejmu i po obsadzeniu list w tych wyborach politycznymi rentierami. Wtedy JKM będzie mógł sobie „poprezesować”…
Kluczowe działania, mające sprawić, że nasze środowisko polityczne i KNP będą szły do wyniku kilkunastoprocentowego, były z różnych powodów blokowane. Przede wszystkim część starych działaczy KNP, czyli partii chcącej bardzo konkurencyjnej gospodarki dla Polski, bała się konkurencji w partii. Działacze formacji mającej likwidować przywileje w państwie polskim nadużywali przywilejów wynikających ze statutu KNP. A szczególne uprawnienia, które miały chronić KNP przed wrogim przejęciem, zostały wykorzystane do tego, że ludzie mający śladowe poparcie i rozpoznawalność w ramach partii odwołali uwielbianego przez członków i sympatyków „Krula”, jak często nazywany jest w Internecie JKM. Co się działo konkretnie? W wielu miejscach nie przyjmowano deklaracji członkowskich, blokowano powstawanie oddziałów, kół. W całym kraju wyborach samorządowych odrzucano propozycje współpracy cennych środowisk i liderów w obawie, że zrobią świetny wynik i staną się kandydatami na „jedynkę” do sejmu zamiast dotychczasowego szefa struktur – maili w takich sprawach dostawałem setki. Z partii wyrzucono lub próbowano wyrzucić liderów struktur, które najszybciej się rozwijały (m.in. Śląsk, Warszawa). Do tego doszły problemy z pieniędzmi. Część działaczy po wyborach do Parlamentu Europejskiego dostała „nagrodę za zasługi”. Kilkadziesiąt osób zostało asystentami europosłów, biorąc pieniądze za coś, co dotychczas robili jako wolontariusze. Pieniądze te były i są relatywnie niewielkie, ale w wielu miejscach sposób podejmowania decyzji był bardzo uznaniowy i ich wpływ na działanie KNP był taki, jak wylanie żrącego kwasu na działającą maszynę. Zaczęła się psuć. Do tego blokowano bieżące działania i plany JKM, takie jak powołanie koła poselskiego czy przyjęcie do partii nowych środowisk, co miało pomóc przełamać bojkot medialny naszej formacji. Później należy dodać sparaliżowanie partii w wyniku kontestowania wyników wyborów partyjnych przez grupę członków-założycieli KNP mających kontrolę nad sądem partyjnym i mogących wyrzucać z partii jej członków. Kulminacyjnym momentem napięć było złożenie absurdalnego powiadomienia o rzekomym popełnieniu przestępstwa przez Janusza Korwin-Mikke i pierwsza nieudana próba odwołania JKM ze stanowiska prezesa, którą przeprowadzano… dwa tygodnie przed wyborami samorządowymi. Wszystkie słabości i problemy wyżej opisane musimy wyeliminować i musimy zrobić to szybko, by skupić się na tym co najważniejsze: na kampanii prezydencko-parlamentarnej, bo prawda jest taka, że to jest jedna kampania, przerwana dwoma miesiącami wakacji.
Działam społecznie i politycznie prawie 20 lat. Wiele widziałem. Politykę znam i – jak mi się wydaje – również rozumiem. Wbrew pozorom jest ona bardzo logiczna, a pewne problemy i wyzwania są powtarzalne. Wiele problemów, które nas spotkały, wynika z gigantycznego wzrostu naszego środowiska i naszych wielkich szans na sukces, a także z podążających za tymi szansami namiętności i słabości ludzkich. Napięcia mające miejsce w KNP wynikają z tego, że naprawdę jest o co walczyć. O prawdziwe i głębokie zmiany w Polsce. Dlatego jestem pełen podziwu dla wielu lokalnych liderów i działaczy Nowej Prawicy, widząc jak wielką pracę wykonali w zeszłym roku i jak wiele energii mają, by kontynuować dalej pracę na rzecz zmian w Polsce. I wiem, że chcą to robić u boku i na rzecz JKM. On jest gwarantem, że będziemy szli prosto i osiągniemy sukces. Dlatego musi mieć pełny wpływ na sposób, w jaki to będzie się działo i na kluczowe decyzje, które będą podejmowane w tym roku. Choć nie zawsze w 100% zgadzam się JKM, może on na mnie liczyć w 100%, jakichkolwiek decyzji politycznych nie podejmie. Wizja szerokiej formacji wolnościowej, dbającej o polski interes narodowy, konkurencyjność naszej gospodarki, wolności obywatelskie i fundamentalną sprawiedliwość, reformującej Polskę już od jesieni 2015 roku, jest mi bliska. W tym roku będę pracował nad przygotowaniem merytorycznego gabinetu cieni składającego się z ludzi gotowych przeprowadzać konkretne zmiany oraz zbudowaniem i przygotowaniem ekipy, która da Polsce doskonały klub parlamentarny. I będę to robił w ścisłej współpracy z Januszem Korwin-Mikke i pod jego przywództwem, do czego i Was zapraszam. Nikt inny niż on nie da rady tego pociągnąć. Wiem jakie ma plany i dlatego może na mnie liczyć w decyzjach organizacyjnych i politycznych, które podejmie w najbliższych tygodniach. Kampania prezydencka Janusza Korwin-Mikke, która mam nadzieję zaraz się zacznie, to szansa na rozbudowę bazy społecznej i politycznej naszego ruchu, na dotarcie do milionów Polaków z naszym programem i wizją zmian, a także na zgromadzenie energii, która wprowadzi nową siłę prawdziwych zmian do parlamentu. Z nim damy radę, dlatego proszę Was o pomoc i zaangażowanie.
Źr.: Facebook / Przemysław Wipler
Fot.: Rafał Staniszewski / wMeritum.pl