Żart rosyjskich pranksterów, którego ofiarą stał się ostatnio prezydent Andrzej Duda jest szeroko komentowany w mediach. Sytuację przeanalizował były prezydent Bronisław Komorowski. – Są sposoby, by zweryfikować rozmówce, gdy pojawiają się wątpliwości – podkreślił w rozmowie z Wirtualną Polską.
Pranksterzy Władimir Kuzniecow i Aleksiej Stoljarow (Vovan i Lexus) „wkręcili” prezydenta Andrzeja Dudę. 14 lipca na swoim kanale opublikowali rozmowę telefoniczną z prezydentem Polski. Podszyli się pod sekretarza generalnego ONZ António Guterresa.
Sytuację skomentował Bronisław Komorowski w rozmowie z Wirtualną Polską. Były prezydent uważa, że za sytuację odpowiadają urzędnicy, którzy nie zweryfikowali osób chcących rozmawiać z prezydentem.
– Prośby o rozmowę z prezydentem zawsze są dokładnie sprawdzane. Trzeba oddzwonić na numer, który dana osoba podaje jako swój, potwierdzić go w bazie danych i zweryfikować tę osobę w ambasadzie – tłumaczył. Dodał również, że urzędnicy nie mogą połączyć osoby bez weryfikacji. – Tak to można tylko z żoną – zażartował.
Komorowski odniósł się również do późniejszej wypowiedzi Andrzeja Dudy, który napisał, że w trakcie rozmowy poczuł, iż „coś jest nie tak”. – Ale po co kontynuował rozmowę? Są sposoby, by zweryfikować rozmówce, gdy pojawiają się wątpliwości – stwierdził były prezydent.
W tym kontekście przypomniał dawną sytuację sprzed lat. – Gdy do Busha zadzwonił Jelcyn i powiedział, że ZSRR się rozpada, amerykański prezydent pomyślał, że to żart. Zaczął udawać, że są zakłócenia na linii, powiedział, że zaraz oddzwoni i rozłączył się. Jego ludzie szybko zweryfikowali, czy to na pewno telefon od Jelcyna. Telefon okazał się prawdziwy – powiedział.
Źródło: Wirtualna Polska, Twitter