Para w ruch jest już czterdziestą powieścią rodem ze Świata Dysku. Ciężko uwierzyć, że aż tyle już ich powstało. Tym razem na Dysku pojawia się wielka, hałaśliwa maszyna napędzana siłą pary wodnej. Dysk wkracza powoli w czas rewolucji industrialnej, a pierwszym jej aktem jest kolej żelazna, która wzbudziła nie lada sensację w Ankh–Morpork.
Genialny wynalazek zaprojektowany i stworzony przez niejakiego Dicka Simnela momentalnie robi furorę. Kilka osób błyskawicznie wyczuło potencjalny zysk w „Żelaznej belce”, jak pieszczotliwe ochrzcił swoją maszynę Dick. Przedsiębiorca i filantrop Harry Król, a wraz z nim patrycjusz Ankh-Morpork – Lord Vetinari przyłączają się do projektu licząc na zyski (Harry) i usprawnienie dyplomacji pomiędzy różnymi zakątkami Dysku (Vetinari). Ponadto łączy ich jeszcze jedno – nie lubią oni jak trzęsie podczas podróży tradycyjnymi środkami lokomocji jak karoca czy koń.
Czytaj także: Wielogłosem o...: Gra o tron - sezon 4
Vetinari nie byłby sobą, gdyby nie przeznaczył do „opieki” na inwestycją kolejową swojego zaufanego człowieka. Jest nim Moist von Lipwig – niegdyś sławny oszust, teraz poczmistrz Ankh-Morpork, szef Mennicy i Banku Królewskiego. Moista fani Pratchetta znają doskonale. Jest to trzecia powieść, w której jest on głównym bohaterem. Nie ma co ukrywać, że postać Lipwiga wniosła trochę świeżości w Świat Dysku i przyniosła bardzo dobre pozycje jak Piekło pocztowe czy Świat finansjery.
Para w ruch jest kolejną typową książką Pratchetta. Żadnych zaskoczeń – fabuła nigdy nie była mocną stroną pisarza, jednak warto przytoczyć jej ogólny zarys. Gdy kolej żelazna rozpoczęła ruch pasażerski, pojawił się problem krasnoludów zbuntowanych przeciwko swojemu królowi – Rhysowi Rhyssonowi. Wyraźnie nie spodobał im się pomysł kolei, szczególnie, że ten genialny wynalazek poważnie zagroził ich przewrotowi pałacowemu w odległym o setki mil Überwaldzie. Opowiadanie leci sobie szybko i płynnie, niewiele jest zwrotów akcji, wszystko się udaje tym, którym miało się udać. Optymizm bije wręcz po oczach. Trochę szkoda, że autor nie pokusił się o skomplikowanie akcji.
To tyle z fabuły. W powieści pojawiają się starzy znajomi: kapitan Vimes, lady Sybil, sekretarz Drumknott, strażnik Angua, moja ulubiona postać czyli Śmierć, a nawet gdzieś w tle wspomniany jest GSP Dibbler. Para ruch kontynuuje ponadto motywy wyśmiewane wiele razy w dotychczasowych książkach Pratchetta, jak nowe wynalazki, równouprawnienie, monarchia, świat biznesu, rasizm, władza, a nawet pojawia się wątek gender! Smaczne są fragmenty, w których akcja się toczy w Quirmie wzorowanym na Francję. Pratchett jako Anglik oczywiście nie mógł sobie odmówić niewybrednych żartów o Francuzach. Sam poziom humoru stoi jak zawsze na wysokim poziomie. Może nie każdy po lekturze Pary w ruch się ze mną zgodzi, jednak ja wiele razy uśmiechałem się pod nosem podczas czytania.
Nie jest to najlepsza powieść autora Piekła pocztowego. To typowa rzecz w jego wykonaniu. Niczym nie zaskakuje, niczym nie rozczarowuje. Fani cyklu, jak sądzę, będą w usatysfakcjonowani. Nowi adepci Świata Dysku tym bardziej będą zachwyceni, bo trzeba przyznać – jest to sprawna opowieść, niezbyt oryginalna, ale trzymająca się ściśle kanonu lektur o Dysku, a o to jak sądzę chodziło Mistrzowi. Para w ruch jest po prostu kolejną dobrą książką Sir Terry’ego Pratchetta.
Foto: wydawnictwo Prószyński i s-ka.