Reprezentacja Danii wygrała sobotni finał Drużynowego Pucharu Świata na torze w Bydgoszczy. Za ich plecami uplasowali się: Polacy, którzy byli o włos od tytułu, dalej Australijczycy oraz Brytyjczycy.
Na trybunach widać było sporo ludzi innych nacji. Zdecydowanie najwięcej oprócz polskich fanów, było kibiców Danii. Od samego startu było widać, że każda z drużyn przyjechała tu po najwyższy cel, przez co emocje sięgały zenitu. Z każdym kolejnym biegiem napięcie rosło, co dawało się we znaki wszystkim kibicom zgromadzonym na torze.
Czytaj także: Żużel: Kasprzak mistrzem Polski!
Początek zawodów rozpoczął się dość pechowo dla Duńczyków, gdyż już na pierwszym łuku pierwszego wyścigu upadek zaliczył Niels Kristian Iversen. Na szczęście dla nas w powtórce wyścig pewnie wygrał Jarosław Hampel. W kolejnych biegach sukces kapitana Orłów powtórzyli jego koledzy, dzięki czemu po pierwszej serii (4 wyścigi) punktacja wyglądała następująco:
1. Polska 12 pkt.
2. Dania 7 pkt.
3. Wielka Brytania 3 pkt.
4. Australia 2 pkt.
Jedyne na co fani mogli narzekać, to zbyt mała liczba mijanek, mimo że zawodnicy walczyli do końcowej kreski. Wkrótce się to jednak zmieniło.
W 6. biegu trener Kangurów postanowił wykorzystać „jokera” w sposób nietypowy, gdyż Chris Holder zastępował… samego siebie. Ta decyzja okazała się jednak strzałem w dziesiątkę, gdyż były mistrz świata pojechał na „szóstkę”. W następnym starciu doszło do kuriozalnej sytuacji. Peter Kildemand po pierwszym wirażu kompletnie się pogubił i nie wiedział, czy wyścig jest kontynuowany czy nie, przez co przyjechał on ostatni z ogromną stratą. W drugiej serii najlepiej prezentowali się Australijczycy, dzięki czemu wrócili oni do gry. Po ośmiu wyścigach sytuacja wyglądała następująco:
1. Polska 18 pkt.
2. Australia 14 pkt.
3. Dania 13 pkt.
4. Wielka Brytania 6 pkt.
Widać było, że nasi główni rywale umiejętnie ustawili sprzęt, przez co batalia o puchar Ove Fundina się wyrównała. W 10. biegu zarówno szkoleniowiec Skandynawów, jak i Wyspiarzy postanowili wprowadzić „jokera” którymi byli: Nicki Pedersen oraz Tai Woffinden. Ten pierwszy wykonał swoją pracę bez zarzutu, gdyż zwyciężył on inkasując dla drużyny 6 „oczek”, przez co ich strata do biało-czerwonych zmalała do dwóch punktów. Niestety Kildemand, a później jeszcze raz Pedersen w następnych gonitwach okazali się lepsi od naszych żużlowców,co spowodowało, że trzeciej serii ta Dania objęła prowadzenie:
1. Dania 26 pkt.
2 . Polska 25 pkt.
3. Australia 19 pkt.
4. Wielka Brytania 9 pkt.
Emocji nie było widać końca, gdyż rozpoczęła się decydująca faza turnieju, a dwie reprezentacje cięły się ze sobą niemiłosiernie. Nasi żużlowcy walczyli bardzo dzielnie, lecz nie potrafili oni postawić kropki nad „i” wyprzedzając rywala, przez co nie potrafiliśmy wrócić na prowadzenie. Z tego wszystkiego korzystali Australijczycy, którzy konsekwentnie zmniejszali stratę. Po czterech seriach punktacja była następująca:
1. Dania 33 pkt.
2. Polska 31 pkt.
3. Australia 26 pkt.
4. Wielka Brytania 14 pkt.
Nareszcie przyszedł długo wyczekiwany moment. Cztery wyścigi decydujące o tym, kto zostanie drużynowym mistrzem świata. Na trybunach wzmaga się głośny doping. Po 18. wyścigu znów wyszliśmy na prowadzenie za sprawą dobrej jazdy Hampela i Krzysztofa Kasprzaka. Przychodzi czas na 19. gonitwę. Pierwszy wiraż, dużo walki i… na tor upada Protasiewicz. Niestety sędzia podejmuje decyzję, że to „PePe” spowodował przerwanie biegu, przez co zostaje wykluczony. Chociaż była to sporna sytuacja, to wydaje się, ze arbiter podjął słuszną decyzję. Dla Duńczyków była to wielka szansa, którą jednak zmarnowali, gdyż Kildemand przyjechał dopiero na trzecim miejscu. Przed finałowym starciem mieliśmy tyle samo punktów, co Dania. Wszystko zależało od Kołodzieja. Ostatni wyścig. Po wyjściu ze startu zawodnik Unii Tarnów jechał przed Iversenem, odpierając jego ataki. Na pierwszej pozycji spokojnie jechał Darcy Ward. Wszyscy kibice już… widzą złoto, gdy nagle… Kołodziej popełnia szkolny błąd, co wykorzystuje rywal wyprzedzając go na ostatniej prostej, dzięki czemu to Duńczycy zwyciężyli w finale.
Podczas rozdania nagród udało nam się porozmawiać z kilkoma osobami. Wszyscy zgodnie twierdzili, że finał był bardzo interesującym widowiskiem i warto było wydać pieniądze na bilet. Na pytanie o postawę Polaków większość twierdziła, że zabrakło przede wszystkim szczęścia. Najwięcej rozbieżności było, gdy zapytaliśmy o dziewiętnasty bieg i wykluczenie Protasiewcza. Kila osób stwierdziło, że:
nie powinien być wykluczony, gdyż w pierwszym biegu była podobna sytuacja i było powtórzone w czterech.
Jedna z kobiet powiedziała:
chociaż jestem Polką i kibicowałam kadrze, to muszę przyznać, ze wykluczenia jest prawidłowe, ponieważ sytuacja nie miała miejsca na pierwszym łuku
Prawdopodobnie na ten temat będzie się długo dyskutowało. Fakt jest jednak taki, że to Duńczycy za rok będą bronić tytułu.
Wyniki finału DPŚ:
1. Dania – 38
Nicki Pedersen – 17 (2,3,6!,3,1,2)
Peter Kildemand – 7 (2,0,2,2,1)
Mads Korneliussen – 3 (1,0,-,2,0)
Niels Kristian Iversen – 11 (2,3,2,2,2)
2. Polska – 37
Piotr Protasiewicz – 9 (3,2,2,2,w)
Krzysztof Kasprzak – 11 (3,2,3,1,2)
Janusz Kołodziej – 6 (3,1,1,0,1)
Jarosław Hampel – 11 (3,1,1,3,3)
3. Australia – 36
Chris Holder – 11 (1,6!,3,0,1)
Darcy Ward – 10 (0,1,2,1,3,3)
Jason Doyle – 13 (1,3,0,3,3,3)
Troy Batchelor – 2 (0,2,d,-,-)
4. Wielka Brytania – 16
Tai Woffinden – 12 (2,2,1,2!,3,2)
Simon Stead – 0 (0,d,-,0,0)
Chris Harris – 4 (1,1,0,1,1)
Daniel King – 0 (0,0,0,0,d)
Widzów: ok. 6000
Źródło: informacja własna
Fot. Patryk Głowacki/wmeritum.pl
Aby śledzić informacje sportowe na bieżąco zapraszamy na nasz fanpage: