Wszystko wskazuje na to, że spektakl ze zbiórką podpisów pod referendum dot. odwołania Prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, wkrótce zakończy się sukcesem zbierających. Bardzo dobrze, bo będzie to sygnał na przyszłość, dla innych niekompetentnych polityków. Wyjdzie na to, że mieszkańcy są w stanie znosić różne głupoty, ale gdzieś jednak stoi granica.
Dużo ważniejsze jednak, szczególnie biorąc pod uwagę nadchodzący sezon wyborów, są wypowiedzi najważniejszych polityków w kraju, które dziś odbiegają od tych, które słuchaliśmy podczas kampanii wyborczych w poprzednich latach.
W 2007 roku Platforma Obywatelska chciała wygrac z PiSem, a jej PRowcy doskonale wiedzieli, że kluczem do sukcesu jest frekwencja. PO była (i wciąż dla wielu jest) partią, która jest „cool” – partią, na którą głosują młodzi, wykształceni, inteligentni, modni, piękni, bogaci i w ogóle jacyś tacy lepsi od tych, którzy głosują na PiS. To dla nich zrobiono akcję „Zmień kraj. Idź na wybory”, która przekonywała, że każdy głos się liczy, sugerując przy okazji, że kraj trzeba w głosowaniu zmienić, a więc zagłosować nie na partię rządzącą. Dla ludzi w wieku 18-30 zrobiono akcję o wiele bardziej działającą na wyobraźnię – firmowaną twarzami celebrytów „Rusz dupę i idź głosować”. Obie były niby akcjami niezależnymi, a w rzeczywistości były akcjami w oczywisty sposób robiącymi wodę z mózgu niezdecydowanym lub mniej zainteresowanym wyborcom.
Czytaj także: Wybory parlamentarne 2015 [Relacja na żywo]
Trochę czasu minęło, PO powolutku traci wsparcie ze strony mediów głównego nurtu, zaczynają wychodzić jakieś drobne aferki, zaczyna kłuć w oczy ogromna niekompetencja. Ci, którzy do władzy dochodzili na fali ogromnego ruchu społeczeństwa, które nie mogło wytrzymać ich wstrętnych poprzedników, dziś nawołują aby nie iść na głosowanie.
Kilka cytatów:
Premier Donald Tusk:
„Liczę na to, że warszawiacy w swojej przewadze wyrażą wotum zaufania dla Hanny Gronkiewicz-Waltz, odmawiając udziału w referendum.”.
Prezydent Bronisław Komorowski:
„Chciałbym powściągnąć pokusę przenoszenia wojny partyjnej na poziom rządowy, realizowanej głównie przez odwoływanie prezydentów. Taki wentyl bezpieczeństwa musi być, ale nie może służyć walce politycznej.” Dodał też, że na referendum nie pójdzie.
Dziś jeszcze swoje trzy grosze dołożyła Prezydent Warszawy Hanna Gronkiwewicz – Waltz, mówiąc: „Ustawodawca, skoro powiedział, że konieczna jest pewna frekwencja, to znaczy, że dopuścił głosowanie przeciwko referendum. Dopuścił niechodzenie – dla mnie to jest oczywiste jako dla prawnika.” Po tych słowach, dodała jeszcze, na wypadek gdyby jacyś amatorzy zechcieli komentować: „Nieskromnie powiem – jako profesora!”
Nieskromność pani prezydent jest tylko zwyczajnym pokazem postawy władz PO wobec społeczeństwa. Nagroda „bezczela tygodnia”, należy się jednak Andrzejowi Halickiemu, który powiedział, że: „Podpisy pod wnioskiem o referendum były zbierane m.in. przy okazji wydarzeń kulturalnych lub sportowych, co powoduje, że należy podać w wątpliwość możliwość swobodnego i świadomego podjęcia decyzji przez mieszkańców podpisujących wniosek w takich okolicznościach” – czyli ludzie podpisujący, byli tak pijani, czy naćpani, że nie wiedzieli co podpisują, bo przecie na trzeźwo nikt by się pod wnioskiem o odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz nie podpisał. Ciekaw jestem jak duży odsetek zebranych podpisów został według pana posła osiągnięty tym nikczemnym podstępem.
Takich występów będzie teraz o wiele więcej. Upada partia władzy, której jedynym programem jest mieć władzę. Demokracja ich boli… i dobrze!