Pomimo ukraińskiego konfliktu i śmiesznych do rozmiarów absurdów „sankcji” wobec Rosji, handel i współpraca gospodarcza Francji oraz Niemiec z Rosją kwitnie, natomiast różniste embarga, i to ze strony Rosji oraz Ukrainy, dotykają najbardziej …Polskę. Odczuli już to nasi przedsiębiorcy i rolnicy. Mimo tego rządzący naszym nieszczęśliwym krajem oddaliby „ostatnią koszulę” Ukrainie. Twierdzę, że tak wielką nieodpowiedzialność polskich władz w polityce zagranicznej można porównać jedynie do sytuacji z przedednia II wojny światowej.
Porozumienie z Mińska pokazało wyraźnie jaką międzynarodową pozycję polityczną posiada przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Spotkali się tam bowiem Aleksander Łukaszenka – jako gospodarz, Włodzimierz Putin i Piotr Poroszenko – jako strony konfliktu oraz Aniela Merkel z Franciszkiem Hollandem – najwyraźniej jako przedstawiciele …Europy. A gdzie okrzyknięty „prezydentem” Zjednoczonej Europy Donald Tusk?! Jego niestety zabrakło.
Politycy różnie komentują mińską absencję byłego już (na całe szczęście) „najwybitniejszego” premiera Polski w jej dziejach. Różnice w opiniach różnią się oczywiście w zależności od reprezentowanej przez danego polityka opcji, jednakże nie ulega wątpliwości, że po prostu nikt go tam nie chciał, a jego rola faktycznie sprowadza się do jedynie reprezentowania Unii Europejskiej, ale pod warunkiem, że możni Wspólnoty, czyli kanclerz Niemiec i prezydent Francji, zażyczą sobie tego. Decyzyjność przewodniczącego Rady Europy jest więc dokładnie żadna, bowiem gdyby była znacząca „kierownictwo Europy” nie zgodziłoby się, aby na fotelu tym zasiadł Polak.
Zapewne też o nieobecności Tuska w Mińsku zdecydował sam Włodek Putin. Dzięki nieodpowiedzialnej i kompletnie irracjonalnej polityce zagranicznej naszych „wspaniałych” przywódców to właśnie Polska stała się wrogiem numer jeden Rosji. Pisze i mówi o tym większość rosyjskich mediów. Więc właśnie fakt, że Radą Europejską przewodzi (jak wspomniałem tylko formalnie, ale jednak) Polak, dodatkowo negatywnie wpływa na rozmowy „cara” Rosji z Europą.
Pomimo ukraińskiego konfliktu i śmiesznych do rozmiarów absurdów „sankcji” wobec Rosji, handel i współpraca gospodarcza Francji oraz Niemiec z Rosją kwitnie w najlepsze, natomiast różniste embarga, i to ze strony Rosji oraz Ukrainy, dotykają najbardziej …Polskę. Odczuli już to nasi przedsiębiorcy i rolnicy. Mimo tego rządzący naszym nieszczęśliwym krajem oddaliby „ostatnią koszulę” Ukrainie. Twierdzę, że tak wielką nieodpowiedzialność polskich władz w polityce zagranicznej można porównać jedynie do sytuacji z przedednia II wojny światowej.
„Odważni z odważnych są często kierowani przez podłych pomiędzy najpodlejszymi. Ciężko mówić o arogancji i błędach ich polityki, strasznych rzeziach i nieszczęściach, na które zostali skazani przez wariactwa swej polityki”
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
– to słowa Winstona Churchilla Polakach. Aktualność przytoczonej opinii przeraża, i to zarówno jeśli chodzi o „podłych pomiędzy najpodlejszymi” oraz o „wariactwa” dzisiejszej polityki zagranicznej.
Jak wspomniałem, opinie o aktywności (a raczej nieaktywności) Tuska w sprawie ukraińskiej są różne. Jedni twierdzą, że jego zaangażowanie powinno być większe, że nie powinien dopuścić do normalnych relacji między krajami Unii a Rosją („mędrzec” Jarosław Kalinowski), czy że w sprawie Ukrainy Tusk „chowa głowę w piasek” (Jarosław Gowin). Opinie te są bardziej uzależnione od pozycji politycznej wobec Tuska i PO, aniżeli od zdrowego rozsądku. Najtrafniej moim zdaniem sprawę skomentował Jerzy Wenderlich z SLD twierdząc między innymi, że „to Rosja nie chce dopuścić Tuska do rozmów w sprawie Ukrainy…”. Podejrzewam, w stopniu graniczącym z pewnością, że tak właśnie jest.
Prawda jest więc okrutna, pomimo istnienia tej NibyWspólnoty Europejskiej i mimo przewodniczenia Radzie Europejskiej przez Donalda Tuska, nikt nie traktuje Polski poważnie, a o losach Starego Kontynentu decydują możni i silni, czyli Niemcy, Francja i Rosja. Donald Tusk, tak więc mocno broniący się w 2010 roku przed odgrywaniem roli „pilnującego żyrandoli” w Belwederze stał się przewodniczącym „Nic Nie Mogę” Rady Europejskiej – jedynie może prestiż większy, a na pewno pensyjka i przyszła emerytura.
Kiedy to w końcu zrozumieją nasi „podli z najpodlejszych” i jak długo jeszcze Polacy skazani będą na „wariactwa” polskiej polityki? Znajdujemy się w roku podwójnych wyborów więc jest szansa, aby rządzili nami „odważni z odważnych”, ale przede wszystkim mądrzy z najmądrzejszych (chyba mam zbyt wygórowane życzenia). Wszystko więc w rękach wyborców i … (niestety!) Państwowej Komisji Wyborczej. Ale to już temat na odrębny felieton.
Foto: Wikimedia Commons