Emerytka mieszkająca pod Krakowem nie zamierzała płacić mandatów, jakie nakładała na nią straż miejska. Postanowiła powalczyć o swoje racje przed sądem. Powodem całej awantury było… palenie w kominku.
Emerytka mieszkająca na krakowskich Bielanach nie przyjęła mandatów od straży miejskiej. Dwukrotnie jej dom odwiedzały strażniczki miejskie. Za pierwszym razem wystawiły mandat za brak kosza. Drugim razem mandat dotyczył palenia drewnem w kominku, co objęto na tym terenie zakazem.
Kobieta nie zamierza ulegać. W rozmowie z „Gazetą Krakowską” potwierdziła, że paliła drewnem w kominku, ale zapewniła, że nie ma innego sposobu na ogrzanie domu. Poza tym do kominka zakupuje jedynie drewno wysokiej jakości, co poświadczają rachunki.
Czytaj także: Poseł opozycji przyszedł do Sejmu z COVID-19. Kuriozalna obrona Budki [WIDEO]
Emerytka przyznaje, ze chciałaby zmienić swoje źródło ciepła, ale nie ma tam sieci gazowej. Złożyła też wniosek o docieplenie strychu. Na ten cel otrzymała 36 tysięcy złotych z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska jednak nie może jej wykorzystać bo… wypłatę uzależniono od wymiany źródła ciepła w domu.
„Byłam u wiceprezydenta Krakowa i przedstawiłam kilka rozwiązań, ale żadne nie zyskało aprobaty. Jakie to rozwiązania? Pierwsze: bym mogła dalej palić drewnem. Drugie, by przeniesiono mi dom kilkaset metrów dalej w obręb gminy Kryspinów, bo tam palenie drewnem jest dozwolone. To też niemożliwe. Trzy: by podłączono mnie do systemu obsługiwanego przez Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, ale okazało się to niemożliwe, bo nie ma tej sieci na mojej ulicy” – wyjaśnia emerytka z Bielan.
Sprawę rozstrzygnie sąd.
Źr. o2.pl