Jarosław Gowin udzielił portalowi wpolityce.pl wywiadu, w którym odniósł się do informacji o współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa. – Za swoją działalność w latach 80. ma, w mojej ocenie, niepodważalne miejsce w panteonie bohaterów, niezależnie od tego, co działo się w latach 70. i 90. – komentuje wicepremier.
Zdaniem ministra nauki i szkolnictwa wyższego „nikt uczciwy i niepozbawiony choć odrobiny kontaktu z rzeczywistością nie może powiedzieć, że jest zaskoczony” ujawnieniem materiałów o współpracy Wałęsy z SB. – Było oczywiste, że wobec braku dekomunizacji i pozostawienia dawnym funkcjonariuszom tajnych służb komunistycznych czasu na przejęcie najcenniejszych kąsków z archiwów SB, takie szafy Kiszczaka, różnych Kiszczaków, musiały powstać. Jeżeli jest coś zaskakującego w całej sprawie, to banalne, by nie powiedzieć tragifarsowe okoliczności, w jakich dokumenty zostały ujawnione – mówi Gowin.
W opinii polityka Zjednoczonej Prawicy Wałęsa „za swoją działalność w latach 80. ma niepodważalne miejsce w panteonie bohaterów, niezależnie od tego, co działo się w latach 70. i 90., gdy był prezydentem i gdy robiono bardzo dużo, żeby nie rozliczyć się z dziedzictwem komunistycznym”. – Najważniejsze jest coś innego – „szafa Kiszczaka” jest rozstrzygnięciem historyczno-politycznego sporu, który podzielił polskie społeczeństwo i klasę polityczną w III RP – zauważa wicepremier.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Gowin wstrzymuje się od oceniania działań Lecha Wałęsy, jednak uważa, że sprawa jego współpracy powinna zostać wyjaśniona od początku do końca. – Przede wszystkim dlatego, że prawda historyczna jest wartością samą w sobie, ale po drugie – na przykładzie szafy Kiszczaka znaleźliśmy dowody na trwałość „pajęczyny”, która oplata polskie życie polityczne i gospodarcze – mówi polityk. – I jeszcze jedno – jeżeli jest szafa Kiszczaka, to czy ktokolwiek może wątpić, że kopie tego typu dokumentów są tysiące kilometrów od granicy polskiej? Że istnieją kolejne szafy dokumentów czy mikrofilmy w zasobach generałów, ale o niekoniecznie polskich nazwiskach? – dodaje.
Minister nauki w rządzie PiS przypomina, że zwolennicy lustracji i dekomunizacji byli w mniejszości na przełomie lat 80. i 90. – Dziś widać, że wszyscy, którzy byliśmy przez 25 lat nazywani oszołomami i ludźmi owładniętymi żądzą zemsty – że po prostu mieliśmy rację.
– Nie zmienia to jednak faktu, że jako państwo nie przecięliśmy pępowiny i zatrute pokłady postkomunizmu będą oddziaływać na polskie życie publiczne przez długie dekady. Odkrycie szafy Kiszczaka jest tego dowodem – podsumowuje obecny wicepremier.
Cały wywiad TUTAJ.