Tadeusz Drozda przypomina o sobie. Prowadzący legendarnego programu „Śmiechu Warte” opowiedział o kulisach zdjęcia z anteny TVP tej produkcji. Podzielił się również refleksją na temat polityki.
Tadeusz Drozda to satyryk, który zdobył ogólnopolską rozpoznawalność za sprawą „Śmiechu warte”. Emitowany przez wiele lat w TVP program zniknął w końcu z anteny. Z pewnością decyzja zasmuciła wielu fanów.
Satyryk udziela się ostatnio na swoim kanale na YouTube. Pojawił się nawet u Bartka Przybyszewskiego i Mateusza Witkowskiego w „Podcastexie”, gdzie skorzystał z okazji i ujawnił, w jaki sposób zakończono program „Śmiechu warte”.
– W 2005 r. przyszedł PiS do telewizji i zdjął program. Nikt do mnie nie zadzwonił, tylko sekretarka zadzwoniła. Zarzut był taki, że ze wszystkimi gośćmi rozmawiałem podobnie. Przecież do mnie Kurski śpiewał po rusku Okudżawę – ujawnił.
Drozda dostał propozycję od TVP: Zapytałem: i co, mogę gadać, co chcę?
W dalszej części programu podzielił się opinią o obecnej TVP. – Dzisiaj to chyba nie chodzą do tej telewizji publicznej jacyś politycy. Ale to jest zupełna głupota tam chodzić, i tak nie dadzą nikomu nic powiedzieć – ubolewa.
Dopytywany, czy przyjąłby propozycję od Jacka Kurskiego odparł: „Już jakoś tam się do mnie zwracali. Zapytałem: i co, mogę gadać, co chcę? Powiedzieli: nie, tak to nie” – podsumował.
Drozda ma również wielkie zastrzeżenia do pracy urzędników. – Każdy urzędnik ma swoich ludzi… Najgorzej jak urzędnika ktoś nie zapyta i sam podejmie decyzję. Dzisiaj jest lepiej niż kiedyś, dzisiaj o wszystkim decyduje jeden człowiek. Wystarczy do niego zadzwonić i on powie: czy mają leczyć, czy nie leczyć, szczepić, czy nie szczepić, on się zna na wszystkim, wszystko wie – oświadczył.