Przedstawiony przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego projekt reformy Otwartych Funduszy Emerytalnych przewiduje likwidację drugiego filara oszczędzania na emeryturę i zakłada przekazanie większości środków do pierwszego oraz trzeciego. Zdaniem Łukasza Bugaja z DM BOŚ jego realizacja w takiej formie byłaby korzystna dla rynku kapitałowego.
– W przypadku dalszych losów Otwartych Funduszy Emerytalnych wciąż jest wiele znaków zapytania i panuje dosyć istotna niepewność – wskazuje Łukasz Bugaj, analityk Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska (BOŚ). – Z drugiej strony, jeżeli zaprezentowane zarysy nowego rozwiązania będą rzeczywiście realizowane, to należy ocenić je pozytywnie.
Na początku ubiegłego miesiąca wicepremier Mateusz Morawiecki ogłosił wstępne zarysy projektu zmian systemu emerytalnego. Zapowiedział, że co prawda Otwarte Fundusze Emerytalne zostaną prawdopodobnie zlikwidowane, ale większość zarządzanych przez nie dzisiaj środków (przeszło 100 mld zł) trafi na nowe, indywidualne konta emerytalne, a reszta (35 mld zł) do Funduszu Rezerwy Demograficznej.
Czytaj także: Co czeka polską gospodarkę w 2018 roku? Prognozy Pracodawców RP
– Inwestorzy najbardziej obawiali się nacjonalizacji oraz przeniesienia zarządzania środkami do scentralizowanego podmiotu powiązanego ze Skarbem Państwa, co, wydaje się, nam już nie grozi – precyzuje Łukasz Bugaj. – Raczej nie będzie jednego, scentralizowanego podmiotu zarządzającego środkami. Owszem, drugi filar ma zniknąć, ale pieniądze prawdopodobnie zostaną rozdysponowane pomiędzy pierwszym i trzecim, co de facto oznacza prywatyzację. Jeśli faktycznie tak się stanie, to temat nacjonalizacji zostanie przecięty i nigdy już nie powinien wrócić. Bo co zostało sprywatyzowane, nie może ponownie trafić w zarząd państwa, przynajmniej w normalnych warunkach. To duży plus.
Zdaniem Łukasza Bugaja w sprawie OFE pojawiają się jednak wciąż sprzeczne opinie. Niektórzy eksperci są zdania, że Polski Fundusz Rozwoju (PFR), powołana na początku kwietnia br. jednostka mająca zarządzać środkami przyszłych emerytów, inwestując je między innymi w przyszłościowe, innowacyjne projekty, będzie mogła także dysponować pieniędzmi będącymi obecnie w gestii OFE.
– To nieprawda, ponieważ PFR ma zarządzać środkami zgromadzonymi w ramach planowanych dopiero nowych, pracowniczych planów kapitałowych, z którymi akurat wiąże się dość duża nadzieja – wyjaśnia Łukasz Bugaj. – One mają ruszyć w 2018 roku, na rynek kapitałowy projektowana reforma nie ma więc dzisiaj większego wpływu, ponieważ została odłożona w czasie. Natomiast nadzieja związana z pracowniczymi planami kapitałowymi polega na tym, że ma do nich płynąć kapitał, a w rezultacie powinny się pojawić dodatkowe oszczędności obywateli poza pierwszym filarem, czyli ZUS. Co prawda program będzie dobrowolny, tym niemniej zachęty mają stymulować chęć do uczestnictwa, więc można sądzić, że partycypacja będzie jednak szeroka, na co wskazują przykłady krajów zachodnich.
Plany kapitałowe miałyby zacząć działać od 1 stycznia 2018 r. W przypadku dużych firm pracownicze plany kapitałowe miałyby zacząć działać od początku 2018 r., średnich – od połowy 2018 r., a małych i mikrofirmach – od 1 stycznia 2019 r.
Projektowana przez Mateusza Morawieckiego reforma OFE nie byłaby pierwszą. Dwa i pół roku temu temu rząd poprzedniej koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego przeniósł ponad 150 mld zł do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Wcześniej, już od maja 2011 r., zredukował składkę przekazywaną przez pracodawców na konto zatrudnionych do tzw. drugiego filara z 7,3 do 2,3 proc. wynagrodzenia.
Według Łukasza Bugaja już te działania zapoczątkowały stopniową marginalizację warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. W ciągu ostatnich pięciu lat od maja 2011 roku najważniejszy indeks giełdowy WIG20 spadł z poziomu 2900 punktów w okolice 1750 (czyli o blisko 40 proc.). Co prawda, dwie trzecie spadku przypadło na okres po maju 2015 roku, co uważane jest za reakcję na zmianę władzy.
– Jeżeli spojrzymy na wykres głównego indeksu krajowego rynku kapitałowego, to wyraźnie widać na nim, że mniej więcej do 2011 roku kondycja krajowego parkietu była całkiem niezła, a potem zaczęła się psuć – potwierdza Łukasz Bugaj. – Działo się tak z tego względu na to, że ciągły strumień kapitału we wcześniejszych latach był stopniowo przerywany. Teraz jest nadzieja, że w 2018 roku kapitał na rynek znowu zacznie płynąć i wówczas czarny, niekorzystny okres mógłby zostać zakończony. To światełko w tunelu i nadzieja dla inwestorów, rzecz jasna, przy założeniu, że rzeczywiście plany zostaną zrealizowane i spełnią oczekiwania.
Każda inicjatywa zachęcająca do oszczędzania – zdaniem analityka DM BOŚ – jest godna pochwały, podobnie jak zapowiedziana obniżka podatku od zysków kapitałowych dla inwestycji długoterminowych. W przypadku tych dłuższych niż 12 miesięcy podatek Belki miałby spaść do 10 proc. z obecnych 19 procent.
– Polakom trzeba po prostu powiedzieć, że ich emerytury będą bardzo niskie, mniejsze niż obecnie – radzi Łukasz Bugaj. – Nikt na to oczywiście nie patrzy nominalnie, tylko według siły nabywczej. Ceny w ciągu najbliższych 20–30 lat prawdopodobnie mocno się zmienią. Jeżeli porównamy ostatnią wypłatę do emerytury, to może się okazać, że będzie można za nią kupić jedną trzecią tego co dzisiaj. Trzeba zatem z jednej strony samemu oszczędzać, z drugiej – popierać programy i zachęty stymulujące aktywność inwestycyjną.
Krajowy rynek kapitałowy – zdaniem Łukasza Bugaja – byłby naturalnym beneficjentem tego rodzaju zmian. Ale skłonienie Polaków do oszczędzania stanowiłoby korzyść nie tylko dla giełdy, lecz także całej gospodarki.
– Na szczęście ucichła negatywna retoryka wobec rynku kapitałowego, która bardzo mu szkodziła we wcześniejszym okresie –podsumowuje Łukasz Bugaj. – Na OFE można być złym, ale nie należy przekreślać całego rynku kapitałowego. Służy on bowiem wzrostowi gospodarczemu, bo dzięki niemu spółki mogą finansować inwestycji prorozwojowe przynoszące korzyści także pracownikom.