W szczycie lockdownu dzienna emisja dwutlenku węgla zmniejszyła się w skali globalnej o 17 proc. (spadła do poziomu ostatnio obserwowanego w 2006 r.), a w Polsce – o 23 proc. Jest jednak mało prawdopodobne, aby wpływ COVID-19 na emisje CO2 okazał się trwały – wynika z nowej analizy międzynarodowego zespołu naukowców.
Z badań opublikowanych w czasopiśmie „Nature Climate Change” wynika, że podczas szczytowego okresu lockdownu na początku kwietnia dzienna emisja dwutlenku węgla zmniejszyła się o 17 proc. – czyli 17 milionów ton w skali globalnej, w porównaniu ze średnimi dziennymi poziomami w podobnym okresie w 2019 r. Tym samym emisja ta spadła do poziomów ostatnio zaobserwowanych w 2006 r. Badania podsumowali w przesłanym PAP komunikacie przedstawiciele Global Strategic Communications Council – sieci, która zajmuje się komunikacją wyników badań dot. klimatu i energii.
Autorzy sprawdzili trzy potencjalne scenariusze wychodzenia z lockdownu i stwierdzili, że możemy być na dobrej drodze do obniżenia całkowitej emisji o 4-7 proc. do końca bieżącego roku.
Dla przypomnienia raport UNEP o tzw. luce emisyjnej (emisjach, które należy ściąć w porównaniu z aktualnym ich poziomem) mówi, że potrzebny jest spadek emisji gazów cieplarnianych o 2,7 proc. rocznie, aby utrzymać ocieplenie znacznie poniżej 2 stopni Celjusza, i 7,6 proc. rocznie, aby utrzymać się poniżej 1,5 stopnia Celsjusza.
Zdaniem autorów publikacji spadek emisji w tym roku nie będzie miał większego wpływu na zmiany klimatyczne, ponieważ jest on niezwykle mały w porównaniu ze skalą emisji do tej pory i redukcją emisji niezbędną do przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Autorzy przestrzegają, aby pospiesznie opracowywane pakiety bodźców gospodarczych nie doprowadziły do zwiększenia przyszłych emisji, poprzez opóźnianie instrumentów takich jak Nowy Zielony Ład lub osłabienie standardów emisyjnych.
Główna autorka publikacji prof. Corinne Le Quéré z Uniwersytetu Wschodniej Anglii powiedziała: „Izolacja doprowadziła do drastycznych zmian w zużyciu energii i emisji CO2. Te ekstremalne spadki prawdopodobnie będą jednak tymczasowe, ponieważ nie towarzyszą im strukturalne zmiany w systemach gospodarczych, transportowych czy energetycznych. Stopień, w jakim światowi przywódcy uwzględnią zmiany klimatyczne przy planowaniu swoich reakcji gospodarczych po COVID-19, będzie miał wpływ na globalne ścieżki emisji CO2 w nadchodzących dziesięcioleciach”.
Autorzy rekomendują, aby decydenci skupili się na polityce dotyczącej transportu i mobilności, ponieważ to właśnie te sektory przyczyniły się do około połowy spadku emisji w okresie ograniczeń.
Z badań wynika, że emisje pochodzące z transportu lądowego, takie jak podróże samochodem, stanowią 43 proc. spadku globalnych emisji w okresie największego zamknięcia (7 kwietnia). A dalsze 43 proc. spadku dziennych światowych emisji to emisje pochodzące łącznie z przemysłu i energetyki. Lotnictwo wprawdzie jest sektorem gospodarki poważnie dotkniętym skutkami zamknięcia, ale odpowiada jedynie za 3 proc. światowych emisji. Dlatego ten sektor odpowiada zaledwie za 10 proc. spadku emisji w czasie pandemii. Skutkiem ubocznym pandemii był jednak wzrost emisji CO2 z budynków mieszkalnych związany ze zdalną pracą. Był on jednak niewielki w stosunku do spadku emisji z innych sektorów.
Cytowany w informacji prasowej Marcin Popkiewicz z portalu Naukaoklimacie.pl komentuje badania: „Prognozuje się, że wraz z luzowaniem ograniczeń aktywność gospodarcza w zdecydowanej większości zostanie przywrócona, a finalny średnioroczny spadek emisji zamknie się poziomem 4-7 proc. To minimalny poziom, o jaki emisje powinny spadać co roku, żeby zrealizować cel ochrony klimatu uzgodniony w ramach Porozumienia Paryskiego. Pokazuje to, że przy obecnym sposobie funkcjonowania i zasilania gospodarki nawet bardzo radykalne działania związane z wymuszoną zmianą zachowań nie są wystarczające, a potrzebne są fundamentalne zmiany zarówno w zachowaniach ludzi, jak i w sposobie działania gospodarki i jej zasilania”.
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl