Wyobraźmy sobie wielką debatę matematyków, eksperci zasiadają przy stole i zaczynają się spierać o matematyczne prawidła. Jeden z nich głośno odrzuca zasadę Pitagorasa – przecież każdy bok trójkąta jest (równie!) ważny i należy go najpierw dokładnie zbadać, przeanalizować warunki, a następie – jeżeli będzie to konieczne, zastosować proces stymulacji wzrostu.
To co niedorzeczne w matematyce, w ekonomii jest na porządku dziennym. Proszę mnie poprawić, jeżeli się mylę, ale nie znajduję drugiej dziedziny , w której przedstawiciele świata nauki nie zgadzają się co do samej istoty rzeczy – punktu, od którego zaczyna się cała naukowa podróż. Jak to możliwe?
Wielu ekspertów mówi o ekonomii jak o nauce „takiej trochę nie do końca”. Przedstawiciele naukowi katedr ekonomicznych na uniwersytetach publicznie są w stanie zanegować podstawowe prawa rządzące ekonomią, porównywać ją bardziej do religii – tłumacząc, że jest „nauką miękką”. Przyznam się, że nie znam definicji tego pojęcia.
A jak jest naprawdę? Jak słusznie stwierdza Jan Fijor „ekonomia dzięki aprioryczności swych praw bliższa jest czystej nauce niż taka – z empirycznego punktu widzenia – chemia czy nawet fizyka”, to znaczy – opiera się na czystej logice, której podważenie jest tożsame z kompletnym odejściem od nauki w ogóle – „jest wolna od wartościowań etycznych, wierzeń czy hipotetycznych półprawd.”
Podobnie jak siła grawitacji i zależności między bokami trójkąta prostokątnego, prawa ekonomiczne działają bez względu czy w nie wierzymy, czy nie. Kwestią najważniejszą jest by nie dać się zwieść przez ludzi, którzy proponują właśnie podejście do ekonomii na zasadzie „to zależy, z której strony spojrzeć”. Prawda nie leży pośrodku, nie leży także tam, gdzie by chciała większość – a zwyczajnie – leży tam, gdzie leży.
„Jeśli fakty przeczą mojej teorii, tym gorzej dla faktów”
Oczywiście fakt, że Ekonomia została niemal całkowicie wyparta ze szkół wyższych nie powinien nikogo dziwić. Od wielu dekad przecież na terenie Europy, póki co nadal bez powodzenia, próbuje się przeprowadzać eksperymenty społeczne, które mają nam dać nowy wspaniały świat. Nic dziwnego zatem, że teorie pokazujące nieuchronność upadku coraz to nowej reformy socjalistycznej nie mogą, ot tak, być prezentowane otwartym tekstem na katedrach uniwersyteckich. Nikt przecież nie chce strzelać sobie w kolano – to w sumie racjonalne podejście.
Niedawno na polskim rynku, nakładem wydawnictwa Fijorr Publishing, ukazała się książka pt. „Ekonomia zdrowego rozsądku, czyli jak rząd psuje gospodarkę” Johna Tamny. – oryginalny tytuł tej książki brzmi: Popular Economics: What the ROLLING STONES, DOWNTOWN ABBEY, AND LeBRON JAMES can teach you about economics.
I w zasadzie te dwa tytuły razem mówią wszystko o jej zawartości. Autor posłużył się niezliczoną ilością przykładów z życia popularnych osób, gwiazd sportu i show biznesu, by pokazać, jak decyzje rządu, które – w założeniach – są po to, by gospodarce pomóc, w konsekwencji doprowadzają do sytuacji jeszcze gorszej niż ta, z którą walczyli.
Największą zaletą książki jest jej język. Nie spotkamy się w niej ze skomplikowaną analizą matematyczną podpartą złożonymi wzorami i wykresami. Wręcz przeciwnie – śmiało można powiedzieć, że każdy, nawet osoby nie mające dotąd nic wspólnego z nauką ekonomii wyniesie z tej książki solidną dawkę wiedzy.
Frederic Bastiat, słynny XIX francuski myśliciel miał niezwykły talent w pisaniu o rzeczach złożonych w bardzo jasny i klarowny sposób. Nie przesadzę chyba, jeżeli stwierdzę, że w przypadku Tamny’go mamy do czynienia z podobnym talentem. Miejsce Jakuba Poczciwca zastąpił szef wielkiej grupy kapitałowej, a Robinson nie żyje już na bezludnej wyspie, a prowadzi całkiem dochodowy start-up, ale zależności nadal pozostają niezmienne – zmieniły się tylko realia życia.
Jeżeli ktoś dopiero rozpoczyna przygodę z ekonomią, książka będzie doskonałym wprowadzeniem do poznania zależności, które kierują ludzkim zachowaniem. Dla osób, które o ekonomii już co nieco wiedzą, będzie uzupełnieniem arsenału argumentów, które można wykorzystywać w dyskusjach z piewcami idei nowej (a może starej, w końcu Marks nie żył wczoraj) wspaniałej ekonomii społecznej.
Książkę nabyć można pod TYM linkiem.