Kim Dzong Un w swoim wystąpieniu oskarżył Stany Zjednoczone o prowokacje. Stwierdził, że te działania USA rzekomo doprowadziły do sytuacji, w której Półwysep Koreański nigdy wcześniej nie znajdował się w obliczu takiego ryzyka wojny termojądrowej.
Kim Dzong Un wystąpił podczas wystawy broni „Rozwój obrony narodowej-2024” w Pjongjangu. Prezentowano tam m.in. pociski rakietowe, których zasięg ma ponoć obejmować terytorium Stanów Zjednoczonych.
Dyktator stwierdził, że negocjacje z USA w jego ocenie potwierdziły „niezmienną wrogość” Waszyngtonu wobec Pjongjangu. „Zrobiliśmy już wszystko w negocjacjach ze Stanami Zjednoczonymi. To, co z nich z pewnością wynika, to nie chęć supermocarstwa do współistnienia, ale jego zdecydowana postawa siły oraz agresywna i wroga polityka wobec nas, która nigdy się nie zmieni” – mówił Kim Dzong Un.
Oskarżył też Stany Zjednoczone o rozmieszczenie pocisków strategicznych wymierzonych w jego kraj. Jak stwierdził, to eskaluje presję militarną i prowokacje do „ekstremalnego” poziomu.
„Nigdy wcześniej walczące strony na Półwyspie Koreańskim nie stanęły w obliczu tak niebezpiecznej i ostrej konfrontacji, która mogłaby przerodzić się w najbardziej niszczycielską wojnę termojądrową” – powiedział Kim Dzong Un.
Przeczytaj również:
- Załużny: „Rozpoczęła się III wojna światowa”
- „Konflikt nabrał globalnego charakteru”. Nagłe wystąpienie Putina
- Rosjanie wskazali cel ataku atomowego w naszym kraju! Polski generał uspokaja: Sieją strach
Źr. RMF FM