Były szef BBN w latach 2010-2015 gen. Stanisłąw Koziej w rozmowie z „Super Expressem” zapewnił, że w tym momencie bezpieczeństwo Polski jest zapewnione. Powiedział, co musiałoby się stać, aby w najbliższym czasie Rosja zagroziła militarnie bezpośrednio i naszemu krajowi.
Gen. Koziej przyznał, że konflikt Rosji z Ukrainą zagroziłby także i Polsce, ale nie dojedzie do bezpośredniego ataku. „Uważam jednak, że dokąd Rosja nie podporządkuje sobie Ukrainy, dotąd Polsce bezpośrednio wojna nie grozi. Moskwa nie zdecyduje się na atak na NATO, dopóki będzie miała „pod pachą” na południowej flance, wycelowaną wprost w Moskwę, niezależną Ukrainę, która współpracuje z Zachodem” – przekonuje.
Czytaj także: Gen. Roman Polko: „Trzeba przygotować się do wojny”
„Gdyby Rosji udało się, w taki czy inny sposób, podporządkować sobie Ukrainę, to byłby to nie tylko sygnał, ale wręcz dzwon alarmowy dla Polski. Bylibyśmy wówczas zagrożeni z dwóch kierunków, zarówno z północnego, jak i z południowego, co bardzo pogorszyłoby nasze położenie strategiczne” – mówi gen. Koziej.
„Aby zdecydować się na wojnę z NATO, najpierw Rosja musiałaby podbić lub w inny sposób podporządkować sobie Ukrainę. Będąca obecnie faktycznie w stanie wojny z Rosją i współpracująca z Zachodem Ukraina szachuje swobodę działania rosyjskiego na kierunku zachodnim. Jakakolwiek poważna ofensywa na tym kierunku przeciwko NATO byłaby obarczona ogromnym ryzykiem” – dodaje dalej gen. Koziej.
Czytaj także: Trójstronny sojusz pomoże Ukrainie? W składzie znalazła się Polska!
Były szef BBN zdecydował się również o procentowe określenie możliwości realizacji różnych scenariuszy na Ukrainie. „Agresja podprogowa, czyli skryta, zakamuflowana – na 60 procent. Agresja otwarta, ale terytorialnie ograniczona – na 40 procent. Agresja otwarta, na pełną skalę na całą Ukrainę – na 10 procent” – powiedział gen. Koziej.
Źr. se.pl