Kościół katolicki posiada pewne niezmienne prawdy, dogmaty i zasady. Chroni je i umacnia przez wyjaśnianie ich swoim wiernym w sposób stosowny do epoki. Jednak ta część Kościoła jest najbardziej narażona na ataki. Objawiają się one absurdalnym zarzutem, jakoby Wspólnota katolicka miałaby być przez swoje doktryny zamknięta. Przykro to mówić, ale też część rzymskich katolików wytacza takie same oskarżenie.
Nie jestem teologiem. Dlatego mój artykuł będzie pisany z punktu widzenia zwykłego, świeckiego, wiernego. Jednak staram się sobie przyswajać katolicką naukę i dlatego myślę, że to co napiszę będzie zgodne z Magisterium Kościoła.
Nie wiem jak Wy Drodzy Czytelnicy, ale ja nie wyobrażam sobie domu bez ścian, okien, drzwi i dachu. No dobrze, może gdzieś tam w głębokiej Afryce znajdują się takie domy, lecz my pozostańmy w kręgu naszej okolicy. Proszę sobie wyimaginować sytuację, w której Wasz dom, gdzie znajdują się Wasze najbliższe osoby, ulubione przedmioty, a nieraz i cały majątek jest otwarty 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Nie ma ścian i nie ma drzwi. Może do niego wejść, kto tylko chce. Nie macie mocy nad tym, jaki wpływ na rodzinę mają odwiedzający i co mogą z Waszego domu zabrać goście. Bo i nie sposób wszystkiego przypilnować. Łatwo przewidzieć finał takiej sytuacji. A mianowicie rozpad wspólnoty duchowo i materialnie. W najlepszym wypadku doprowadzenie do skraju wytrzymałości.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Otóż niektórzy właśnie taki Kościół katolicki chcieliby widzieć. Instytucje, do której może wejść każdy i mówić, co mu się podoba, zmieniać, dewastować, dodawać oraz zabierać. Jednym słowem czynić chaos. Dzięki dogmatom, z którymi nie ma kompromisu, twardej postawie wobec tych, którzy chcieli naginać zasady, katolicyzm przetrwał 2 tysiące lat. Doktryna to nie ściany domu zwanego Kościołem. To potężne mury, które chronią wiernych przed deprawacją. Jednak nie zamykają one Wspólnoty rzymskokatolickiej na świat. Budowle obronne poprzedzielane są dużą ilością bram. Każdy może przez nią wejść, jednak musi zaakceptować prawdy głoszone przez katolicyzm, i te które są dlań wygodne, i te które surowiej dotykają człowieka.
Ktoś powie, że przesadzam, bo nie chodzi tu o brak zasad, ale o mniej poważne ich traktowanie. Sytuacją wtedy wygląda podobnie z tą różnicą, że ściany, które posiada w takim wypadku Dom katolicki to nie będą wspomniane mury obronne, a najwyżej tekturowe przegrody. Bez trudu można się domyśleć ile burz i wichur mogą przetrwać.
Oczywiście pobłażliwe traktowanie prawd i dogmatów nie będzie skutkowało rozpadem Kościoła, jak to miałoby miejsce w przypadku wspomnianego wyżej domu bez ścian lub z tekturowymi przegrodami. Powodem tego jest Istota sprawująca opiekę nad Wspólnotą. Bóg z pewnością nie dopuści do zniszczenia Kościoła powszechnego. Jednak po co my, na ziemskim padole, mielibyśmy narażać katolicyzm na szkodę lub wystawiać Stwórcę na próbę?
Pomińmy mistycyzm i spójrzmy na instytucję Kościoła jak na zwykłą organizację. Każda z nich ma swój regulamin, statut. Od członków wymaga się respektowania zasad. Nieraz zrzeszenia mają naprawdę ekstremalne wymagania, co do przyjmowania nowych ludzi. I nikomu nie przyjdzie na myśl by powiedzieć, że organizacja jest zamknięta na świat. Dlaczego więc to właśnie katolikom odmawia się prawa do posiadania konkretnych zasad pod groźbą naklejenia łatki „zamknięty”?
Choć odpowiedź na pytanie w tytule padła już w tekście to w podsumowaniu powiem jeszcze raz: dogmaty nie zamykają Kościoła, one chronią.
Katolicyzm nie jest nowoczesny, nie jest też staroświecki, nie należy do tego świata i nie będzie ulegał jego wpływom. Jednak mamy świadomość, że Kościół pielgrzymujący znajduje się na Ziemi. Dlatego jest otwarty na każdego, który zbłądził i szuka pocieszenia. Jedyną „cenę” jaką trzeba zapłacić to akceptacja zasad. Dlaczego? Bo tylko te, przekazane nam przez Boga w Piśmie Świętym, ustanowione przez Wspólnotę katolicką, sprawdzone przez wieki reguły ochronią nas przed złem, które niszczy ludzką duszę.
fot. Wikimedia Commons