Historyk i wielki wielbiciel Kresów – prof. Stanisław Nicieja w rozmowie z „Gazetą Lubuską” opowiadał o swoich odczuciach związanych z najnowszym filmem Wojciecha Smarzowskiego. Jak sam przyznał, miał pewne wątpliwości, ale według niego reżyser stanął na wysokości zadania.
Prof. Stanisław Nicieja jest autorem wielu publikacji dotyczących Kresów. W kręgu jego zainteresowań są przede wszystkim obszary południowo-wschodnie II Rzeczpospolitej. Co zatem myśli o produkcji Wojciecha Smarzowskiego?
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Film ważny, skomplikowany, a bałem się, że Smarzowski pójdzie tylko w jedną stronę – okrucieństwa i wulgaryzmów. Tymczasem pokazał rzeczywisty dramat tych wydarzeń, ale i stopień ich komplikacji
– stwierdził w rozmowie z Dariuszem Chajewskim.
Historyk ma jednak pewne zastrzeżenie do reżysera:
Jedno, co spłycił i co nie do końca mi się odpowiadało – pokazał Wołyń plebejski. Same kurne chaty, dziurawe progi, taki zaniedbany skansen. Owszem. Wołyń też taki był, ale był też Wołyń murowany, Wołyń teatru w Łucku, Barbary Krafftówny, Heleny Majdaniec, Mieczysława Pawlikowskiego. Wołyń inteligencki, elegancki.
Dziennikarz „Gazety Lubuskiej” zapytał naukowca czy ten film na pewno potrzebny, sugerując, że odbił się on na stosunkach polsko-ukraińskich. Stanisław Nicieja nie miał jednak w tej sprawie żadnych wątpliwości:
Jest on ważny też z tego powodu, że przez 70 lat nie było filmu o tej straszliwej zbrodni. Nie możemy ze względu na poprawność polityczną zakazać przypominania tamtych wydarzeń, ich krwawej dramaturgii. To jest nasze prawo, a nawet obowiązek wobec ofiar. Mamy prawo żyć naszą historią i o niej mówić. O Jedwabnym zrobiono już mnóstwo filmów, wydano wiele książek. Tymczasem takich historii, jak ta z Jedwabnego, na Wołyniu,mamy do opowiedzenia setki, tak jak były setki kościołów, które płonęły z ludźmi w środku, stodół, gdzie w ogień wrzucano ludzi, dzieci owinięte w snopki , co w filmie zostało pokazane. To jest bardzo ważne także dlatego, ze na Ukrainie mordercom stawia się pomniki.
Historyk przypomniał, że udało się dojść do pojednania z Niemcami tylko dzięki temu, że nasi zachodni sąsiedzi przyznali się do swoich win w czasie drugiej wojny światowej: Liczy na to, że podobnie będzie z Ukraińcami. Odniósł się również do dotychczasowych posunięć polskich władz w kwestii upamiętnienia ofiar:
Przez lata zbieraliśmy plon pokrętnego języka polskiej polityki, dyplomacji, plon zejścia na manowce naszej historiografii, która zajmuje się rzeczami marginalnymi lub potrzebnymi władzy.
Całą rozmowę znajdziecie Państwo w „Gazecie Lubuskiej”.
Przypomnijmy, że film „Wołyń” cieszy się ogromnym zainteresowaniem w kinach. W czwartek 3 listopada, na Wołyń film pojawiła się informacja, że do tej pory obejrzało go 1 200 000 widzów.
Źródło: Gazeta Lubuska/Facebook.com
Fot. Facebook/Film Wołyń