Reasumując: media przychylne, Schetyna przychylny, sondaże przychylne – wszyscy przychylni antysystemowemu, a jednocześnie bezprogramowemu Kukizowi – tylko pozazdrościć.
Opada powoli kurz po wyborach prezydenckich. Trwają teraz dywagacje na temat dalszych politycznych losów przegranej organizacji zwanej dla zmylenia społeczeństwa – Platforma Obywatelska, i prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, oczywiście w żaden sposób „nie związanego” z tą grupą interesu. W mediach krążą odważne wypowiedzi o przejęciu przez odchodzącego niebawem prezydenta przywództwa w Platformie, co mnie niezmiernie cieszy, bo niewątpliwie przyspieszyłoby to upadek tej antyobywatelskiej sekty.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Nie o tym jednak chcę pisać, rozważam fenomenalny pod wieloma względami wynik Pawła Kukiza w I turze wyborów. Oto bowiem, człowiek znany dotychczas szerokiej publiczności jako muzyk rockowy osiąga wynik 20,80%, wyraźnie pokonując „starych wyjadaczy”, takich jak: Janusz Mikke (3,26%), czy Janusz Palikot (1,42%), nie wspominając o przedstawicielach takich „potęg” jak: PSL czy SLD. Pierwszym sukcesem Kukiza było już zebranie wymaganych 100 tysięcy podpisów. Dla osoby bezpartyjnej, nie mającej za sobą żadnych struktur to już spore osiągnięcie. Pamiętamy, że sam kandydat nie był pewny, czy zdoła zarejestrować swoją kandydaturę. Kolejnym elementem fenomenu Kukiza jest fakt, że do wyborów szedł bez jakiegokolwiek programu. Podczas kampanii wszem i wobec głosił konieczność odsunięcia od władzy kartelowego układu zwanego: PO-PiS, czyli w zasadzie to samo, co pozostali tzw. antysystemowi kandydaci (Grzegorz Braun, Marian Kowalski, Janusz Mikke, Jacek Wilk, czy nawet Paweł Tanajno). Jedyne co go wyróżniało od reszty kandydatów, to wyrażenie konieczności „odnowy demokracji” poprzez wprowadzenie w wyborach tzw. jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW). To jedyne, najmocniej przez Kukiza podkreślane hasło wyborcze, innych nie znam. Stąd też zapewne wielu komentatorów kojarzy sukces Kukiza z JOW-ami. Osobiście byłbym ostrożny z takowym rozumowaniem, uważam, że to nie miało nic wspólnego z wynikiem wyborów.
Tak więc osoba całkowicie bezpartyjna, debiutant, bez regularnych struktur w terenie, bez programu, głosząca jedynie potrzebę odsunięcia od władzy obecny skorumpowany układ partyjny poprzez wprowadzenie ordynacji większościowej, zdobywa zaufanie co piątego wyborcy. Zawłaszcza niemalże cały antysystemowy elektorat, pomimo bezceremonialnej próby zdyskredytowania go podczas debaty przez Janusza Mikkego (to nawet pomogło mu), uzurpującego sobie, jak się okazało bezpodstawnie, przywództwo w bloku antysystemowym. Mało tego, w sondażach dotyczących jesiennych wyborów parlamentarnych ruch skupiony wokół Kukiza osiąga wyniki zbliżone do PO (około 20%). Dziś natomiast czytam, że Paweł Kukiz cieszy się największym zaufaniem społecznym, wyprzedzając w rankingu obecnego jeszcze prezydenta RP (to akurat nie dziwi) i prezydenta – elekta.
Spróbujmy więc zastanowić się, co stoi za tym fenomenem?
Nie sądzę, aby zadziałały JOW-y. Pozwolę sobie na odważne stwierdzenie, że większość jego wyborców nie ma nawet pojęcia o co chodzi w tym systemie wyborczym i jakie mogłyby nastąpić efekty jego wprowadzenia. Niewątpliwie Paweł Kukiz nie musiał też pracować nad swoją rozpoznawalnością, znany jest przecież szczególnie młodszej grupie wyborców jako muzyk. Nie miał też kłopotu, w przeciwieństwie do innych antysystemowych kontrkandydatów, z dostępem do mediów – urok osobisty lub przypadek, ale w przypadki nie wierzę. Narastający bunt społeczeństwa polskiego wobec szeroko pojętej klasy politycznej i wszechobecnego partyjniactwa mógł spowodować, że kandydat niezależny, bezpartyjny, debiutujący na ekstraligowej scenie politycznej znalazł tak szerokie poparcie. Zohydzenie życia publicznego przez samych polityków spowodowało, że bezpartyjność stała się cnotą i Kukiz idealnie wkomponował się w oczekiwania zbuntowanych wyborców. W czasie kampanii był sobą, był najbardziej naturalny, czytelny, jasno i wyraźnie wskazywał konieczność obalenia postpeerelowskiego systemu funkcjonującego od 26 lat. Polityków nazywał „po imieniu”, nie bawił się w kurtuazję i był bezpośredni. Te cechy kandydata oraz jasny i czytelny przekaz niewątpliwie dotarły do podobnie myślących wyborców. Mówił to co zbuntowany elektorat chciał usłyszeć. Przy miałkości programów pozostałych kontrkandydatów, jego brak nie zaszkodził jak widzimy Kukizowi. Świadczy to też o tym, że większość wyborców nie zapoznaje się z programami, kierując się wrażeniami poznawczymi i emocjami (co było widoczne szczególnie w II turze). Ponadto obowiązujące embargo na występy w mediach dla Grzegorza Brauna, Mariana Kowalskiego, Jacka Wilka i Pawła Tanajno oraz coraz bardziej kabaretowy sposób uprawiania polityki przez Janusza Mikkego spowodowały, że Paweł Kukiz przejął niemalże cały antysystemowy elektorat.
Istnieje też druga, spiskowa teoria tego sukcesu. Zboczenie zawodowe nie pozwala mi ominąć tej możliwej wersji wydarzeń. Zaznaczam na początku, że darzę Pawła Kukiza sympatią i szacunkiem, jest to mój rówieśnik, już na początku lat 80-tych oglądałem jego występy w Jarocinie, a także w pełni zgadzam się z jego opiniami o dzisiejszej tzw. klasie politycznej i potrzebie radykalnych zmian. Pewnymi przemyśleniami muszę się jednak podzielić. Niewątpliwie w demokracji, jak mawia Grzegorz Braun, rządzą: mafie, służby i loże – nazwijmy je Niewidzialna Ręka Władzy (NRW). Analitycy NRW dostrzegli duże niezadowolenie społeczne obecnymi rządami, znaczny spadek popularności PO (żeby nie powiedzieć zobrzydzenie), co może spowodować całkowitą utratę władzy po jesiennych wyborach. Trzeba było więc podjąć natychmiastowe działania zapobiegawcze. Poza stałym elektoratem pisowskim (trudnym do przeciągnięcia na swoją stronę) rośnie w siłę elektorat antysystemowy, który NRW postanowiła zagospodarować. W tym celu należało stworzyć jakiś nowy projekt polityczny, który przyciągnąłby większość elektoratu niezadowolonych. Idealnie do tego celu nadaje się osoba rozpoznawalna – celebryta. Postawiono więc na Pawła Kukiza. Wybory prezydenckie miały być tylko przetarciem przed budową nowej formacji na wybory jesienne. No i właśnie dowiadujemy się z sondaży, że jakiś nieznany ruch związany z Pawłem Kukizem, bez programu, bez oficjalnych struktur już wchodzi bez problemu do parlamentu, stając się drugą – trzecią siłą polityczną w kraju.
Czyż to nie fenomen?!
Do wersji tej pasuje mi wiele faktów z minionych wyborów. Paweł Kukiz miał dużo szerzej otwarte drzwi do mediów aniżeli pozostali antysystemowi kandydaci, był tam też nieco milej traktowany. Wyjątkowo też ciepło o antysystemowym Kukizie wypowiadał się systemowy (i to bardzo) Grzegorz Schetyna, widocznie zadziałały jakieś dolnośląskie sympatie, ale czy tylko to? Z zebraniem podpisów jak się okazało Kukiz też nie miał problemów. Skądinąd wiem, że niektórzy lokalni działacze PO zbierali podpisy jednocześnie na Bronisława Komorowskiego i Pawła Kukiza. Osobiście też zbierałem podpisy dla dwóch kandydatów (Kowalski, Braun), ale byli to kandydaci z jednego, antysystemowego obozu, natomiast nie mogę jakoś znaleźć wspólnej płaszczyzny dla duetu: Komorowski – Kukiz. No i jeszcze te wspomniane już sondaże, wskazujące na bezproblemowe wejście ruchu skupionego wokół Pawła Kukiza do parlamentu. Reasumując: media przychylne, Schetyna przychylny, sondaże przychylne – wszyscy przychylni antysystemowemu, a jednocześnie bezprogramowemu Kukizowi – tylko pozazdrościć. Najbardziej daje mi do myślenia wątek „schetynowy”. Jestem bowiem przekonany, że polityk ten w planowanej przez siebie ścieżce kariery politycznej ma wpisane: „premier RP”. Czyżby już szukał „koalicjanta”?
Sam, jako antysystemowiec trzymam oczywiście kciuki za Pawła Kukiza, życzę mu sukcesów politycznych i „rozdupcenia” (jak mawia Arnold Boczek) obecnego kartelowego systemu politycznego, ale istnieje zbyt dużo pytań, na które brak obecnie jasnej odpowiedzi.
Ach zapomniałbym, znalazłem wczoraj „program” Pawła Kukiza, z którym zamierza maszerować na parlament. Są to …postulaty z sierpnia 1980 roku, gdzie Kukiz proponuje między innymi „znieść przywileje MO, SB i aparatu partyjnego poprzez zrównanie zasiłków rodzinnych…”, czy „obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do lat 55…”. Postulaty jak widać bardzo ambitne i społecznie akceptowalne, ale całkowicie oderwane od dzisiejszej rzeczywistości. Tak naprawdę dalej nie wiemy jaką wizję państwa chce nam zaproponować Paweł Kukiz.
Obojętnie jednak, która z opisanych wyżej wersji fenomenu Kukiza jest prawdziwa, niewątpliwie zaczną teraz przyklejać się do niego różnej maści politykierzy mający chęć zasiąść jesienią w ławach sejmowych – nieważne, że bez programu, bez wizji państwa, aby tylko zasiąść. Niewątpliwie też grę operacyjną rozgrywa NRW. Jak wspomniałem wcześniej, prowadzi ją albo od początku tworząc samemu ruch Kukiza i chcąc poprzez niego przejąć elektorat niezadowolonych, a już na pewno od I tury wyborów po niespodziewanym sukcesie tego kandydata.
Niewątpliwie jesienią odpowiemy sobie na te pytania, byle tylko nie było za późno, bowiem nie chciałbym na kolejne lata rządów koalicyjnych PO-Kukiz z premierem Schetyną na czele.
Bardzo jednak chciałbym się mylić !
Fot. YouTube