Artur Dziambor poinformował za pośrednictwem Facebooka o rezygnacji z członkostwa w Kongresie Nowej Prawicy. W rozmowie z portalem wMeritum.pl ujawnia, co było przyczyną jego decyzji oraz zdradza, czy dołączy do nowego ugrupowania Jarosława Gowina.
Artur Dziambor pełnił funkcję wiceprezesa Kongresu Nowej Prawicy, następnie członka Rady Głównej i prezesa oddziału gdyńsko-słupskiego. 29 października poinformował o rezygnacji z pełnionych przez siebie funkcji we władzach centralnych oraz lokalnych partii.
Przed chwilą przesłałem członkom władz Kongresu Nowej Prawicy moją rezygnację z członkostwa w partii. Oświadczenie z powodami rezygnacji opublikuję na moich profilach w ciągu najbliższych kilku dni. Kongresowi życzę dalszych sukcesów w walce o wolność, własność i sprawiedliwość, a sam od dziś pozwolę sobie na odrobinę Wolności jako bezpartyjny – napisał na Facebooku.
Czytaj także: Artur Dziambor dołączył do partii Wolność. \"Wracam tam, gdzie moje miejsce!\
Dziambor opublikował również krótkie oświadczenie, w którym tłumaczy, co wpłynęło na podjęcie przez niego decyzji o opuszczeniu partii.
Pamiętacie rok 2011? Kongres Nowej Prawicy miał w sondażach czasem 0,5%, czasem 1%, a czasem nie było go na liście. Partia nie zdołała zebrać podpisów, aby zarejestrować listy kandydatów w całej Polsce. Zapisałem się miesiąc przed tą chwilową porażką, widziałem jak środowisko się buduje. Przy mnie powstawały koła, oddziały, zapisywali się masowo nowi członkowie, dochodzili nowi sympatycy. To było coś pięknego!
Tuż po nieudanych dla KNP wyborach dostałem propozycję wejścia do zarządu partii. Propozycję przyjąłem, zakładając, że jako PRowiec, będę w stanie pomóc w popularyzacji partii w sieci i w mediach tradycyjnych. Cel został osiągnięty – w 2014 roku Kongres Nowej Prawicy odniósł historyczny wielki sukces, poparcie ponad 7% i czterech europosłów. Nie mogło być lepiej – szliśmy dzielnie razem po zwycięstwo i szykowaliśmy się do udziału w rządzeniu Polską po wyborach w 2015 roku. Jak mówiłem posłowi Zalewskiemu, że tej siły już nie powstrzymają, w głowie miałem rosnące sondaże i rozwijające się każdego dnia struktury.
Niestety, chwilę po wielkim sukcesie doszło do rozłamu, w wyniku którego Janusz Korwin-Mikke założył nową partię. Nie będę dziś wracał do powodów rozłamu. Wersji jest tyle ilu rozmówców. Wtedy dla mnie, sytuacja wyglądała tak, że nie mogłem pójść z Prezesem, musiałem zostać w KNP. W tamtym czasie robiłem wszystko, aby do rozłamu nie doszło, a gdy się wydarzył, musiałem odpowiedzialnie wziąć na siebie próbę ratowania tego co zostało.
Wydarzenia po rozłamie, a właściwie po kampanii prezydenckiej Jacka Wilka – czas gdy szykowaliśmy się do wyborów parlamentarnych, pokazał mi, że nie znałem intencji ludzi, którzy zdominowali ciała decyzyjne mojej byłej partii. W Kongresie Nowej Prawicy zostało dwóch europosłów – Michał Marusik, który był prezesem partii po odwołaniu JKMa i Stanisław Żółtek, który jest prezesem dziś. W normalnej organizacji, w normalnej partii, można pomyśleć, że europosłowie będą przy okazji budowniczymi, najbardziej zaangażowanymi w działalność przedstawicielami idei, że będą mieć chęci i ambicje aby ruch cokolwiek jeszcze osiągnął. Niestety, dwaj wymienieni wyżej panowie, w moich oczach nie mają z tym nic wspólnego.
Przez ostatni rok obserwowałem jak z Kongresu Nowej Prawicy nie zostało praktycznie nic. Partia straciła armię zniechęconych członków, straciła też bazę wyborców. Nie odbywają się spotkania ciał statutowych, nie ma większości oddziałów terenowych. Wszystko to nie wpływa w żaden sposób na osoby trzymające w partii władzę. Tak się nie da pracować.
Wiem doskonale, że reprezentowane przez nasze wolnościowe środowisko poglądy nie są najbardziej popularne dla tzw. masowego wyborcy. Dlatego działalność po tej stronie musi przynosić wiele radości i satysfakcji. Tych dwóch nie odczuwałem w KNP od 2015 roku, a to było dla mnie naturalnym paliwem w latach 2011-2014. Robiłem tyle ile mogłem, by ten tragiczny stan ratować, ale opór najbardziej decyzyjnych członków partii był za duży. Dziś panów europosłów widzę jako grabarzy Kongresu Nowej Prawicy. Smutne to, bo można było pójść zupełnie inną drogą. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że w środowisku KNP przyjdzie czas opamiętania i jeszcze się kiedyś spotkamy, w innym projekcie.
Dziambor poinformował również o swoich planach na przyszłość.
Moja przygoda z polityką się nie kończy. Moja przygoda z walką o Wolność tym bardziej. Będę wspierał wszystkie mądre działania środowisk wolnościowych. Będę robił wszystko by przed wyborami środowisko było silne, zjednoczone, aby tak jak w 2014 czuło wspólny cel, bo najważniejsze jest aby ruch mógł realnie wpływać na dobre zmiany w Polsce. Liczę, że będziecie ze mną w tej przygodzie
W rozmowie z portalem wMeritum.pl Artur Dziambor odniósł się również do insynuacji na temat rzekomego dołączenia do nowej partii Jarosława Gowina.
Wbrew temu o co posądzali mnie niektórzy komentujący moje odejście z KNP, nie zamierzam zapisać się do nowej partii Jarosława Gowina. Powód podstawowy jest oczywisty: to nie jest żadna nowa partia, tylko rozbudowa frakcji wolnościowej w socjalistycznym rządzie. Gdyby było tak, że w dniu powstania partia ogłosiła wyjście z rządu i samodzielną walkę o sukces wyborczy, można by było się zastanowić nad współpracą. Niestety, dziś postrzegam to tylko jako próbę rozbijania środowiska w imię zasady: Na prawo od PiS tylko ściana.
Źródło: Facebook.com/ArturEDziambor, inf. własna