Robert Bąkiewicz to aktywista, który stoi na czele grupy o nazwie Ruch Obrony Granic. Niedawno opowiedział o pewnej historii, do której doszło na terytorium Niemiec.
W środę w Sejmie odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu Ruch Obrony Granic. W jego trakcie Robert Bąkiewicz przedstawiał działanie swojego środowiska na polsko-niemieckiej granicy, w kontekście obecności nielegalnych migrantów.
Przy okazji aktywista opowiedział o historii, do której doszło na terenie Niemiec. – W Niemczech, na terenie niemieckim śpiewaliśmy „Rotę”, tak. Śpiewaliśmy „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”, naprawdę łzy stawały w oczach – powiedział.
Bąkiewicz dodał również, że on i jego towarzysze „widzieli, że nasz sąsiad nie jest naszym przyjacielem”. – A w tych relacjach jest raczej naszym wrogiem, który prowadzi z nami wojnę hybrydową – stwierdził. Wobec Niemiec Bąkiewicz użył też określenia „niemiecki agresor”.
Aktywista przyznał też, że obrońcy granic stawili się na miejscu, ponieważ prosili o to mieszkańcy przygranicznych miejscowości. – Zapomnieliśmy dzisiaj, chyba nikt nie wziął tej kosy postawionej na sztorc, ale naszym pomysłem była po prostu insurekcja, insurekcja ludowa, obudzenie ducha narodu, różnych warstw społecznych i tak się skończyło. Dzisiaj zwyciężamy, pokazujemy, że Donald Tusk musi wykonywać te decyzje czy podejmować te decyzje, które my jako Ruch Obrony Granic i inne środowiska na nim wymusiliśmy. To jest ogromne zwycięstwo – oznajmił.